Choć sprawa Krzysztofa Olewnika ciągnie się już ponad dekadę, to wciąż pojawiają się nowe wątki. Tak jest i tym razem, gdyż prokuratura po raz pierwszy oficjalnie podważyła wersję mówiącą o porwaniu i zabójstwie mężczyzny – poinformował TVN24. Z fragmentu oskarżenia przeciwko policjantom, którzy nie uratowali Olewnika wynika, że prokuratura zdaje sobie sprawę, że dotychczasowe ustalenia nie są "przebiegiem rzeczywistym".
W Płocku ruszył proces Remigiusza M. i Macieja L. – dwójki policjantów, którzy są oskarżeni o niedopełnienie obowiązków, utrudnianie śledztwa i narażenie życia Krzysztofa Olewnika, którego mieli odnaleźć. Zarzuca się im także niszczenie podsłuchów. Zarówno jeden, jak i drugi policjant nie przyznaje się do winy. Grozi im do trzech lat
pozbawienia wolności, ale – co ciekawe – zarzuty przedawniają się w sierpniu 2014 roku.
To pierwszy raz od początku sprawy, gdy prokuratorzy oficjalnie przyznali, że mają wątpliwości do tego, czy Olewnik został faktycznie porwany w październiku 2001 roku. Z ich ustaleń wynika, że niewiarygodny jest przebieg zdarzeń w nocy zaginięcia, a prawdziwe mogą być tylko niektóre elementy. Prokuratura wyjaśnia natomiast, że musiało wtedy dojść do "innego zdarzenia o charakterze kryminalnym", które "nałożyło się na porwanie". TVN24 przypomina, że trzy lata temu ujawnili, iż w domu Olewnika znaleziono krew innej osoby.
Krzysztof Olewnik został uprowadzony z własnego domu w październiku 2001 roku. Dwa lata później porywacze zamordowali biznesmena, choć wcześniej otrzymali 300 tysięcy euro okupu. Za winnych dokonania zabójstwa sąd uznał Roberta Pazika oraz Sławomira Kościuka, których ukarano dożywotnim pozbawieniem wolności. Obydwaj skazani niedługo później popełnili samobójstwo. Życie odebrał sobie także Wojciech Franiewski, który był podejrzany o kierowanie porwaniem Olewnika.