Obama broni służb. "Nie podsłuchujemy". Oni "tylko" sprawdzają kto, kiedy i z kim rozmawia
Mikołaj Podolski
08 czerwca 2013, 16:47·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 08 czerwca 2013, 16:47
Prezydent USA Barack Obama staje w obronie swoich służb i kategorycznie zaprzecza, jakoby tajny program PRISM miał na celu podsłuchiwanie rozmów obywateli. Według niego chodzi tylko i wyłącznie o dane, które mogą zapobiec kolejnym atakom terrorystycznym. I są to legalne działania.
Reklama.
W czwartek "New York Times" i "Guardian" ujawniły informacje, które zszokowały wielu Amerykanów: od 2007 r. działa program PRISM, pozwalający Narodowej Agencji Bezpieczeństwa (NSA) i FBI sprawdzać dane na serwerach YouTube, Facebooka, Google, Yahoo, Skype i kilku innych znanych na całym świecie dostawców usług internetowych. I choć Google tłumaczyło potem, że udostępnia informacje agencjom tylko po dokładnym sprawdzeniu i wyłącznie w przypadkach uzasadnionych prawnie, to nie uspokoiło fali spekulacji wzburzonych internautów i komentatorów prasowych. Stanom Zjednoczonym zarzucono bowiem łamanie przepisów własnej konstytucji i tajne, nielegalne praktyki. Co gorsza, Barack Obama sam za podobne działania krytykował wcześniej ówczesnego prezydenta Georga Busha, a na podstawie obecnie zbieranych informacji służby mogą wydać nawet nakaz zabicia groźnego podejrzanego.
Obama odniósł się do publikacji i zapewnił, że wszystko odbywa się w trosce o poszanowanie przepisów. - Ludzie strzegący bezpieczeństwa narodowego Ameryki traktują swoją pracę bardzo poważnie - zapewnił. - Nikt nie podsłuchuje waszych rozmów telefonicznych.
Zaznaczył jednak, że konieczny jest kompromis w celu zapewnienia bezpieczeństwa, a on sam jest otwarty na debatę na ten temat. Zachodnie media nie mają jednak wątpliwości, że PRISM, będący kontynuacją skompromitowanego wcześniej programu przygotowywanego wcześniej przez administrację Busha, godzi w godność obywateli. Według "Guardiana" operator telefoniczny Verizon regularnie przekazuje informacje o połączeniach swoich klientów, a dane dotyczą czasu i miejsca rozmów oraz numerów, między którymi się odbywały.
Na słowa prezydenta Obamy zareagowali już internauci: