Anne Applebaum zastanawia się, dlaczego program PRISM budzi tak duże kontrowersje
Anne Applebaum zastanawia się, dlaczego program PRISM budzi tak duże kontrowersje Fot. Piotr Bernaś / AG

Na początku czerwca świat dowiedział się o istnieniu programu PRISM, dzięki któremu amerykańskie służby mają dostęp do danych zgromadzonych m.in. na serwerach firm Goggle, Yahoo, Microsoft, Facebook, Apple i Skype. "Bardzo staram się zrozumieć, dlaczego wszyscy są zszokowani – zszokowani! – doniesieniami mówiącymi, że rząd Stanów Zjednoczonych pomaga sobie przepływami danych, które generują Google, Facebook i Twitter" – napisała Anne Applebaum.

REKLAMA
Anne Applebaum zasugerowała na łamach tygodnika "The Spectator", że aktywność internautów od dawna śledzą sieciowi giganci. Świadczyć mają o tym chociażby wyskakujące na różnych stronach reklamy, które zadziwiająco dobrze pasują do wyszukiwanych wcześniej, np. na Facebooku, treści. Fakt ten nie wywołuje jednak ogólnoświatowego poruszenia.
– Jeśli nie przejmujemy się tym, że korporacje wykorzystują nasze dane, żeby zarabiać, dlaczego przejmujemy się, kiedy rząd Stanów Zjednoczonych robi to samo, by łapać terrorystów? – pyta publicystka.
Applebaum zauważyła przy tym, że internautom przyglądają się nie tylko amerykańskie służby. Niedawno minister spraw wewnętrznych Wielkiej Brytanii oświadczyła, że z sieci usunięto 5,5 tysiąca radykalnych treści, które przypominały wypowiedzi islamskiego zamachowca z Bostonu Dżochara Carnajewa. Dziennikarka wątpi, by treści te odnaleziono, posługując się tylko wyszukiwarką Google.

Czytaj także:


Amerykański Wielki Brat większy niż sądzono. FBI ma dostęp do naszych danych w Google, Microsofcie i na Facebooku

źródło: The Spectator