
Czy to jest ten moment, w którym "elektryk dla ludu" przestaje być tylko sloganem? Nowa Skoda Elroq 85 ma być elektrycznym odpowiednikiem Karoqa, który nie zrujnuje domowego budżetu, a jednocześnie zaoferuje zasięg pozwalający zapomnieć o ładowarkach. Czy to się Czechom udało? Sprawdziłem, jak wygląda cennik, ile to auto realnie przejedzie i czy "Modern Solid" to tylko marketingowa wydmuszka.
Nie będę ukrywał – czekałem na ten model. Dlaczego? Bo choć Enyaq jest świetny, nawet ten już po lifcie, to dla wielu wciąż za duży i za drogi. Z kolei rynek potrzebuje kompaktowego SUV-a, który wejdzie w buty bestsellerowego Karoqa, ale zrobi to bezszelestnie.
Nowa Skoda Elroq ma być właśnie takim złotym środkiem. To pierwszy model marki zaprojektowany według nowego języka stylistyki, ale najważniejsze jest to, co kryje się pod podłogą wersji z oznaczeniem 85.
Gdzie się podział grill?
Pierwsze, co rzuca się w oczy, to brak klasycznego grilla. To debiut języka projektowania "Modern Solid". Zamiast żeberek mamy czarny, błyszczący panel nazwany "Tech-Deck Face", który skrywa radary i kamery. Podobnie teraz wyglądać mają inne elektryki Skody, czyli wspomniany poliftowy Enyaq.
Czy to wygląda dobrze? Oj zdecydowanie tak! Ktoś tu poszedł mocno w nowoczesne klimaty. Skoda Elroq prezentuje się zdecydowanie nowocześniej niż jej spalinowi bracia. Jest zwarta, masywna, zachwyca sygnaturą przednich świateł i, co tu dużo mówić, wygląda na droższą, niż jest w rzeczywistości. Ale o tym potem.
Wymiary Skody Elroq to klucz do zrozumienia tego auta. Mierzy 4488 mm długości, co stawia ją idealnie w segmencie C-SUV. Jest więc nieco dłuższa od Karoqa, ale krótsza o 17 cm od Enyaqa, za to ma podobny rozstaw osi co jej większy elektryczny kuzyn, przez co nie tracimy na przestrzeni w środku kabiny.
Plus bardziej kompaktowe wymiary sprawiają, że w mieście manewruje się nią banalnie łatwo (średnica zawracania to atut platformy MEB), a na trasie zachowuje stabilność limuzyny. Do tego bajecznie łatwo i przyjemnie się prowadzi.
Wnętrze i bagażnik Elroqa 85. Czy to nadal Simply Clever?
Wsiadając do środka, od razu czuć bardziej takie premium, chociaż to nadal segment popularny. Mamy obitą miękkimi materiałami i ekoskórą deskę rozdzielczą z czerwonymi przeszyciami, mega ergonomiczne, elektrycznie regulowane, podgrzewane, masowane oraz niezwykle wygodne fotele pokryte podobną ekoskórą oraz materiałem z recyklingowanych nici nylonowych, który nadaje mu dużej wytrzymałości na zniszczenie i zabrudzenia.
Kierownica klasycznie z fizycznymi przyciskami i rolkami, za nią minimalistyczne cyfrowe zegary oraz wyświetlacz HUD, a na desce centralne miejsce zajmuje 13-calowy ekran multimediów – co ważne, dostępny w standardzie, z bardzo czytelnym systemem. Fajnie, że najważniejsze dotykowe funkcje zostały wyciągnięte na wierzch ekranu głównego. Szkoda, że to akurat ustawienia klimatyzacji, ale hej, nie można mieć wszystkiego.
Sporo jednak z fizycznych przycisków zostało i to tych najpotrzebniejszych, więc na plus. Zaletą jest też rezygnacja przez Skodę z plastiku o kolorze fortepianowej czerni, bo zastąpiła ją co prawda nadal plastikowymi, ale lepiej wyglądającymi i lepszymi w eksploatacji dekorami.
Wygląd to jedno. To, co w Skodzie najważniejsze, to praktyczność. Bagażnik Skody Elroq oferuje solidne 470 litrów. To mniej niż w gigantycznym Enyaqu, ale w zupełności wystarczy na wakacyjny wyjazd dla rodziny 2+2. Do tego mamy tam masę schowków oraz rozwiązań Simply Clever.
Mamy więc półeczki, podwieszaną matę na kurtkę, skrobaczkę, parasol w drzwiach i schowek na kable pod podłogą bagażnika. To detale, które sprawiają, że życie z elektrykiem staje się mniej uciążliwe.
Szkoda tylko, że Skoda nie zagospodarowała jakoś przestrzeni z przodu Elroqa, ale i tak powierzchnia ładunkowa jest niezła.
Skoda Elroq 85 na papierze, czyli jak wygląda zasięg, bateria i jego osiągi
Przejdźmy do mięsa, czyli tego, co interesuje nas najbardziej w wersji Elroq 85. Mamy tu do czynienia z największą dostępną baterią o pojemności 77 kWh netto (82 kWh brutto). Silnik umieszczony na tylnej osi generuje aż 286 KM i 545 Nm momentu obrotowego.
Co to oznacza na drodze? Przyspieszenie 0-100 km/h: 6,6 sekundy, prędkość maksymalną ograniczoną do 180 km/h (wreszcie więcej niż 160!) i zasięg WLTP ponad 560 km. Jasne, ten ostatni parametr to w warunkach laboratoryjnych i okej, macie rację. Ja przy zimowych warunkach (śnieg, od 2 do -2 stopni) miałem zużycie w cyklu mieszanym (miasto, drogi szybkiego ruchu) na poziomie 21 kWh, co jest naprawdę dobrym wynikiem. Szybko przeliczając jest to około 370 km zasięgu.
Jeżdżąc tylko po mieście, udawało mi się zejść w okolice 18 kWh, więc już mamy zasięg około 430 km.
Jeśli chodzi o ładowanie, Skoda Elroq 85 przyjmuje prąd z mocą do 175 kW. W idealnych warunkach naładowanie od 10 do 80 proc. zajmuje około 28 minut. Wystarczy na chwilę odpoczynku na kawę i hot-doga na stacji.
Cena jest szokiem
Tu dochodzimy do najmocniejszego punktu programu. Czesi zagrali va banque. Cena Skody Elroq w bazowej wersji (z mniejszą baterią) startuje z pułapu 141 900 zł, który jest niemal zrównany z dobrze wyposażonym Karoqiem w dieslu.
Wersja, którą omawiamy, Elroq 85, też zaskakuje. Dokładnie to wydatek rzędu 182 200 zł. Jeśli kupicie ją jeszcze w tym roku i załapiecie się na maksymalną dopłatę (tę ze złomowaniem starego auta), to macie 40 tysięcy mniej, czyli 142 200 zł za elektrycznego SUV-a z zasięgiem ponad 500 km, bogatym wyposażeniem w standardzie i mocą blisko 300 koni. Konkurencja ma twardy orzech do zgryzienia.
Nowa Skoda Elroq 85 to auto, które nie sili się na bycie gadżetem dla geeków i takie miałem odczucie przez cały test. To po prostu solidny, dopracowany samochód rodzinny, który przy okazji jest elektryczny. Jeśli zastanawiasz się, czy przesiąść się z Karoqa lub Octavii na prąd, to jest to model, który powinieneś, chociaż wziąć pod uwagę.
