
To spore zaskoczenie w gamie niemieckiego producenta. Nowy Mercedes GLB właśnie zadebiutował i choć z zewnątrz przypomina swojego kanciastego poprzednika, technicznie jest zupełnie nowym rozdziałem. Co ciekawe, model ten oficjalnie zastępuje w ofercie elektrycznego EQB i przynajmniej na razie będzie dostępny wyłącznie jako samochód elektryczny. Hybrydy dołączą później, ale to elektryki grają tu pierwsze skrzypce. Sprawdziliśmy, co oferuje ten 5- lub 7-miejscowy SUV.
Oto wszystko, co musicie wiedzieć o nowej gwieździe ze Stuttgartu. Zacznijmy od najważniejszego, czyli tego, co napędza nowego Mercedesa GLB. Producent nie bawi się w półśrodki – standardem w tym modelu jest bateria o pojemności 85 kWh oraz 800-woltowa architektura elektryczna. To parametry, które w tej klasie naprawdę robią różnicę.
Bateria i zasięg, czyli rewolucja pod podłogą
Na start zapowiedziano dwie wersje napędowe. Pierwsza z nich, oznaczona jako GLB 250+ z technologią EQ, posiada silnik elektryczny zamontowany z tyłu. Generuje on 268 KM (200 kW) oraz moment obrotowy na poziomie 454 Nm. Osiągi? Pierwsza "setka" pojawia się na liczniku w 7,4 sekundy.
Największe wrażenie robi jednak zasięg na jednym ładowaniu, który wynosi imponujące 630 km. Jeśli w realu dobije do 450 to i tak będę zadowolony.
Dla tych, którzy oczekują więcej emocji i trakcji, przygotowano wariant GLB 350 4Matic z technologią EQ. Tutaj, oprócz tylnego silnika i tej samej baterii 85 kWh, dodano jednostkę napędową na przedniej osi.
Łączna moc to 349 KM, a moment obrotowy wzrasta do 515 Nm. Dzięki temu ten rodzinny SUV przyspiesza od 0 do 100 km/h w zaledwie 5,5 sekundy. Mimo wyższej mocy zasięg spada nieznacznie i wciąż wynosi solidne 615 km.
Wnętrze pełne ekranów i sztuczna inteligencja
Jeśli myśleliście, że w środku będzie zachowawczo, jesteście w błędzie. Wnętrze nowego GLB to ogromny skok w przyszłość, mocno inspirowany modelem CLA, którego testowaliśmy niedawno. Klienci będą mogli zamówić opcjonalny Mercedes Superscreen.
Otrzymujemy więc deskę rozdzielczą zdominowaną przez trzy wyświetlacze:
Całość jest niemal zupełnie płaska, a system operacyjny to czwarta generacja MBUX. Mercedes chwali się, że system wykorzystuje sztuczną inteligencję od Microsoftu i Google, a grafika napędzana jest przez silnik Unity Game Engine.
Na pokładzie znajdzie się też asystent głosowy bazujący na ChatGPT4o. Widać wyraźnie, że Mercedes chciał uczynić GLB tak naszpikowanym technologią, jak to tylko możliwe.
Gwiazdy w oczach jak w CLA
Z zewnątrz nowy Mercedes GLB podąża ścieżką wyznaczoną przez odświeżone modele CLA i GLC. Uwagę zwraca nowy przód z dużym grillem oraz reflektory ze światłami do jazdy dziennej w kształcie gwiazdy połączone listwą świetlną. Zachowano też charakterystyczną, pudełkowatą bryłę.
Najciekawiej dzieje się jednak z tyłu. Projektanci ewidentnie inspirowali się konceptem Vision EQXX. Mamy tu pionowe światła połączone listwą, również z sygnaturą świetlną w kształcie gwiazd.
Cena i dostępność
Na ten moment znamy ceny w Niemczech, co daje nam dobry punkt odniesienia przed polską premierą. Bazowy model GLB 250+ startuje od 59 048 euro (w przeliczeniu około 255 tys. zł). Z kolei mocniejszy wariant GLB 350 4Matic to wydatek rzędu 62 178 euro (ok. 268 tys. zł).
Warto dodać, że w przyszłym roku do oferty dołączy tańszy, podstawowy model elektryczny, a także wersje hybrydowe z instalacją 48-woltową, dostępne w trzech wariantach mocy. Na razie jednak GLB stawia wszystko na jedną kartę, czyli na elektromobilność.
