Na sporze wokół poparcia reformy emerytalnej przez PSL zyskują wszyscy poza SLD uważa Mariusz Staniszewski w dzisiejszej "Rzeczpospolitej". Jego zdaniem dzięki stanowi napięcia jaki wytworzył się wokół całej sprawy liderzy największych partii mogą scementować swoje szeregi i uciszyć wewnętrzną opozycję. Z kolei w "Gazecie Wyborczej" czytamy całą historię sporu, który wybuchł na początku tygodnia.
Kiedy we wtorek po południu stało się przesądzone, że Donaldowi Tuskowi nie udało się porozumieć z Waldemarem Pawlakiem w sprawie kształtu zmian w systemie emerytur od razu pojawiły się głosy, że to przedwyborcza gra tego drugiego. We wrześniu ludowcy wybiorą nowego prezesa a reelekcja obecnego wicepremiera nie jest taka pewna. Szeregowi członkowie zarzucają mu zbytnią uległość wobec większego koalicjanta, nie pomaga też grudniowa decyzja ministra finansów nakazująca PSL-owi zapłacenie całe 20-milionowej kary za błędy w rozliczeniu wydatków z wyborów w 2001 roku.
Dominujący jest jednak pogląd, że kiedy Pawlak pokaże członkom swojej partii, że potrafi być twardym negocjatorem a Tusk zgodzi się na częściowe ustępstwa w koalicji na nowo zapanuje spokój. Zdaniem red. Staniszewskiego obecne zamieszanie nie jest jednak tak wielkim kłopotem jak mogłoby się to wydawać. Lista korzyści jest dość długa: zarzewia buntu, które tlą się w PO od wyborów zostały przygaszone, ponieważ wszyscy posłowie tej formacji muszą zajmować się teraz przetrwaniem koalicji a nie wewnętrznymi rozgrywkami. Zyskuje też Pawlak, który pokazując nieustępliwość znacząco zwiększa swoje szanse w wyborach na prezesa partii.
Gdyby jednak koalicja się rozpadła i czekałyby nas przyspieszone wybory umocni się władza Jarosława Kaczyńskiego. W PiS zbliżają się wybory władz lokalnych a w czasie kampanii przed elekcją do parlamentu rośnie znaczenie centrali - to przecież prezes ustala kształt list wyborczych. Spór z PO-PSL to także wielka szansa dla nieokrzepłego jeszcze Ruchu Palikota. Znane dotychczas z happeningów ugrupowanie ma szansę pokazać, że jest poważnym i merytorycznym partnerem. To chyba stąd wzięła się wczorajsza informacja o rzekomym spotkaniu Tusk-Palikot. Informacja zdementowana po chwili przez Pawła Grasia. Jedynie SLD nie ma nic do ugrania - jest zbyt małym klubem by być alternatywą dla PSL. Poza tym stanowczo sprzeciwia się pomysłom Tuska.
Wydawało się, że już się dogadali
PSL od początku było sceptyczne kształtowi reformy zaproponowanemu przez Platformę i przedstawiało kolejne alternatywne warianty. Ostatecznie liderzy obu partii spotkali się w poniedziałek po południu w asyście Jacka Rostowskiego, ministra finansów i Władysława Kosiniaka-Kamysza, szefa resortu pracy i polityki społecznej. W "Gazecie Wyborczej" czytamy, że Pawlak miał przełknąć gorzką pigułkę jaką było odrzucenie pomysłu by wiek emerytalny podnieść "na dwa takty" - o dwa lata dla kobiet i mężczyzn teraz a w kolejnej kadencji ewentualnie zrównać go do poziomu do 67 lat.
By uratować twarz wicepremiera Tusk miał się zgodzić na proponowane przez ludowców tzw. częściowe emerytury - na krótko przed osiągnięciem wieku emerytalnego państwo miałoby wypłacać, to kwestia dalszych uzgodnień, emeryturę liczoną od 30 do 50 procent zebranego kapitału. Poza tym PO zgodziło się by z budżetu płacić składki za urlopy wychowawcze dla części kobiet oraz subwencjonować przedszkola. Wydawało się, że do kompromisu jest bliżej niż dalej, Centrum Informacyjne Rządu poinformowało nawet że następnego dnia (we wtorek) odbędzie się wspólna konferencja prasowa liderów. Jednak we wtorek doszło do kolejnego spotkania, tym razem w cztery oczy.
- Zrozumiałem, że Pawlak nie jest skłonny do żadnego kompromisu, skoro zakwestionował wieczorem to, co udało się wynegocjować - tak, według cytowanego przez GW ministra miał powiedzieć Tusk po tym spotkaniu. - Cóż, spotkał się ostry chłopak z Kaszub z ostrym chłopakiem z polskiej wsi i wyszło tak jak wyszło - żartował wewnątrzpartyjny konkurent prezesa Jarosław Kalinowski. Jak relacjonują zgodnie politycy koalicji ostatnimi czasy liderzy "działają sobie na nerwy" i z Pawlakiem powinien negocjować Grzegorz Schetyna lub Rafał Grupiński. Wydaje się jednak, że koalicjanci się dogadają - poparcie sondażowe PO jest znacznie niższe nisz kilka miesięcy temu a PSL jak zwykle balansuje w granicach progu wyborczego i nie ma pewności, że znalazłoby się w nowym parlamencie.