Jennifer Lawrence nie musiała się rozbierać w filmie "Poradnik pozytywnego myślenia". Czasy roznegliżowanych aktorek minęły.
Jennifer Lawrence nie musiała się rozbierać w filmie "Poradnik pozytywnego myślenia". Czasy roznegliżowanych aktorek minęły. Fot. Forum Film Poland

W wysokobudżetowych produkcjach – inaczej niż jeszcze kilka lat temu – trudno zobaczyć nagą kobietę czy scenę seksu. Dlaczego Fabryka Snów (bardziej przypominająca fabrykę rozpusty) stała się pruderyjna? Bo to się opłaca. Na filmy przepełnione seksem nie mogą przychodzić dzieci, nie chcą przychodzić kobiety, a aktorkom trzeba płacić ogromne honoraria.

REKLAMA
Amerykańskie kino odchodzi od seksu. Staje się pruderyjne, a wszystkie sceny seksu są usuwane, jeśli tylko nie są niezbędne dla fabuły filmu. Nawet grająca uzależnioną od seksu bohaterkę "Poradnika pozytywnego myślenia", Jennifer Lawrence ani razu się nie rozebrała. To spora zmiana, bo jeszcze kilka lat temu żartowano, że jeśli tylko film nie traktuje o Holocauście, to musi się w nim znaleźć rozbierana scena. I rzeczywiście, kiedy tylko kino wyzwoliło się z powojennej pruderii, zaczęło coraz śmielej pokazywać kobiece ciało. Fabuła nie dawała na to szansy? Zawsze można było wkleić do filmu scenę pod prysznicem.
Jednak jeśli jest coś, na czym filmowcy znają się lepiej niż na robieniu filmów, to jest to liczenie pieniędzy. I policzono, że epatowanie nagością wcale się w kinie nie opłaca. Przede wszystkim znacząco ogranicza widownię, do jakiej może dotrzeć film. Filmy z nagością są oznaczane jako nieodpowiednie dla nieletnich, a to spora grupa widzów. Na przepełnione seksem filmy nie chcą też przychodzić kobiety, którym nie odpowiada (i słusznie) przedmiotowe traktowanie kobiet. Twórcy najnowszego Star Treka przepraszali za umieszczenie w filmie sceny ze skąpo ubraną Alice Eve, bo kobiety oglądające film ostro protestowały przeciwko bezsensownemu użyciu urody aktorki.

Piękne, roznegliżowane aktorki nie przyciągają już nawet mężczyzn, bo ci przenieśli się do internetu w poszukiwaniu wrażeń. Teraz filmy sprzedają superbohaterowie, a nie nagie panie. Wystarczy prześledzić zestawienie najbardziej dochodowych filmów zeszłego roku. Pierwsze miejsce to The Avengers, później długo nic i kolejno: nowy Bond, nowy Batman, Hobbit i Epoka Lodowcowa. W pierwszej dziesiątce jest tylko jeden film, w którym są nieco odważniejsze sceny: to ostatnia część sagi "Zmierzch".
Nagość nie tylko zmniejsza potencjalne dochody z filmu, ale i znacząco podraża jego produkcję. Topowe aktorki znacząco podnoszą swoje gaże, jeśli mają się zgodzić na występ bez stroju. Halle Berry miała doliczyć do rachunku pół miliona dolarów za udział w rozbieranej scenie w filmie "Kod dostępu" (Swordfish).
Nad obyczajową rewolucją w Hollywood załamują ręce autorzy niegrzecznych filmów, takich jak "9 i pół tygodnia", "Niemoralna propozycja" z Robertem Redfordem i Demi Moore czy "Lolita". Reżyser tych filmów, Adrian Lyne ocenia, że teraz jego kultowe produkcje w ogóle nie mogłyby powstać. Dlatego też od kilku lat niczego nie nakręcił. Teraz na reżyserskich krzesłach wygodnie rozsiedli się tacy twórcy jak Christopher Nolan (Batman), Joss Wheldon ("The Avengers") czy Jon Favreau ("Iron Man 2"). A jeśli ktoś chce popatrzeć na nagie panie może albo pójść do wypożyczalni filmów...
Czytaj także: