
– Jestem tu proboszczem już 16 lat i przez cały ten czas prosiłem ludzi, żeby dbali o porządek. Mówiłem jasno: proszę wrzucać śmieci do kontenera, a nie gdzie popadnie. Ale ile razy można powtarzać? W końcu skończyła mi się cierpliwość. I zamontowałem kamerę – tłumaczy swoją decyzję ks. Janusz Szeremeta, proboszcz Parafii Świętej Anny i Najświętszej Maryi Panny Matki Miłosierdzia w Wartkowicach. Zdjęcia osób, które nie stosują się do zasad, wywiesza potem w parafialnej gablocie.
Wita mnie uśmiechnięty, radosny. Mówi, że ma w ostatnim czasie gorącą linię. Chętnie rozmawia z dziennikarzami.
– Przed chwilą dzwonił do mnie TVN24. A wcześniej nawet "Gazeta Wyborcza". Z nimi też porozmawiałem – ks. Janusz Szeremeta, proboszcz najsłynniejszej w ostatnich dniach parafii, żartuje, że stał się medialny.
Nic dziwnego: wpadł na nietuzinkowy pomysł, żeby ukarać tych, którzy są na bakier z ekologią. Ci, którzy nie są w stanie trafić do stojącego na cmentarzu kontenera, tylko rozrzucają śmieci obok, mogą liczyć na chwilę "sławy" w parafialnej gablocie.
Tam, gdzie zwykle wiesza się ogłoszenia o mszach, zbiórkach czy kolędzie, wiszą teraz zdjęcia parafian, którzy nie stosują się do zasad.
Pierwsze rybki się złapały
– Ja z ambony nie rzucam siarką i ogniem – zastrzega ksiądz. – Nikogo po nazwisku nie ciągam, absolutnie. Jestem bardzo wstrzemięźliwy. Ale musimy coś z tym fantem zrobić.
Mówi, że chciał łagodnie, po dobroci. Ale przyszedł czas, że postanowił "przykręcić śrubę".
Ale najpierw lojalnie o tym uprzedził. W ogłoszeniach parafialnych napisał:
"W gablocie parafialnej – oczywiście z zachowaniem wszelkich praw – zaczynamy publikować zdjęcia osób, które wyrzucają śmieci obok pustego kontenera przy cmentarzu, a także tych, którzy wrzucają do niego swoje domowe odpady".
I dodał ku przestrodze:
"Na rozgrzewkę wisi zdjęcie nieznanej kobiety, która wyrzuca śmieci obok kontenera. To kadr z filmu nagranego przez kamerę. Choć na zdjęciu kontener nie jest widoczny, w filmie widać go wyraźnie. Film możemy też udostępnić w internecie lub przesłać zainteresowanej osobie."
Jaki skutek?
– Pierwsze "rybki" już się złapały. Mamy nagrania, wszystko widać jak na dłoni – nie kryje satysfakcji. – Proszę sobie wyobrazić: stoi pusty kontener, a pani podchodzi, wyciąga z torby foliowej śmieci, rzuca je na ziemię i idzie dalej. A kontener pusty tuż obok. Albo inni przerzucają śmieci przez płot. Oczywiście nie trafiają do środka, a czasami mogliby trafić sprzątającego w głowę. No ręce opadają! – dodaje.
Z tych nagrań ksiądz wybrał kadry i powiesił jako zdjęcia. Na razie nie ma ich zbyt wiele.
– Bo to trzeba iść do fotografa, a ten musi je odpowiednio obrobić, żebym nie naraził się na proces sądowy. Nie możemy przecież pokazywać twarzy, bo inaczej miałbym problemy – tłumaczy.
ks. Janusz Szeremeta
proboszcz
Zapewnia, że parafianie nie mają do niego pretensji.
Sam cieszy się z efektu. Zauważa, że ludzie zaczęli bardziej dbać o porządek. Zmobilizowali się. Choć są i tacy, na których nie działają ani kamery, ani widmo znalezienia się w parafialnej gablocie.
– Albo nie zauważają, że jest monitoring albo robią to zupełnie celowo. Wyrzucają śmieci obok kontenera i idą do domu, jak gdyby nigdy nic.
W sieci nie brakuje komentarzy internautów wychwalających strategię księdza.
"Bardzo dobry pomysł. Ludzie myślą, że jak zrobią opłaty za wywóz śmieci to już im wszystko wolno. Niestety pieniądze to nie wszystko. Kultura osobista się kłania. To tak samo, jak każde gospodarstwo domowe płaci za wywóz śmieci, a i tak śmieci, lądują w piecach i (nawet nie wiem co gorsze) w lasach"
"Świetny pomysł. Brawo dla księdza. Niech przykład biorą kolejne parafii"
"Brawo dla proboszcza"
Nie wszyscy biją brawo
Ale nie wszyscy są zadowoleni z tego rozwiązania, co sprawiło, że parafia w Wartkowicach w województwie łódzkim znalazła się na ustach całej Polski. Ktoś poskarżył się redakcjom lokalnych mediów na "gablotę hańby". Mało tego: czytelnik portalu poddebice.naszemiasto.pl zgłosił sprawę do kurii. Zarzuca księdzu upokorzenie parafian i ostracyzm.
Wystarczy poczytać komentarze w sieci, żeby zauważyć, że są i tacy, którym nie podoba się pomysł księdza.
"Używanie kamer do publicznego napiętnowania ludzi, do nękania i zastraszania wiernych, to coś absolutnie niegodnego kapłana" – pisze internautka.
– Czyli jednak to nie jest tak, że wszyscy są zachwyceni księdza pomysłem? – pytam.
Ksiądz sugeruje, że sprawa może mieć drugie dno. – Mam wrażenie, że ktoś chce mi zaszkodzić – przyznaje. – Podejrzewam kto, ale nie może pani tego napisać – kończy.
Zobacz także
