Minister Sikorski, który ostatnio w Radiu Zet potwierdził, że chce zburzenia Pałacu Kultury i Nauki znalazł się pod Twitterowym ostrzałem publicystów. Co prawda tematyka "ostrzału" nieco inna, ale wciąż ze Związkiem Radzieckim w tle. Budowa drugiej linii metra okazała się dobrym powodem do dyskusji o poradzieckim pomniku w Warszawie.
Z tym może być ciężko, bo jego obecność reguluje prawnie polsko-rosyjska umowa sprzed osiemnastu lat. W takiej sytuacji ich naturalnym sojusznikiem wydawałby się Radosław Sikorski - miałby możliwość usunięcia z Polski kolejnej sowieckiej pozostałości. Jeżeli jednak na niego liczyli, to... mocno się przeliczyli. Przynajmniej na razie. Minister deklaracji unika, a jak już odpowiada to wymijająco.
Zaczęło się kilka dni temu: "Panie Ministrze, skoro nadal chce Pan zburzenia PKiN, to jakie jest Pana stanowisko w sprawie pomnika "Czterech Śpiących"?" - zagadnął na Twitterze komentator Faktu, Łukasz Warzecha.
I cisza. Po dwóch dniach kolejna próba i znowu bez odpowiedzi.
Zapytaliśmy Łukasza Warzechę skąd to nagłe zainteresowanie pomnikiem. "Przy okazji budowy metra powrócił temat przesunięcia pomnika, który ciągnął się od wielu lat. To tak naprawdę ostatni - poza obiektami o charakterze cmentarnym - pomnik, który przypomina sowiecką okupację. O sprawie pisałem już wielokrotnie. Teraz odniosłem się akurat do Radosława Sikorskiego, bo on sam ostatnio potwierdził swoje zdanie w sprawie Pałacu Kultury i Nauki. To nie jest tak, że dokuczam ministrowi, bo dokuczać można kolegom w szkole" - wyjaśnia dziennikarz.
Okazuje się jednak, że minister choć nie odpowiada, to Tweety czytuje. "Po Pańskim zapytaniu kazałem sprawdzić stan prawny tej sprawy, regulowanej umową polsko-rosyjską o miejscach pamięci" - tweetuje minister, jednak szczegółów wciąż brak.
Brak konkretnego stanowiska uruchomił również innego publicystę, Cezarego Gmyza. "Bravo. Ale jakie jest Pańskie zdanie w sprawie „czterech śpiących”? To nie jest nagłe ciśnienie w kwestii pomnika, bo w sercu stolicy kilkadziesiąt lat stoi symbol sowieckiej dominacji".
Ale o jaki pomnik chodzi?
Pomnik poświęcony polsko-rosyjskiemu braterstwu broni jest pierwszym pomnikiem powstałym po II wojnie światowej w Warszawie. Do tej pory można go było zobaczyć na Placu Wileńskim (Praga Północ) na rogu Al. Solidarności i ul. Targowej. Odsłonięto go 18 listopada 1945 roku przed ówczesną siedzibą rządu.
Przysłowiowych "dwóch na jednego to banda łysego" odniosło skutek. Minister Sikorski publicystom "odpowiedział"... "odpowiem, gdy w Smoleńsku już powstanie pomnik ofiar katastrofy". To dość stonowane stanowisko w porównaniu z deklaracjami w sprawie "zburzenia Pałacu Kultury i Nauki". Czy Radosław Sikorski obawia się "zemsty" Rosjan, którzy po usunięciu pomnika "Czterech Śpiących" nie postawiliby w Smoleńsku monumentu upamiętniającego katastrofę z 10 kwietnia? Całkiem możliwe.
O dziwo, Łukasz Warzecha rozumie obawy ministra. "Pytanie tyko czy pomiędzy tymi dwoma pomnikami jest jakiś związek? Moim zdaniem nie. Tworzenie takiego połączenia, stawia na jednej płaszczyźnie pomnik utrwalający totalitaryzm z pomnikiem upamiętniającym katastrofę. Tych dwóch sytuacji nie można porównywać".
Pozostaje czekać, a jak zauważa Cezary Gmyz w takim przypadku odpowiedzi prędko się nie doczekamy.
Czy Radosław Sikorski obawia się "zemsty" Rosjan, którzy po usunięciu pomnika "Czterech Śpiących" nie postawiliby w Smoleńsku monumentu upamiętniającego katastrofę z 10 kwietnia? Całkiem możliwe