Grupa badaczy wzięła pod lupę 3655 modeli figurek LEGO powstałych w latach 1975-2010. Naukowcy zauważyli, że w ostatnim czasie na twarzach ludzików coraz częściej pojawiają się negatywne emocje. – Jeśli świat dorosłych kręci się wokół konfliktu, szoku i sensacji, trudno się dziwić, że nie inaczej jest w świecie dziecięcych zabawek – mówi antropolog kultury.
Choć naukowe badanie figurek LEGO może wydawać się absurdalnym pomysłem, Christoph Bartneck, Karolina Zawieska i Mohammad Obaid doszli w swojej analizie do bardzo ciekawych wniosków.
Badacze przeanalizowali 3655 modeli figurek LEGO wyprodukowanych na przestrzeni 35 lat, przyglądając się wyrazom twarzy, jakie prezentują plastikowe ludziki. Skrupulatnie je fotografowali, a następnie pokazywali respondentom pytając o to, jaką emocję dana buzia wyraża. Wyróżnili w ten sposób sześć podstawowych grup: pogardę, pewność siebie, troskę, strach, szczęście i gniew. Okazało się, że im nowsze figurki, tym częściej respondenci dostrzegali na ich obliczach negatywne emocje.
Badacze zauważyli, że różnorodność emocji wyrażanych przez ludziki w ostatnich 20 latach bardzo się zwiększyła. Wciąż jednak dominują uczucia szczęścia i złości, przy sporym wzroście udziału tego ostatniego. Co ciekawe, jeden z badaczy przyznał w rozmowie z “Guardianem”, że wypuszczane na rynek kolekcje tematycznych, takie jak Gwiezdne Wojny czy Harry Potter, coraz częściej zogniskowane są wokół idei konfliktu, najczęściej sił dobra ze złem.
– Dzieci wychowujące się na dzisiejszych zabawkach LEGO zapamiętają nie tylko uśmiechnięte buźki, ale także strach i gniew malujące się na twarzach figurek – konkluduje swoją naukową publikację trójka badaczy.
Dzieci jak dorośli
Antropolog kultury i dyrektor Muzeum Zabawek i Zabawy w Kielcach Maciej Obara podkreśla w rozmowie z naTemat, że choć zabawki są tak stare jak sama ludzkość, to naukowa refleksja na ich temat ma relatywnie krótką historię. – Skłonność do zabawy stała się przedmiotem systematycznej analizy mniej więcej sto lat temu. O tym, co działo się wcześniej, wiemy niewiele – brakuje świadectw, źródeł, badań – podkreśla.
Dlatego też zdaniem Obary o ewolucji zabawek na przestrzeni czasu trzeba wypowiadać się z dużą dozą ostrożności: nie można z całą pewnością powiedzieć, że dziś stały się one znacznie bardziej brutalne czy przerażające, niż przed wiekami. Jednocześnie jednak marketingowa machina stojąca za branżą zabawkarską często gra na skrajnych emocjach wiedząc, że to, co wyraziste, kolorowe, dosadne, dobrze się sprzedaje.
Obara podkreśla, że zabawa od zawsze pełniła funkcję edukacyjną, wprowadzającą dzieci w świat dorosłych, w pewnym więc sensie treść dziecięcych zabaw i forma zabawek odzwierciedlają reguły, wedle których funkcjonuje także “dorosłe życie”. Komercja, sensacja, tabloidyzacja – te zjawiska rzutują także na najmłodszych.
– Dziś produkcję zabawek poprzedza analiza rynku, badania panelowe sprawdzające, co “chwyci”. Później doprowadza się to do ekstremum, opakowuje w jakąś historyjkę i wypuszcza na rynek – mówi Obara. Wobec kolekcji popularnych wampirzych laleczek mieszkających w trumnach, o których mówi w rozmowie z nami Obara, niewinny dryf LEGO w stronę gniewnych czy złośliwych buziek wydaje się ostoją starego, dobrego podejścia do zabawek.
Złe emocje? Nie takie złe
Zdaniem Marka Jankowskiego z magazynu “Branża dziecięca” stwierdzenie, że zabawki są coraz bardziej brutalne i nasycone konfliktem, agresją i przemocą, jest nieprawdziwe. Podkreśla on, że w konsekwencji badań nad wpływem na dziecięcą psychikę np. zabawkowej broni, wielu producentów konsekwentnie eliminuje przemoc ze swoich produktów. Zauważa również, że większa różnorodność emocji obecnych na twarzach figurek LEGO nie musi być wcale interpretowana jako negatywne zjawisko.
– Takie figurki nie muszą wcale “uczyć” złych emocji, ale pomagać je dostrzegać, rozpoznawać, nazywać. Duża tu rola rodziców, którzy w rozmowie z dzieckiem mogą rozbudzić jego wrażliwość, pytając, dlaczego ludzik jest smutny, na kogo może być zły, co może myśleć, itd. – zapewnia Jankowski. W jego ujęciu bohater dziecięcej zabawy o skwaszonej minie może więc stać się swoistym pośrednikiem między dzieckiem a dorosłym, ułatwiając proces uczenia się i rozmawiania o emocjach.
Marta Marzec, psycholog dziecięcy, również daleka jest od stwierdzenia, że obcowanie dziecka z “gniewnymi” zabawkami jest dla jego rozwoju jednoznacznie gorsze od kontaktu tylko z postaciami uśmiechniętymi. – Dzięki takim zabawkom łatwiej zrozumieć różne emocje i ich odmienne odcienie – tłumaczy. Zwraca jednak uwagę, że twarze pluszaków czy plastikowych ludzików mogą mieć na dzieci wpływ na tej samej zasadzie, co oblicza żywych ludzi.
– Dorastanie wśród ponurych i milczących ludzi rzutuje na przyszłą konstrukcję psychiczną człowieka. Podobny wpływ mogą mieć agresywne, smutne, czy groźne zabawki. Wszystko to w niezauważalny sposób kreuje świat dziecka – mówi Marta Marzec.
Wydaje się więc, że ciekawe badanie dotyczące figurek LEGO nie jest jeszcze powodem, by bić na alarm. Wielość emocji sportretowanych na twarzach zabawek nie jest sama w sobie zła, a nawet może być uznawana za przydatną z punktu widzenia rozwoju najmłodszych. Z całą pewnością LEGO nie idzie też w awangardzie producentów, którzy walczyliby o rynek za pomocą szokowania przemocą czy strachem.
Przed wydawaniem pochopnych ocen ostrzega też Maciej Obara z Muzeum Zabawek i Zabawy, przypominając, że nie mamy przecież pojęcia, jak okrutnymi czy strasznymi zabawkami bawili się najmłodsi w czasach starożytnej Grecji czy Egiptu. Może więc wcale nie jest tak źle?
Trudno nie zastanawiać się, jaki wpływ na sposób, w jaki dzieci się bawią, może mieć fakt odejścia od pozytywnych wyrazów twarzy w stronę tych wyrażających negatywne emocje. Docenić jednak trzeba, że jak dotąd LEGO nie wyprodukowało żadnych stricte militarnych kolekcji. CZYTAJ WIĘCEJ
Maciej Obara
dyrektor Muzeum Zabawek i Zabawy w Kielcach
Jeśli świat dorosłych kręci się wokół konfliktu, szoku i sensacji, trudno się dziwić, że nie inaczej jest w świecie dziecięcych zabawek.