Macaulay Culkin jako Kevin sam w domu
"Kevin sam w domu" mógłby powrócić, ale... Fot. Kadr z "Kevina samego w domu"

Macaulay Culkin rozbudził wyobraźnię fanów "Kevina samego w domu". Podczas jednego ze spotkań w ramach trasy "A Nostalgic Night with Macaulay Culkin" 45-letni aktor przyznał, że mógłby powrócić w roli Kevina McCallistera. Warunek? Projekt musiałby być naprawdę dobry. Culkin ma już nawet własny pomysł na kontynuację i... jest całkiem niezły.

REKLAMA

– Wpadłem na taki pomysł. Jestem albo wdowcem, albo rozwodnikiem. Wychowuję dziecko i to wszystko. Dużo pracuję i nie poświęcam mu wystarczająco uwagi, więc zaczyna być na mnie wkurzone. I wtedy zostaję zatrzaśnięty na zewnątrz. [Syn Kevina] nie chce mnie wpuścić… i to on zastawia na mnie pułapki – opowiadał Macaulay Culkin, cytowany przez "Variety".

W jego wizji to Kevin McCallister staje się "włamywaczem", walczącym o wejście do własnego domu podczas świąt. – Dom jest metaforą naszej relacji, a mój bohater musi zostać ponownie "wpuszczony do serca swojego syna. To najlepszy pomysł, jaki mam – dodał na spotkaniu z serii "A Nostalgic Night with Macaulay Culkin".

45-letni aktor, który sam ma dziś dwoje dzieci, przyznał również, że wcale nie mówi "nie" kolejnemu sequelowi "Kevina samego w domu". Ale jest warunek. – Nie jestem na to kompletnie uczulony, jeśli byłoby to właściwie zrobione – podkreślił Culkin.

"Kevin sam w domu" mógłby powrócić? Macaulay Culkin chętny, Chris Columbus nie

Świąteczny klasyk "Kevin sam w domu" uczynił Culkina jednym z najpopularniejszych dziecięcych aktorów lat 90. Pierwsza część zarobiła 476 mln dolarów na całym świecie, stając się drugim najbardziej kasowym filmem 1990 roku. Culkin wrócił w sequelu "Kevin sam w Nowym Jorku" z 1992 r., ale nie brał udziału w trzeciej słabiutkiej części ani w późniejszych telewizyjnych odsłonach. W 2021 roku Disney spróbował odświeżyć markę filmem "Nareszcie sam w domu", ale poniósł kompletną porażkę.

Co ciekawe, Chris Columbus – reżyser dwóch pierwszych filmów – nie chce słyszeć o kolejnych próbach. W niedawnej rozmowie z "Entertainment Tonight podkreślił, że seria "powinna zostać pozostawiona w spokoju". – Myślę, że "Kevin sam w domu" istnieje jako coś wyjątkowego – nie jako kapsuła czasu, ale jako bardzo szczególny moment, którego nie da się odtworzyć. To błąd próbować powtarzać coś, co zrobiliśmy 35 lat temu – powiedział wprost.

I ma sporo racji. Współczesne Hollywood żyje rebootami, sequelami i spin-offami (właśnie powstaje nowy "Egzorcysta"), a nie każda próba odgrzewania klasyków kończy się sukcesem – wiele to zupełne klapy. Mimo to pomysł Culkina ma w sobie coś świeżego i przewrotnego. Odwrócenie ról, rodzinny konflikt, świąteczny klimat, no i dorosły Kevin – to mogłoby zadziałać. Teraz pozostaje tylko jedno: dobry scenariusz, który nie powieli błędów nieudanych remake'ów i naprawdę dałby tej historii sensowny powrót.