
W gminie Michów na Lubelszczyźnie wybuchł spór o strzelnicę. Mieszkańcy jej nie chcą. Mają obawy i złe doświadczenia z pobliskiej miejscowości. Z kolei wójt przekonuje, że to szansa na to, żeby wzmocnić bezpieczeństwo. – Nasz region należy do tych, gdzie zagrożenie jest największe. A chłopaki nie umieją nawet kijka na kiełbaskę na ognisko wystrugać – tłumaczy swoją decyzję Roman Adamczyk.
W kwietniu piszę tekst o rosnącej modzie na strzelanie. Jeden z moich rozmówców, dr Jarosław Hebda, ekspert strzelectwa praktycznego i biegły sądowy mówi mi, że strzelectwo stało się sposobem na prężnie rozwijający się biznes. Jedni zakładają go z zysku, inni z pasji. I choć motywacje są różne, to infrastruktura strzelecka rośnie w siłę.
Ale nie wszędzie. Najtrudniej jest małych miejscowościach. Lokalne władze wciąż mają wątpliwości, czy przyznawać pozwolenie na budowę, czy też nie.
Kule nad głowami
Gmina Michów. Pola i lasy. Domostwa. Cisza i spokój. Niewiele tu znajdzie się przemysłu. Część terenu wchodzi w skład obszaru Natura 2000 "Dolina Wieprza". W przyszłości będzie tu park krajobrazowy.
I strzelnica. Jedna z największych w kraju.
– Dlaczego akurat tutaj? – pytam wójta.
– Pierwszą i najważniejszą kwestią przy każdej inwestycji jest lokalizacja. Znalezienie takiego miejsca, które byłoby oddalone od domów, jest jednak trudne. Nie mamy wsi o zwartej zabudowie; domy są rozrzucone po całym terenie. W tym przypadku proponowana lokalizacja znajduje się na terenie dawnej kopalni – odpowiada Roman Adamczyk.
I dodaje: – Przepisy dotyczące strzelnic są w pewnym stopniu uproszczone. Zazwyczaj nie wymaga się pozwolenia na budowę.
W ruch poszły koparki i buldożery. Wykarczowano drzewa, wyrównano teren i usypano masywne wały ochronne. Obiekt robi wrażenie swoją skalą: kilkadziesiąt metrów szerokości i ponad 300 metrów długości. Cała działka zajmuje aż pięć hektarów. Wokół rozciągają się pola, a do najbliższych zabudowań jest około pół kilometra.
– Tylko że myśmy nic nie wiedzieli – mówi mi mieszkanka gm. Michów.
Strzelectwo budzi w mieszkańcach obawy. – Niech sobie ludzie strzelają – mówią – byle jak najdalej stąd.
Wójt próbował przekonać mieszkańców do pomysłu. Zorganizował spotkanie z ekspertem. Gościem był Wojciech Mielniczenko – były działacz ONR, pasjonat strzelectwa i survivalu. W Lublinie ma własną strzelnicę. Miał udowodnić, że strzelnica może być bezpieczna i atrakcyjna dla gminy.
Ale mieszkańcy wiary nie dają.
– Ta strzelnica to mnie przeraża. Huk, hałas. Co, jak człowiek będzie szedł i w niego trafią? Jak upilnować dzieci? Tak to sobie latają, a teraz to co? My chcemy żyć jak dawniej.
– Tam, gdzie broń, tam zawsze niebezpieczeństwo. Mnie broń się tylko z bandytami kojarzy. Przecież dopiero co w wakacje myśliwy człowieka zastrzelił – oburza się kolejna moja rozmówczyni. – To niedaleko od nas było, w Młyniskach.
– Nie po to mieszkamy poza miastem, żeby żyć w hałasie. Chcemy ciszy i spokoju. Fajerwerki to tylko raz w Nowy Rok, a nie na co dzień – dodaje kolejna.
Mają żal do wójta.
Roman Adamczyk
wójt gm. Michów
Mieszkańcy mówią, że wójt zrobił coś za ich plecami. Nie uwzględnił ich w procesie decyzyjnym. A przecież oni tu mieszkają, wychowują dzieci. Chyba mają coś do powiedzenia?
– Jak jest taka ważna sprawa, to trzeba zrobić konsultacje społeczne. Skrzyknąć wszystkich i spytać, co o tym sądzą – mówi mieszkanka.
