Pomysł psychiatrycznego leczenia religijnych fanatyków wzbudza spore kontrowersje. Czy nie jest tak, że dziś zbyt łatwo każdą ludzką odmienność uznajemy za "syndrom" czy "chorobę"? W XXI granica między "normą" a psychiczną chorobą niebezpiecznie łatwo się zaciera... Zdaje się to potwierdzać opublikowany niedawno podręcznik, który zdecydowanie rozszerza katalog chorób. – Każdą ludzką odmienność można drobiazgowo opisać i skatalogować, jako “syndrom” czy “chorobę”, dodając im taką czy inną naukową etykietkę. To powoduje, że katalog chorób się rozdyma – mówi psychoterapeuta.
Czy fundamentalizm religijny to choroba psychiczna? – to pytanie coraz śmielej stawiają brytyjscy psychiatrzy, o których pisaliśmy w czwartek. Pracują oni nad potwierdzeniem takiej tezy, będąc coraz bliżej uznania zbyt radykalnych poglądów religijnych za rodzaj schorzenia, które kwalifikuje do leczenia psychiatrycznego. Zdaniem dr Kathleen Taylor z Wydziału Psychologii, Anatomii i Genetyki Uniwersytetu w Oxfordzie już w najbliższej przyszłości wielu radykałów religijnych będzie można z ich poglądów po prostu... wyleczyć.
Artykuł o badaniach brytyjskich naukowców wzbudził spore emocje wśród użytkowników naTemat. Niektórzy sugerowali, że medykalizacja religijnego fundamentalizmu może być sposobem walki państwa z “niewygodnymi” poglądami wyznawanymi przez obywateli, przypominającym najgorsze praktyki zamykania opozycjonistów w “psychuszkach” w ZSRR. A co o pomyśle leczenia fundamentalistów sądzą psycholodzy i psychiatrzy?
Gdzie kończy się normalność?
– Warto byłoby zadać pytanie, kto będzie “mierzył” domniemany fanatyzm – mówi Paweł Droździak, psychoterapeuta i bloger naTemat. – Łatwo bowiem wyobrazić sobie irańskich psychiatrów uznających za chorych psychicznie tych wszystkich, którzy odrzucają panujący w kraju islam – zaznacza. Dodaje też, że praktyki polegające na “leczeniu z poglądów” miały miejsce np. w historii USA, gdzie kilkadziesiąt lat temu zabieg lobotomii aplikowano setkom tysięcy osób m.in. z powodu “krnąbrności kobiet”, homoseksualności czy komunizmu.
Lobotomia
Zabieg neurochirurgiczny polegający na przecięciu włókien nerwowych łączących czołowe płaty mózgowe ze strukturami międzymózgowia. Dawniej jedna z metod leczenia chorych na schizofrenię lub inne poważne zaburzenia psychiczne. CZYTAJ WIĘCEJ
za wikipedią
Psychiatra Tomasz Piss uważa, że jeśli badania brytyjskich naukowców zaowocują skutecznym leczeniem konkretnych chorób, to ich praca sama się broni. – Nie wierzę jednak, że tak się stanie – ocenia. Piss zauważa jednak, że niekiedy uczucie owładnięcia, posłannictwa i nadludzkiej siły mogą być ewidentnymi objawami stanów maniakalnych czy schizofrenii. Trudno jednak wytyczyć granicę oddzielającą “normalność” od “choroby”.
Aby pokazać problem z owym rozróżnieniem, Piss przywołuje koncepcję tzw. “idei nadwartościowej”, którą wprowadzili do psychologii dziewiętnastowieczni adepci tej nauki. – To idea, której człowiek poświęca całe swoje życie. Może to być religia, ale i budowa samolotu czy projekt polityczny. Trudno jednak powiedzieć, że jest ona chorobą, choć w wielu przypadkach niesie ze sobą tragiczne skutki – zauważa.
Połowa Amerykanów chora psychicznie?
Wiele wątpliwości dotyczących tego, co jest jeszcze psychologiczną normą, a co już chorobą psychiczną, wywołała w USA niedawna dyskusja wokół kolejnej, piątej edycji podręcznika Diagnostic and Statistical Manual of Mental Disorders, czyli tzw. DSM 5. To bardzo ważna pozycja, bowiem wedle zawartych w niej wytycznych amerykańscy psychiatrzy diagnozują i leczą, a instytucje przyznają m.in. specjalne świadczenia dla osób chorych.
Dlaczego publikacja DSM 5 wzbudziła kontrowersje? Bo wedle wielu ekspertów niebezpiecznie rozszerza katalog chorób oraz uelastycznia kryteria pozwalające na ich diagnozowanie. Wedle cytowanego przez “Huffington Post” Ronalda Kesslera, profesora z Harvard Medical School, już poprzednia edycja DSM była zbyt liberalna w podejściu do wielu chorób: literalne zastosowanie zapisów podręcznika oznaczałoby, że ponad 46 proc. Amerykanów choruje co najmniej na jedną z opisanych chorób.
Psychiatryzacja życia codziennego
– Każdą ludzką odmienność można drobiazgowo opisać i skatalogować jako “syndrom” czy “chorobę”, dodając im taką czy inną naukową etykietkę. To powoduje, że katalog chorób się rozdyma, choć 99 proc. zaburzeń nie spełnia kryteriów wymaganych, by mówić o schorzeniu – mówi Paweł Droździak. Dodaje, że niektórzy badacze mówią nawet o psychiatryzacji naszego życia.
Droździak zauważa, że pacjenci przychodzą do psychologów “wyposażeni” w coraz większą ilość terminów, etykietek, a nawet diagnoz opartych na popularnonaukowych poradnikach. – Ludzie mówią na wstępie: jestem taki czy inny, używając gotowych, medycznych określeń – mówi psychoterapeuta. Niestety, w bardzo wielu przypadkach takie “diagnozy” oparte są tylko na zewnętrznych symptomach, a nie całościowym badaniu.
O chorobie powinniśmy mówić tylko wtedy, jeśli ma ona swój konkretny, fizyczny wymiar. Gdy mówimy np. o zespole Korsakowa, związanym z nadużywaniem alkoholu, to jego występowanie można empirycznie potwierdzić za pomocą skanu mózgu. Nie są nawet potrzebne dodatkowe badania – tę chorobę wykazuje widać na obrazie.
Czy jestes hipochondrykiem?
Jeśli Twoja koleżanka z pracy średnio raz na tydzień zapada na poważną chorobę, to znak, że naprawdę jest chora. Cierpi na hipochondrię. Według badań co 10 człowiek odczuwa paraliżujący strach przed śmiertelną chorobą. Zjawiskiem tym zajął się angielski lekarz dr Keith Hopcoft, którzy zestawił 10, najczęściej występujących (w głowach hipochondryków) chorób. CZYTAJ WIĘCEJ
źródło: dziennik.pl
Zdaniem Droździaka proces medykalizacji kolejnych obszarów naszego życia, który sprawia, że coraz więcej życiowych problemów traktuje się jako psychiczne choroby, to woda na młyn koncernów farmaceutycznych. – Proszę zauważyć, że stopniowo rozszerzane są diagnostyczne parametry depresji. Proces ten nie pozostaje przecież bez związku z marketingowymi kampaniami producentów antydepresantów – mówi Droździak.
99,9 proc. Amerykanów miało w swoim życiu jakiegoś typu problem ze zdrowiem fizycznym... Jest wiele różnych problemów, które można uznać za choroby. Nie oznacza to jednak, że cierpiący na nie ludzie stoją w obliczu śmierci. CZYTAJ WIĘCEJ