Porywacze z Somalii zabili jej męża, a ją samą przetrzymywali przez ponad pół roku. Teraz Brytyjka Judith Tebbutt w końcu odzyskała wolność. Piraci wypuścili ją, gdy tylko otrzymali okup.
David i Judith Tebbutt odpoczywali w luksusowym kenijskim kurorcie w Kiwayu, gdy w nocy 11 września sześciu napastników wpadło do ich drewnianego domku bez drzwi. Uzbrojeni mężczyźni chwycili parę i zaczęli ciągnąć ją w kierunku czekającej na plaży motorówki.
58-letni David próbował chronić swoją niedosłyszącą żonę. Wtedy przestępcy go zastrzelili. Po chwili odpalili silnik i ruszyli na północ, w kierunku Somalii.
Bezowocne poszukiwania
Wieści o porwaniu szybko rozeszły się po całym świecie. W stan alarmu postawiono lokalną policję, a na niebezpiecznej kenijsko-somalijskiej granicy pojawili się brytyjscy komandosi. Śledczy szybko dotarli do Kenijczyka, który – rzekomo pod przymusem – pomógł nieznanym Somalijczykom w wybraniu odpowiedniego momentu na uprowadzenie Brytyjczyków. Dalsze poszukiwania nie przyniosły jednak rezultatów. W ciągu następnych kilku tygodni sytuacja stała się jeszcze bardziej dramatyczna – somalijscy bandyci uprowadzili trzy kolejne Europejki w pobliżu pogranicza. Jedna z nich, ciężko chora Francuzka, zmarła. Brytyjczycy nie chcą, by chaos w Somalii zagroził Europie. Zaatakują?
O uprowadzenie Tebbutt natychmiast oskarżono al-Szebaab – radykalną bojówkę, która włada południem Somalii. Islamiści gorąco temu zaprzeczali. Po jakimś czasie do czynu przyznała się nieznana wcześniej grupa piratów z przygranicznego miasta Ras Kamboni. Dokładne położenie Brytyjki było jednak nieznane – wiadomo było tylko tyle, że porywacze często przenosili ją z miejsca na miejsce i uważnie zacierali za sobą ślady, a Tebbutt mocno gorączkowała. - Ma problemy z mówieniem i jest w traumie. Nie chcemy jej skrzywdzić, bo nie mordujemy niewinnych kobiet, ale jeśli ktoś użyje przeciwko nam siły, zabijemy ją – powiedział somalijskiemu dziennikarzowi jeden z porywaczy.
Byle do domu
Przez kolejne miesiące brytyjskie MSZ próbowało negocjować z piratami. Londyn nigdy nie płaci okupu za swoich obywateli, żeby nie zachęcić przestępców do następnych ataków, ale rodzina Brytyjki była gotowa to zrobić. Syn Judith, Oliver, zatrudnił nawet
najemników, którzy zajęli się pertraktowaniem z Somalijczykami. Jak podają media z Wielkiej Brytanii, pieniądze zrzucono kilkadziesiąt godzin temu we skazanym przez porywaczy miejscu. Dziś rano piraci wypuścili Tebbutt, którą szybko zabrano samolotem do stolicy Kenii, Nairobi. - Bardzo się cieszę, że mnie wypuszczono, i nie mogę się doczekać, aż spotkam rodzinę i wrócę do domu – powiedziała ITV News. - Czuję się dobrze, nie torturowano mnie. Piraci starali się zapewnić mi tyle komfortu, ile tylko się dało. Gdy chorowałam, szybko dostawałam lekarstwa – dodała.
Nie wiadomo, ile pieniędzy zażyczyli sobie Somalijczycy – za parę z RPA, którą porwali w październiku, żądają 4 mln dolarów okupu. Jak podaje BBC, somalijscy porywacze przetrzymują ciągle około 230 osób, głównie marynarzy z uprowadzonych statków.