
W wielu miejscowościach w Polsce obowiązuje nocny zakaz sprzedaży alkoholu. Do tego grona dołączyła teraz Warszawa, ale na razie tylko w dwóch dzielnicach – pisze niemiecka gazeta.
Warszawska korespondentka "Tageszeitung", Gabriele Lesser, podkreśliła, że w ostatnich latach zakaz sprzedaży alkoholu w nocy wprowadziły władze ponad 180 polskich miast. "Większość Polaków ma dość nocnych libacji, wrzeszczących pijanych i porozbijanych butelek po wódce przed drzwiami domów" – pisze niemiecka dziennikarka. Od listopada zakaz obowiązuje także w dwóch dzielnicach Warszawy - na Woli i Pradze-Północ. Jeżeli restrykcje spowodują rzeczywiście wzrost bezpieczeństwa, to od czerwca 2026 r. zakaz zostanie rozszerzony na całą stolicę w godzinach od 22 do 6 rano.
Walka z alkoholizmem to sprawa parlamentu
Lesser wspomniała o początkowym sprzeciwie części radnych z klubu KO, którzy głosowali przeciwko własnemu prezydentowi Warszawy Rafałowi Trzaskowskiemu, broniąc jakoby "wolności obywateli". Jednak sondaże i listy mieszkańców protestujących przeciwko blokadzie zakazu sprzedaży alkoholu zrobiły swoje – 15 października większość radnych poparła zakaz.
Właściciele całodobowych sklepów i stacji benzynowych nie podzielają ogólnego entuzjazmu, gdyż zarabiają na sprzedaży alkoholu przede wszystkim w nocy, gdy inne sklepy są zamknięte.
"TAZ" zwraca uwagę na liczne możliwości obejścia zakazu, zaznacza też, że w restauracjach i barach konsumpcja alkoholu jest nadal możliwa. Ograniczenie sprzedaży alkoholu przynosi pozytywne rezultaty. Zapobieganie alkoholizmowi i walka z jego skutkami są tematami, którymi powinien zająć się parlament – pisze w podsumowaniu Gabriele Lesser.
Jacek Lepiarz, Deutsche Welle
