Część polskich hodowców zwierząt dogadała się z weterynarzami i stworzyli niemal mafijny system – alarmuje TVN24. Telewizja ujawniła proceder, w którym hodowcy pompują swoje zwierzęta antybiotykami. Leki miały być sprowadzane z Chin i nie znajdowały się w żadnym rejestrze.
Hodowcy faszerowali antybiotykami wszystkie zwierzęta: od kurczaków, przez świnie, aż do krów. Cwani rolnicy używali tych leków po to, żeby zwierzęta szybciej rosły przy jednoczesnym mniejszym zużyciu paszy. Celem takiego działania był, oczywiście, łatwy zysk. Jak opisuje TVN24, część z nich stworzyła z weterynarzami "quasi-mafijny układ".
Sprawę ujawnili dziennikarze programu "Uwaga". Jedna z jego dziennikarek miesiącami wnikała w środowisko hodowców, proponując im kupowanie antybiotyków. Z reportażu telewizji wynika, że niektórzy hodowcy chcieli kupować leki na kilogramy, na beczki, hurtem. – Bez tego się już nie obejdzie. Dajemy leki cały czas – mówił jeden z rolników.
Dziennikarka "Uwagi" podkreśliła, że z 25 gospodarstw, w których była, tylko w jednym została pogoniona. Cała reszta była wyraźnie zainteresowana antybiotykami. Problem w tym, że leczenie takimi antybiotykami mogą zlecać tylko weterynarze i muszą ewidencjonować przebieg takiej kuracji.
Niestety, na czarnym rynku bardzo łatwo jest kupić takie antybiotyki, między innymi metronidazol, który ma działanie rakotwórcze. Hodowcy często też sprowadzali leki niezarejestrowane w Polsce, na przykład z Chin. Jak podkreślali eksperci komentujący w TVN24 tę sprawę, jedzenie takiego pompowanego mięsa może być groźne dla ludzi.