Wójt: – Zarzucają mi, że nic nie robię, wiedząc o planowanej inwestycji. Tymczasem jako urzędnik muszę działać zgodnie z przepisami administracyjnymi, a nie reagować na plotki. Aby rozwiać wątpliwości, zorganizowałem więc spotkanie mieszkańców z inwestorem – właścicielem gruntu. Wie pani, ile osób przyszło? Dziesięć! A powinno być 160 osób.
Następnie u właściciela gruntu odbyło się drugie spotkanie, na które zaproszono mieszkańców, osoby podpisujące petycję, sołtysów, radnych i innych zainteresowanych. Obecni byli także pracownicy urzędu gminy, aby wyjaśnić sporne kwestie.
– Przyszło czterech mieszkańców – kwituje gorzko wójt.
"To jakaś rozrywka"
Nie wszyscy w gminie są na nie. Rozmawiam też z tymi, którzy w strzelnicy widzą potencjał promocyjny. Taka strzelnica to okazja, żeby ściągnąć turystów, zorganizować zawody, zainwestować w rekreację. Tchnąć w spokojną, rolniczą gminę odrobinę życia.
I z tymi, którzy uważają, że "w końcu będzie jakaś atrakcja". Będzie co robić w niedzielę.
– Zamiast się nudzić, można zabrać dziewczynę na strzelnicę. To też jakaś rozrywka – przekonuje Piotr, mieszkaniec gminy.
Anna do gm. Michów przyjeżdża gościnnie. Tam ma rodzinę.
– Rozumiem, że ludzie obawiają się nieznanego, ale ich obawy są nieuzasadnione. Strzelnica musi być tak usytuowana, aby nikomu nie zagrażała. Hałas może być słyszalny, ale raczej w ciągu dnia, bo nocne strzelanie zdarza się rzadko. To się tylko tak nazywa, bo trwa maksymalnie do 21. – mówi mi.
I dodaje:
– Bezpieczeństwo jest gwarantowane przez przepisy. Procedury są naprawdę rygorystyczne. To ogrom pracy, biurokracji i formalności. Osoby prowadzące strzelnice dbają o bezpieczeństwo. Nie zaryzykowaliby błędu – twierdzi.
Jak się okazuje, sama jest fanką strzelania.
– Nie każdy musi korzystać ze strzelnicy, ale warto wiedzieć, jak bezpiecznie obsługiwać broń i dbać o bezpieczeństwo swoje oraz rodziny. W obecnych czasach takie umiejętności mogą przydać się każdemu – uważa.
Wójt Adamczyk podkreśla, że strzelnica ma na celu właśnie wzmocnienie bezpieczeństwa.
– Nasz region należy do tych, gdzie zagrożenie jest największe, dlatego szkolenia z obrony cywilnej i zarządzania kryzysowego są potrzebne. Ale żeby mogły się odbywać, muszą być strzelnice, gdzie mieszkańcy mogliby nauczyć się posługiwania bronią. Obowiązkowa służba wojskowa jest już od wielu lat nieaktualna. Niektórzy mówią, że chłopaki nie umieją nawet kijka na kiełbaskę na ognisko wystrugać – tłumaczy.
Dodaje, że przez to, że w powiecie nie ma strzelnicy, policjanci i inni chętni do tego typu szkoleń, muszą wyjeżdżać w inne części województwa.
Obiekt będzie elementem rozbudowanego centrum logistyczno-szkoleniowego, przeznaczonego do prowadzenia szkoleń dla służb, klas mundurowych oraz mieszkańców regionu. Dziś, przez to, że w powiecie nie ma strzelnicy, policjanci i inni chętni do tego typu szkoleń, muszą wyjeżdżać w inne części województwa.
– Na jakim etapie są prace? – pytam wójta.
– Budowa strzelnicy jeszcze się nie rozpoczęła – odpowiada. – Teren został tylko wyrównany, nasypy przygotowane. 19 listopada wpłynął do nas wniosek o zatwierdzenie regulaminu strzelnicy. Jako wójt mogę jedynie sprawdzić, czy regulamin jest zgodny ze wzorcowym, nie mam większych kompetencji w tej kwestii.
Wójt dodaje, że ze względu na protesty mieszkańców oraz konieczność zasięgnięcia opinii Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska i Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego w Lubartowie, proces ten się przedłuży. W przypadku odmowy inwestor może odwołać się do SKO lub sądu administracyjnego.
Zobacz także
