facebook.com

Wygoda, czy prowokacja? Niewątpliwie najlepszy chwyt PR. Posiadacz sportowych sandałów z dzisiejszej debaty u premiera Tuska w sprawie ACTA stał się gwiazdą internetu z prędkością, jakiej na pewno nie byłby w stanie osiągnąć w swoich butach.

REKLAMA
Wizytówka starszego pokolenia i powód do wstydu młodszych Polaków na wakacjach Last Minute. Kiedy wszyscy liczyli już na to, że pozostaną modne tylko wśród pielgrzymów bieżących na Jasną Górę, one wkroczyły na wybiegi. Już od dwóch sezonów pojawiają się na pokazach Prady, Yves Saint Laurent i Balenciagi. Sandały. Jak widać obrońcy internetu świetnie znają się na trendach. Jeden z nich wyraźnie nie może doczekać się już sezonu wiosna-lato 2012, dlatego na spotkanie z premierem w sprawie ACTA przyszedł w... sandałach. I dumnie prezentował swój outfit w pierwszym rzędzie.

Front row na wybiegach największych projektantów zmusza osobowości mody do uwolnienia najgłębszych pokładów swojej kreatywności. Kolejny raz okazuje się, że nie trzeba za wiele kombinować, by zostać zauważonym. Minimalizm zawsze jest w cenie. Przykład polskiego obrońcy internetu pokazuje, że czasem najprostsze pomysły okazują się najlepsze.
Niekwestionowany fashion victim zreinterpretował trend z poprzednich sezonów i sandały założył na gołą stopę. Być może jest on specjalistą do spraw umieszczania modowych treści w internecie. To niewątpliwie odważny krok, i nie chodzi tu o prezentację looku przed premierem. Przerażenie opinii publicznej potęguje spojrzenie na kalendarz i termometr. Kiedy wszyscy drżą na myśl o wystawieniu jakiejkolwiek części swojego ciała bez kilkuwartswowego uzbrojenia z wełny, bawełny i stretchu, on prezentuje nagie ciało. Co więcej, najbardziej narażoną na odmrożenia nagą stopę.
Zastanawiające jest, co posiadacz sportowych sandałów miał na sobie wcześniej? Trapery, walonki, a może relaksy? Co stało się z jego eleganckimi pantoflami? Rozkleiły się pod wpływem mrozu? Straciły sznurówki, które zostały wyrwane przez silnie wyćwiczoną klikaniem w myszkę rękę? A może prawdziwy internauta, zafascynowany wirtualnym światem, od sierpnia nie wystawił nosa i stopy na zewnątrz, nie rejestrując tym samym, że nastała kolejna pora roku?
Być może jednak gorący temat ACTA po prostu podniósł obrońcy ciśnienie krwi, która wraz z falą strajków spłynęła mu aż do stóp. Pewne jest jedno, czasem nie trzeba rozebrać się do naga, by stać się gwiazdą. Wystarczy stopa. Tajemniczy amator sandałów w trzy godziny stał się królem internetu, a na Facebook'u już powstał jego fanpage.