Dla znakomitej większości Polaków wojna w Gruzji z sierpnia 2008 roku jednoznacznie kojarzy się z postacią prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który stał wówczas w pierwszym szeregu światowych przywódców budujących koalicję w obronie naszych gruzińskich przyjaciół. Zupełnie inny obraz tych wydarzeń mogą mieć jednak widzowie filmu "5 dni wojny". Z którego polskiego przywódcę po prostu wycięto. Przed premierą nad Wisłą ma się to jednak zmienić.
Zapewne bardzo przykro musiało zrobić się aktorowi Marshallowi Maneshowi, gdy dowiedział się, że najnowsza produkcja z jego udziałem wejdzie do kin na całym świecie bez scen, w których zagrał. Podobnie mogą niestety czuć się Polacy, w rolę przywódcy których w filmie "5 dni wojny" Manesh się wcielił. Dzieło autorstwa reżysera Renny'ego Harlina, znanego m.in. z produkcji "Szklana pułapka 2", "Na krawędzi" czy "Długi pocałunek na dobranoc", zostało bowiem całkowicie pozbawione udziału postaci polskiego prezydenta.
Wszyscy pamiętamy, że Lech Kaczyński od początku konfliktu między Gruzją a Rosją był zaangażowany w jego zażegnanie, a 12 sierpnia 2008 roku wraz z innymi przywódcami z Europy Wschodniej pojawił się na słynnej demonstracji pokojowej w Tbilisi. Jednak amerykańscy producenci filmowi uznali podobno, że jego postać w filmie mającym opowiadać całą prawdę o tamtych wydarzeniach, nie jest konieczna. Głównym tego powodem miał być fakt, iż... zmarł.
"5 dni wojny"
Zobacz światowy trailer
- Pierwszy raz poczułem się dumny z tego, że prezydent mojego państwa w tak godny sposób, a zarazem tak zgodny z polskim i moim wyobrażeniem etosu wolności, honoru, tradycji historycznej i rozumu politycznego dał temu wyraz w Gruzji - przed czterema laty tak pisał o Lechu Kaczyńskim nawet redaktor naczelny "Gazety Wyobrczej" Adam Michnik. Gdy wkrótce po zakończeniu wojny pojawiła się informacja, że Hollywood przygotowuje filmowa opowieść o niej, media długo zastanawiały się, kto może zagrać polskiego prezydenta. Spekulując, czy lepszy będzie Danny de Vito, czy może Zbigniew Zamachowski, podkreślano, że to wielka szansa na reklamę skuteczności naszej polityki.
Kaczyński tylko dla Polaków
Niestety dzisiaj okazuje się, że w światowej wersji filmu nie da się zobaczyć postaci Lecha Kaczyńskiego. W światowej, bowiem w obrazie, który niedługo wejdzie do polskich kin filmowcy postanowili brakujące "polskie" sceny dokleić. - To będzie przywrócone, będzie tam postać Lecha Kaczyńskiego - poinformował naTemat dystrybutor filmu, FT Films. Dodając, że jest to jednak jedynie ukłon w stronę polskich widzów. Proszony o odniesienie się do pojawiających się komentarzy, iż to świadome przemilczanie roli Lecha Kaczyńskiego, przedstawiciel dystrybutora powiedział jedynie, iż strona polska nie miała na to wpływu.
Wpływ mogli mieć jednak Gruzini. W FT Films potwierdzają bowiem, iż gruziński rząd miał bardzo duży udział przy produkcji. - Producenci mieli bezpośredni kontakt zarówno ze stroną rządową, jak i korzystano ze sprzętu wojskowego. Dzięki czemu sceny nie były kręcone komputerowo, a były autentyczne - mówi dystrybutor. Najwidoczniej także gabinet Micheila Saakaszwilego musiał jednak uznać, iż ma powodu dbać o każdy szczegół...
- Człowiek obejrzy film, i przeciera oczy. Na wiecu w Tibilisi, z którego ujęcia obiegły światowe media nie ma polskich flag. A były, i to w ilości ponadprzeciętnej.
Nie ma przemówienia śp. Lecha Kaczyńskiego, powszechnie uznawanego za symboliczne. CZYTAJ WIĘCEJ