
W windzie, na ulicy lub na klatce schodowej. Wszędzie tam spotykamy ludzi, którym można powiedzieć zwykłe "dzień dobry". Mogłoby się wydawać, że to nic takiego. Tymczasem niektórzy nie tylko nie widzą sensu w codziennym pozdrowieniu, ale wręcz odwracają głowę, gdy je słyszą. – Nigdy się nie poznamy, to po co mam mówić dzień dobry – usłyszeliśmy od 20-latka z Warszawy.
Redakcyjny kolega Michał Wąsowski zapytał ostatnio kilka przypadkowych osób, dlaczego zrezygnowali z najprostszego odruchu, który – wydawałoby się – powinniśmy mieć po dostrzeżeniu znajomej buzi. Większość z osób, które nie mówią "dzień dobry" nie potrafiło tego w żaden sposób uzasadnić. Ot tak po prostu brakuje im czasem języka. Jedną z zaczepionych przez naszego dziennikarza osób był jego sąsiad, dwudziestoletni student. – Nie znamy się, widzę cię raz na ruski miesiąc, nigdy się nie poznamy, to po co mam mówić dzień dobry. Bo tak wypada? To głupie – stwierdził chłopak aspirujący do miana "wykształciucha".
Wracając do testu na przypadkowo spotkanych osobach. Niewiele lepiej było w przypadku trzydziestoletniej kobiety, która była – co najmniej – zdziwiona bezcelowym "dzień dobry", które właśnie usłyszała.
Pani w wieku około lat 30 stwierdziła, że mnie nie kojarzy, a obcym dzień dobry nie mówi. Tylko tym, co chociaż zna ich z widzenia, bo inaczej to nie ma sensu. Pytam, czy po prostu nie warto by być miłym i odpowiedzieć (zaznaczam: odpowiedzieć!) a ona mnie spytała, czy mam zły dzień, że szukam pocieszenia... Nie ciągnąłem rozmowy dalej.
Kolejną osobą, która nie odpowiedziała na zwykłe powitanie był nastoletni chłopak. W tym wypadku okazało się, że szkoła tak mocno eksploatuje młodych ludzi, że po wyjściu z niej nie mają już siły na nic. – Chłopak powiedział, że nie jestem nauczycielem i że on ma dość przymusu wiecznego "dzień dobry" jak chodzi do szkoły. I jak z niej wychodzi to już nie chce nikomu mówić dzień dobry – wspomina Michał Wąsowski.
Nasz reporter, który zrobił ten krótki test stwierdził, że ludzie, którym mówił "dzień dobry" patrzyli na niego jak na idiotę, a wręcz niekiedy odwracali głowę udając, że go nie widzą. Parę osób powiedziało mu także, że są zbyt zmęczeni, aby odpowiadać na takie powitania... – Jeden chłopak przyznał, że zawsze udaje, że nie słyszy, bo ma słuchawki w uszach i czuje się w ten sposób rozgrzeszony ze społecznego obowiązku bycia kulturalnym – słyszymy. O zwykłym kiwnięciu głową nie pomyślał.
Czy można nie mówić ludziom dzień dobry i funkcjonować w społeczeństwie? Oczywiście, że można, tylko po co? Zdaniem Ewy Wanat, to coś więcej niż "odbębnienie" uprzejmości wobec innych. – Ważne jest, aby zwracać uwagę na to, że wokół siebie mamy ludzi. Człowiek wychodzący rano z domu i spotykający sąsiada powinien powiedzieć do niego "dzień dobry", niezależnie od tego czy go lubi czy nie. Po prostu fajniej jest, gdy ludzie pokazują, że nie są dla siebie powietrzem – twierdzi dziennikarka, która dodaje, że czasami zdarza jej się zamyślić i zapomnieć o "dzień dobry".
Sąsiad. Kiedyś przyjaciel, dziś obcy i wróg?

