„Są jak sępy czyhające na ciało”, powiedziała o dziennikarzach czekających pod szpitalem Makaziwe w Pretorii najstarsza córka Nelsona Mandeli. W związku z tym, że stan zdrowia przywódcy walki z apartheidem się pogorszył, media są przygotowane na najgorsze. Mają już umówionych rozmówców, przygotowane filmy i archiwalne przemówienia. W tym świecie to nic niezwykłego. Podobnie było, kiedy odchodził Jan Paweł II. Każdy chce być jak najlepiej przygotowany do takich wydarzeń.
Pod szpitalem w Pretorii, w którym leczony jest Nelson Mandela koczują setki dziennikarzy z całego świata. Podobno za każdym razem, kiedy były prezydent RPA choruje, kilkudziesięcioro przedstawicieli mediów z Stanów Zjednoczonych przylatuje do RPA. W jednym celu. Ogłosić śmierć człowieka, który jest symbolem pokonania apartheidu. Mandela jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych osób na świecie, więc każdy chce wykonać swój obowiązek, czyli poinformować o jego odejściu, jak najszybciej.
Południowoafrykański dziennikarz Rian Malan ostatnio w swoim blogu na stronie „The Spectator” ujawnił część praktyk kolegów po fachu. Amerykańskie stacje telewizyjne już wkupiły się w łaski najważniejszych mieszkańców Qubu, rodowej wsi Mandeli. To tam po śmierci odbędzie się pogrzeb byłego prezydenta. Chcą załatwić sobie najlepsze miejsca do filmowania. Do tego w każdej chwili jego przyjaciele, eksperci i część członków jego rozległej rodziny za „drobną” opłatą są gotowi wystąpić w telewizji i porozmawiać o odejściu tego wielkiego człowieka.
Media od wielu lat były gotowe na śmierć Jana Pawła II, a także a po tym na kolejne konklawe. Podobnie było w przypadku odejścia Benedykta XVI. Choć nikt nie spodziewał się jego abdykacji, to informacje podsumowujące jego pontyfikat oraz lista ewentualnych następców od lat czekały na opublikowanie. Teraz, ze względu na wiek obecnego papieża, media są gotowe na to, że w każdej chwili może odejść.
W przypadku Jana Pawła II to w zależności od rodzaju mediów, każdy na swój sposób był przygotowany. Stacje telewizyjne i radiowe od dawna miały swoich stałych korespondentów w Watykanie. W każdej chwili byli gotowi zareagować. Już dużo wcześniej szefowie stacji telewizyjnych wyznaczyły osoby do obsługi tego wydarzenia. Ci prezenterzy, operatorzy i producenci wiedzieli, że w każdej chwili mogą zostać zmuszeni do wylotu. Dlatego niektórzy z nich zawsze wychodzili z domu z paszportem w kieszeni. Tak na wszelki wypadek, by nie zostać zaskoczonym.
- Na dwa miesiące przed śmiercią Jana Pawła II wyjechałem do Rzymu, bo jego stan się pogorszył - wspomina Tomasz Machała, który wówczas pracował w Telewizji Polsat. - Szef operatorów Marcin Zdanowicz, który był tam ze mną, dodatkowo obchodził Rzym. Chciał znaleźć odpowiednie miejsce do prowadzenia relacji z konklawe. Jak się okazało, trochę późno się za to zabrano. Wszystkie miejsca od dawna zostały wykupione. W końcu Marcinowi udało się znaleźć miejsce na barce na Tybrze, skąd później pracowaliśmy – wspomina Machała.
Wszystkie media są przygotowane na śmierć znanych osób. Jeśli jest to ktoś starszy, lub schorowany to wiadomo, że stosowna informacja na czeka na opublikowanie. Stacje telewizyjne od dawna mają czarno-białe materiały gotowe do emisji. Mają też pięciominutowe przebitki, tak by móc pokazać o kim prezenter mówi. Media są gotowe na każdą sytuację.
Ale zdarza się, że i one zostają zaskoczone. Tak było w przypadku śmierci Michaela Jacksona. Nikt nie spodziewał się, że „Król Popu” umrze tak nagle. Na dodatek informacja o tym dotarła do Polski tuż przed zamknięciem wydań gazet. W ostatniej chwili redaktorzy musieli zmieniać układ pierwszych stron swoich pism, by stosownie poinformować o tym świat.
Choć niektórych te praktyki mogą dziwić, a innych obrzydzać, to gotowość na czyjąś śmierć ma sens. Pokazuje to chociażby przykład z Wielkiej Brytanii z 2002 roku. Peter Sissons, jeden z starszych dziennikarzy stacji BBC jako pierwszy poinformował rodaków o odejściu Królowej Matki - Elżbiety. Jednak mimo olbrzymiego doświadczenia prezenter popełnił olbrzymie faux pas. Sissons wystąpił na wizji w szarym garniturze i bordowym krawacie. Po tym zajściu do stacji napłynęło mnóstwo skarg. Sytuację stacji pogorszył fakt, że prezenterzy rywalizującej z BBC telewizji ITV mieli na sobie czarne garnitury i krawaty.
Od tego czasu główna brytyjska stacja telewizyjna zmieniła swoją politykę. Do tego stopnia, że dokładnie wiedzą, jak mają się zachować w obliczu śmierci Królowej. Nagrano dla dziennikarzy filmik instruktażowy, na którym jest nawet inscenizacja relacji spod Pałacu Buckingham. Do tego jeszcze BBC zaplanowało już ramówkę na kolejnych dwanaście dni po śmierci, czyli aż do pogrzebu monarchini. W tym czasie wiadomo już, że nie zostaną wyświetlone żadne programy komediowe.
W obecnych czasach śmierć może zaskoczyć wszystkich, tylko nie media. Te od dawna są na nie przygotowane. Dziennikarze wiedzą co i jak mają powiedzieć. To tylko kwestia czasu, kiedy poinformują o tym świat. Dewizą zakonu kamedułów jest „Memento mori”, czyli pamiętaj o śmierci. To chyba najlepszy komentarz do przygotowań mediów.