
W swojej kampanii zachęcającej Polaków do ZUS-u przedstawiciele rządu wielokrotnie przekonywali, że emerytury z OFE będą „głodowe”. Powołują się przy tym na przypadki kobiet, którym OFE już wypłacają emerytury w wysokości kilkudziesięciu złotych. OFE są oburzone takimi zarzutami, bo rząd – tak jak w wielu innych przypadkach – próbuje manipulować ludźmi tak, by nakłonić ich do kochania ZUS-u. A gdzie leży prawda?
Faktycznie bowiem przeciętna emerytura z OFE w marcu wyniosła 97,54 złotych. Rok wcześniej było to raptem 89 zł. Wydaje się, że to bardzo mało. Ale to wyliczenia tylko dla kobiet, które oszczędzały w OFE raptem od 10 lat. Docelowo zaś mamy odkładać pieniądze w funduszach przez 40 lat. - Kiedy zaczynała się reforma te kobiety miały około czterdziestu paru lat, więc logiczne jest to, ze w OFE uzbierały niewiele i ta część z na emeryturę z OFE musi być niewielka – przypomina Bernard Waszczyk, analityk z Open Finance.
Kolejną rzeczą, o której trzeba pamiętać, mówiąc o wysokości wypłat z OFE, to decyzje polityków, którzy sami je zmniejszyli. - To, że emerytury są niskie, jest zasługą ministra Rostowskiego. Udział składki OFE to obecnie zaledwie 1/9 całej składki emerytalnej. Ta marginalizacja OFE nie zaczęła się teraz, tylko już w 2011r. OFE ma bardzo dobre wyniki inwestycyjne. Obecnie pierwsze wypłacane emerytury są niskie, bo ludzie mieli nieregularne okresy składkowe. Ponadto te osoby były w systemie 13 lat albo krócej. Niskie składki to niskie świadczenia. Rekapitulując, docelowe emerytury są niskie, bo 70% składki OFE odebrano – przypomina prezes OFE Nordea Banku Piotr Królikowski.
Teraz - w 2013 roku - odkładamy do OFE 2,8 proc. wynagrodzenia brutto. Reszta trafia do ZUS, który wydaje te pieniądze na wypłaty bieżących emerytur. Jednocześnie zapisuje na naszych indywidualnych kontach, ile ma nam wypłacić w przyszłości. I trzeba tutaj przywołać opinie wielu ekspertów, którzy przypominają, że w ZUS-ie nasze „pieniądze” to tylko pusta obietnica. Ich wypłacanie jest bowiem uzależnione od liczby osób pracujących, a tych będzie z biegiem lat ubywać, za to emerytów – przybywać. Nawet Jarosław Gowin stwierdził w dzień ujawnienia raportu o OFE na antenie TVN24, że pieniądze w ZUS-ie nie są realne.
Pieniądze w OFE są realne, w ZUS-ie są tylko obietnice. (…) Występuję w obronie oszczędności milionów Polaków. Jestem przeciwny przekierowaniu pieniędzy do ZUS. Moje wątpliwości są podzielane przez sporą część posłów PO. Takie rozwiązanie odkłada tylko problem w czasie.
Podobną opinię wyraża ekspert serwisu Bankier.pl Piotr Lonczak. - Przede wszystkim należy podkreślić, że OFE jest zorientowane na inwestowanie, a ZUS na konsumowanie. W ten sposób OFE wspiera wzrost gospodarki w długim horyzoncie poprzez zasilanie przedsiębiorstw w kapitał na rozwój. Ten rozwój musimy widzieć jako nowe miejsca pracy oraz lepszej jakości produkty, które podnoszą poziom dobrobytu w naszym kraju. Z kolei ZUS ze względu na fakt, że jedynie finansuje konsumpcję, osłabia fundamenty wzrostu gospodarczego. OFE nie jest idealnym rozwiązaniem, lecz gromadzenie pieniędzy w ZUS jest zdecydowanie bardziej szkodliwe dla naszej gospodarki – mówi nam Lonczak.
Specjaliści, gdy mowa o emeryturach z OFE, nie mają też złudzeń co do tego, że trudno dzisiaj ocenić ile za kilkanaście lat wypłacą nam fundusze. Politycy więc, stwierdzając, że "OFE będą wypłacać niskie emerytury", formułują te opinie bezpodstawnie. Bo, po pierwsze, jak przypomina Ewa Lewicka, doradca z Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych, OFE nie przynoszą strat, a jedynie zyski.
Ekspertka zarazem krytycznie ocenia plan rządu na „dobrowolność” wyboru między OFE i ZUS-em. - To nie wybór a wysiłek, jaki każdy obywatel będzie musiał wykonać, by pozostać w systemie. To pułapka. To, co chce zrobić Rostowski, to po prostu skok na kasę – podkreśla doradca z IGTE.

