
I to one są bodaj pierwszym powodem krytyki Rachonia jako prezentera Telewizji Republika. Wcześniej młody dziennikarz pojawiał się przed kamerą w zupełnie innym charakterze. Najpierw przez kilka miesięcy był rzecznikiem prasowym Janusza Kaczmarka, gdy ten był ministrem spraw wewnętrznych i administracji. W tym czasie działał już w trójmiejskim PiS-ie. W tym czasie miał załatwić pracę w Polskim Radiu muzykowi, który napisał dla partii piosenkę obśmiewającą prezydenta Sopotu Jacka Karnowskiego.
Nic mi nie zapłacili. Powiedziałem im wtedy: nie macie kasy, to załatwcie mi robotę - mówi Kalinowski. - Nic do nich nie mam, bo się wywiązali. Po kilku telefonach Rachoń załatwił mi pracę w publicznym radiu. CZYTAJ WIĘCEJ
Kiedy Prawo i Sprawiedliwość straciło władzę, Rachoń wrócił do Sopotu i został rzecznikiem i działaczem tamtejszych struktur partii. Został też członkiem Rady Programowej TVP Gdańsk. Ale chyba nie może się pochwalić sukcesami z tej sfery działalności, bo niektórych programów praktycznie nikt nie oglądał.
Rachoń wsławił się za to protestem podczas wizyty Władimira Putina w 2009 roku. Rachoń przebrał się za penisa z wielkim napisem "Putin" i przed hotelem, gdzie zorganizowano rozmowy Donalda Tuska z rosyjskim przywódcą wykrzykiwał "Putin-morderca". Później tłumaczył, że zastosował tylko metody, jakich władze Rosji używają wobec opozycji (na konferencji prasowej Garriego Kasparowa latał wokół niego helikopterek z przyczepionym penisem). Po tym happeningu trafił na komisariat policji, ale szybko go opuścił.
Dobrze, że przypomnieliśmy te metody. Poza tym potrzebny był symbol międzynarodowy. Akcja została zauważona przez rosyjską opozycję i cytują ją zagraniczne serwisy elektroniczne. CZYTAJ WIĘCEJ
We wcześniejszej aktywności Rachonia problemu nie widzi naczelny TV Republika Bronisław Wildstein. Przekonuje, że Rachoń nie jest członkiem żadnej partii, a w "Gazecie Wyborczej" pracują byli politycy Unii Wolności i nikt im tego nie wypomina.
Dziennikarz wydaje się podchodzić łagodnie nawet do rozmówców o zupełnie innych poglądach. Gdy byłem jego gościem w "Podsumowaniu dnia", nie odniosłem wrażenia, że przyszedłem do studia w charakterze tarczy strzelniczej dla Rachonia i Marii Niebowskiej z portalu prawicowego Rebelya.pl. Wręcz przeciwnie, nawet kiedy nie zgadzaliśmy się w tak zasadniczej dla widzów TV Republika sprawie jak Smoleńsk, pozwolono mi spokojnie przedstawić moje zdanie. Równie pozytywne odczucia po wizycie u Michała Rachonia mają inni członkowie redakcji naTemat.
Z Anną Wittenberg Rachoń rozmawiał o blogosferze. – Był przygotowany nie tylko jeśli chodzi o tematy, ale też wiedział, z kim rozmawia, jakimi rzeczami zajmuję się i w naTemat, i prywatnie – mówi Ania. – Bardzo otwarcie podchodził do moich argumentów, uważnie ich wysłuchiwał i przedstawiał swoje racje – dodaje.
Pracę Rachonia dobrze oceniają też twórcy Telewizji Republika. – To bardzo dobrze zapowiadający się dziennikarz – stwierdza Tomasz Terlikowski. – Już jest dobrym dziennikarzem telewizyjnym, a będzie jeszcze lepszy wraz z nabieraniem doświadczenia. Dzisiaj pan Rachoń jest jedną z twarzy mediów niezależnych, obok Rafała Ziemkiewicza, Joanny Lichockiej czy Bronisława Wildsteina. Media tego nurtu zawsze były bardziej otwarte na młodych ludzi, ten szklany sufit był łatwiejszy do przebicia niż w mainstreamie – ocenia publicysta.