Ciri z "Wiedźmina" też chciała odejść. I dobrze, że jednak została
Freya Allan rozważała odejście z serialu "Wiedźmin" Fot. materiał prasowy / Netflix

"Wiedźmin" od serwisu Netflix wciąż zbiera baty od fanów – jedne są uzasadnione, drugie nieco mniej, zwłaszcza gdy konstruktywna krytyka przeradza się w czysty hejt. Freya Allan, która wciela się w Ciri, podobnie jak Henry Cavill również rozważała odejście z serialu. Ostatecznie jednak zrezygnowała z tego pomysłu i myślę, że właściwie postąpiła.

REKLAMA

Pod koniec października "Wiedźmin" wrócił na platformę Netflix z 4. sezonem, który – jak poprzednie odsłony – zebrał mieszane oceny wśród krytyków oraz widowni. Miłośnicy sagi polskiego fantasty, Andrzeja Sapkowskiego, mieli okazję zobaczyć, jak w roli Geralta z Rivii radzi sobie następca Henry'ego Cavilla ("Człowiek ze stali"), czyli australijski aktor Liam Hemswortha ("Igrzyska śmierci").

"Liam Hemwsworth z dwoma mieczami na plecach toczy walkę godną Don Kichota. W nowym "Wiedźminie" widać przebłyski tego, jaka od początku mogła być adaptacja prozy Andrzeja Sapkowskiego" – pisaliśmy w naszej recenzji, zaznaczając, że tym razem showrunnerka Lauren S. Hissrich trzymała się bliżej materiału źródłowego, jakim był tom zatytułowany "Chrzest ognia".

Freya Allan chciała odejść z "Wiedźmina"

W wywiadzie z magazynem muzycznym "NME" Freya Allan, odtwórczyni roli księżniczki Cirilli, podopiecznej Białego Wilka i czarodziejki Yennefer z Vengerbergu, zdobyła się na szczere wyznanie. Zasugerowała, że była bardzo bliska podjęcia decyzji o rozstaniu z obsadą hitu fantasy giganta streamingu. – Trzeci sezon był naprawdę trudny dla wszystkich – tak brytyjska aktorka wspominała ostatnią odsłonę z Henrym Cavillem na czele.

Serialowa Ciri dowiedziała się o odejściu dotychczasowego odtwórcy Geralta z Rivii dzień przed publikacją oficjalnego oświadczenia. – Płakałam, bo chciałam skończyć ten serial z mężczyzną, który grał mojego przybranego ojca. (...) Po raz pierwszy zobaczyłam, jak może wyglądać życie z dala od "Wiedźmina" – przyznała.

logo
Freya Allan w 4. sezonie "Wiedźmina". Fot. materiał prasowy / Netflix

Allan miała poważnie rozważać także swoje pożegnanie z serialem. – Kiedy już dokonałam tego wyboru, wykorzystałam każdą możliwą szansę – dodała.

Aktorka bardzo ucieszyła się z wieści o tym, jakie twórcy "Wiedźmina" mają plany na dalsze przygody Ciri. Uradował ją przede wszystkim fakt, że scenariusz mocniej inspirował się książką.

– Netflix czasem boi się pokazywać pewnych rzeczy, ale cieszę się, że postanowił trzymać się schematu. To kluczowy element podróży Ciri – tak mówiła o nieco wybielonym wątku Szczurów i bezwzględnego łowcy nagród Leo Bonharta, którego rewelacyjnie zagrał Sharlto Copley ("Dystrykt 9").

Ciri w 4. sezonie "Wiedźmina" jest dużym plusem

Widać, że Freya Allan – pomimo hejtu wylewającego się na "Wiedźmina" z możliwie wszystkich stron – stara się jak najlepiej odgrywać Ciri. W 4. sezonie serialu pokazała, że potrafi przekonująco grać, a sceny z jej udziałem były tym, na co wielu fanów oryginału czekało od bardzo dawna. Trzymające w napięciu walki, przytłaczające emocje i typowa dla sagi beznadzieja. Allan jest akurat zaletą w morzu wad, jakie posiada produkcja Netfliksa.

Czasem fandom zapomina, że za decyzje kreatywne nie odpowiadają w pełni aktorzy, a scenarzyści i producenci. Granica między krytyką a sianiem nienawiści jest niezwykle cienka.