"Szalejący poseł PiS" – tak o Adamie Hofmanie pisze dzisiejszy "Super Express" publikując film, na którym widać ewidentnie niedysponowanego polityka PiS zataczającego się po ulicy w Elblągu. Reakcja? Zamiast krytyki zaskakująca wyrozumiałość. Bo "poseł też człowiek", a Hofman "swój chłop" i "Polak z krwi i kości".
"Elbląg, piątek 14 czerwca, kilka minuto przed godziną 23. Na ul. Świętego Ducha w centrum miasta wytacza się znany poseł Prawa i Sprawiedliwości. W towarzystwie znajomego chwiejnie kroczy po wybrukowanej starówce. Ma wyraźne problemy ze stawianiem kroków" – relacjonuje w sensacyjnym tonie "Super Express", dając do zrozumienia, że zachowanie rzecznika PiS powinno wzburzyć i ściągnąć na polityka gromy krytyki.
Reakcja jest jednak dokładnie odwrotna. Zamiast ganić, internauci i komentatorzy w większości bronią Hofmana i dziwią się, skąd tyle szumu. "Pokazał twarz normalnego faceta", "Myślałem, że sztywniak na maxa, a to taki news. Facet z krwi i kości", "Znając polskie realia jeszcze na tym zyska: swój chłop!" – takie głosy można przeczytać na Twitterze.
Ocieplanie wizerunku
Przypadek Hofmana to w gruncie rzeczy kolejny dowód na to, że alkohol plus polityka nie zawsze równa się tragedia. Wręcz przeciwnie. W komentarzach pół żartem, pół serio, o wysokoprocentowym ocieplaniu wizerunku, jest sporo prawdy. – Jeżeli ktoś jest sztywniakiem, zbyt kryształowym i odległym, trzymającym ludzi na dystans, to jemu taka wpadka może pomagać. Wtedy postrzegany jest jak sąsiad, który też czasem może pozwolić sobie na takie sytuacje. To zresztą nie dotyczy tylko alkoholu. Wpadki Bronisława Komorowskiego też miały mu zaszkodzić, ale w sumie pokazały jego ludzką twarz i bardziej pomogły – komentuje w rozmowie z naTemat dr Norbert Maliszewski, specjalista ds. wizerunku politycznego.
Maliszewski nie zgadza się jednak z tymi, którzy do grupy sztywniaków zaliczają Hofmana. – On jest bulterierem PiS, a takim potrzeba powagi. Wielu wyborców nie będzie go postrzegać jak sąsiada, Polaka z krwi i kości, ale jako tego, który nie potrafi się kontrolować – dodaje.
Z kolei dr Sergiusz Trzeciak, politolog z Collegium Civitas, podkreśla, że reakcja zależy od tego, gdzie i jak polityk przesadza z alkoholem. – Na pewno w polskiej specyfice leży większa tolerancja dla tego typu przypadków. Ale o ile w przypadku lekko podchmielonego polityku jest ona duża, o tyle w przypadku posła, który leży upity na korytarzu sejmowym, a zdarzały się takie sytuacje, już niekoniecznie. Oczywiście każdy widoczny kontakt polityka z alkoholem wiąże się z docinkami i żartami – stwierdza.
Swój chłop Kwaśniewski
W tym temacie ma coś do powiedzenia były prezydent Aleksander Kwaśniewski. "Choroba filipińska" dopadała go kilka razy, a ostatnio podczas jednej z konferencji Europy Plus. Czy przygody z alkoholem rzeczywiście mu zaszkodziły? Odpowiedzi po części dostarcza chociażby sondaż z 2007 roku, kiedy TNS OBOP zapytał Polaków, jakie określenia najlepiej charakteryzują czołowych polityków. Kaczyński był "uparty jak osioł", Tusk "zimny jak lód", a Kwaśniewski "swój chłop". Po prostu najbardziej przypominał zwykłego obywatela z wszystkimi jego wadami.
"Byłemu prezydentowi zdarzały się gafy. Widzieliśmy go w różnych sytuacjach i rzeczywiście sprawia wrażenie sympatyczniejszego i bardziej otwartego" – tłumaczyła przy okazji badania dr Anna Materska-Sosnowska z Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego.
– A poza tym Aleksander Kwaśniewski należy do polityków, którym się wiele wybacza. Wspomniane incydenty nie zrujnowały mu wizerunku – dodaje Trzeciak.
Biskupowi wolno, politykowi też?
Podobne komentarze pojawiły się przy okazji alkoholowych ekscesów arcybiskupa Sławoja Leszka Głodzia. Pod naszymi tekstami internauci pisali, że przeciętnego Polaka nie oburza przypadłość duchownego, bo sam za kołnierz nie wylewa, więc dlaczego nagle miałby protestować. Głódź też swój chłop, a że w sutannie…– Dla przeciętnego człowieka nie ma znaczenia, że biskup jest pijakiem – podsumował w rozmowie z naTemat dziennikarz "Polityki" Jacek Żakowski.
Czy ma więc znaczenie, że posłowi też się zdarza grubsza przygoda z alkoholem? Nie. Oczywiście pod warunkiem, że nie zatacza się po sejmowych korytarzach jak Ludwik Dorn, nie bełkocze do kamery jak Elżbieta Kruk i nie myli samochodów pod Sejmem jak Andrzej Pałys.
Chociaż go nie lubię, uważam, że ma prawo do prywatności, w tym i napicia się wódki. Tym bardziej, że nie wypełniał w tym momencie obowiązków publicznych.
Bolesław Piecha
senator PiS dla naTemat
Wieczorowa pora, poseł Hofman po pracy, nie wiem, co tutaj niestosownego. Nie można być cenzorem życia prywatnego posłów .