Poznajemy właśnie przedsmak tego, co czeka nas za kilka lat. W tej chwili nasz kolarz Michał Kwiatkowski jest w czołówce Tour de France. Zdobył koszulkę najlepszego młodzika, ale wkrótce może ją zamienić na żółtą lidera. Eksperci mówią, że za parę lat może być najlepszym kolarzem świata. To spowoduje, że zapomnimy o Małyszomanii. Czeka nas szał za sportem na dwóch kółkach!
Co do tego nie ma wątpliwości. Czeka nas rewolucja Kwiatowa, która obiegnie całą Polskę. Tak uważają eksperci. Każdy z nas będzie chciał być „Flowermanem”. Gdyby nie sukcesy polskich tenisistów na Wimbledonie, to głośniej byłoby o osiągnięciach Michała Kwiatkowskiego. 23-letni mistrz Polski w tej chwili jest najlepszym młodzieżowcem na Tour de France, i walczy o status lidera. Jednak to tylko przedsmak tego, co czeka nas w przyszłości.
- Kwiatkowski to przyszły mistrz świata i olimpijski – uważa Olgierd Kwiatkowski, dziennikarz sportowy Gazety Wyborczej. - To taki typ kolarza, który idealnie nadaje się do wygrywania wyścigów jednodniowych, lub tygodniowych. Trzeba jeszcze pamiętać, że to młody kolarz. Ma dopiero 23-lata. Najlepszy wiek w tym sporcie to trzydziestka. Skoro już teraz zbliża się do czołówki, to co tu dopiero powiemy za kilka lat – uważa dziennikarz.
Urodzony zwycięzca
Ludzie w środowisku mówią, że Kwiatkowski to urodzony zwycięzca. Ma mentalność mistrza. Od najmłodszych lat wygrywał różne wyścigi. Jest mistrzem świata i Europy juniorów. Rok temu był drugi w klasyfikacji generalnej Tour de Pologne. Do zwycięstwa zabrakło mu pięciu sekund. W tym roku pokazuje się z najlepszej strony. Jednak o jego talencie środowisko kolarskie wiedziało od lat.
- Już na Mini Tour de Pologne się wyróżniał – opowiada Czesław Lang, organizator największego wyścigu kolarskiego w Polsce. - Dopiero się rozwija, więc najlepsze lata przed nim. Ma wszelkie predyspozycje do zostania jednym z najlepszych kolarzy świata. Ma smykałkę do ścigania się. Od początku dąży do celu, jakim jest dojazd do mety w czołówce – mówi Lang.
Jeśli chodzi o karierę kolarską to, Kwiatkowski lepiej trafić nie mógł. Pochodzący z Działynia kolarz znalazł się w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Toruniu. Eksperci mówią, że nie ma lepszego miejsca w kraju do rozwijania talentu. Nie tylko on się ścigał w rodzinie. Mówi się, że jego brat był podobnie utalentowany. Jednak zrezygnował z kolarstwa. Natomiast Kwiatkowski po sukcesach juniorskich zrobił krok w kierunku seniorskiej kariery. Wyjechał zagranicę
- Tam przeszedł szkołę życia – uważa Kwiatkowski. - We Włoszech i Hiszpanii dostał w kość. Zawsze ciężko dokonuje się tego przejścia z juniorów do seniorów. Jednak widać było jego potencjał. Omega Pharma-Quick Step [jego tean - przyp. red] nie bała się na niego postawić. Dziś jeździ w jednym teamie z takimi kolarzami, jak Mark Cavendish, czy Sylvain Chavanel. Obu się wymienia jako potencjalnych zwycięzców Le Tour. Tymczasem w tym tygodniu najgłośniejszym nazwiskiem w tej grupie to Kwiatkowski– mówi dziennikarz.
Oczko w głowie szefów swojego teamu
O tym, jakie znaczenie ma w swoim teamie, wystarczy przykład z tegorocznych Mistrzostw Polski. Jako jedyny kolarz miał własny samochód i trenera-masażystę, którego przysłali jego belgijscy szefowie. Wszyscy inni jeździli na własną rękę. Tak więc, nic dziwnego, że dwa tygodnie temu został mistrzem kraju.
- Omega jest niezwykle dumna z tego – mówi Maciej Stolarczyk z eurosport-onet.pl. - Każdy mistrz kraju, czy świata startuje w koszulce swojego kraju. Szefowie jego teamu specjalnie mu przygotowali taką koszulkę z wielkim orłem. Super się w niej prezentuje. Ale sądzę, że inna koszulka przebije się do świadomości fanów. Ostatnio na mistrzostwach Polski zauważyłem kilka osób w t-shirtach z logiem Supermena, tyle że zamiast „S” była literka „F” - mówi Stolarczyk.
„F” jak „Flowerman”. Pod taką ksywą znany jest Kwiatkowski w świecie kolarskim. Nadali mu ją całkiem przypadkowo komentatorzy Eurosportu, kiedy „Kwiatek” startował w wyścigu dookoła Turcji. Kiedy dziennikarze innych krajów pytali się Polaków, jak jest po angielsku Kwiatkowski, doszli do wniosku, że chyba „Flowerman”. Dziś wszyscy relacjonujący Tour de France używają tej ksywy. Wystarczy zmienić język komentarza w swoim telewizorze.
- On podbije świat – twierdzi Stolarczyk. - Nie mam co do tego wątpliwości. Prócz talentu jest niezwykle medialny. Z każdym pogada, pożartuje. Nie jest tak, że odmówi wywiadu. Ale też czasami potrafi postawić pewne granice. Podczas ubiegłorocznego TdP dziennikarze niezwykle intensywnie go atakowali. Nie mieli wyczucia. Musiał im się postawić i wygonić. Nie można się temu dziwić skoro... chcieli z nim rozmawiać, kiedy akurat się przemywał – wspomina Stolarczyk.
Być jak Bradley Wiggins
Mimo wszystko, żurnaliści lubią Kwiatka. Mówią, że ma wszelkie predyspozycje do zostania najpopularniejszym sportowcem w kraju. Nie tylko ze względu na swój etos pracy, ale także osobowości. Prezes Polskiego Związku Kolarskiego Wojciech Skarul wspominał kiedyś historię, kiedy w przerwie między sezonami wszyscy kolarze wybierali się na urlopy. Tymczasem Kwiatkowski zamiast tego, pojawił się w Pruszkowie. Usłyszał, że trenują tam juniorzy z SMS Toruń, więc sprawił im frajdę, trenując z nimi. A mógł przecież się opalać na plaży...
Kwiatkowski przypomina w tym Sir Bradleya Wigginsa. Ubiegłoroczny zwycięzca TdF oraz multimedalista olimpijski również spędza swój wolny czas z fanami kolarstwa. Zresztą obaj kolarze mają wiele wspólnego. Mają podobne predyspozycje do tego sportu. Kiedy Wiggins porzucił kolarstwo torowe na rzecz szosowego wielu wróżyło mu indywidualne zwycięstwa. Nikt się nie spodziewał, że będzie wygrywał wielkie wyścigi.
- Podobnie jest z Kwiatkowskim – mówi Czesław Lang. - Jednak on cały czas się rozwija. Świetnie jeździ na czas, ale też potrafi finiszować. Jeszcze najlepsze przed nim. On ciężko pracuje i potrafi zwalczać swoje słabe strony, jak chociażby jazda po górach. Jeśli ten element poprawi, a już widać postępy, to będziemy mieli prawdziwy boom na kolarstwo w naszym kraju – uważa Lang.
Zapomnijmy o Małyszomanii
Jak duży, to się jeszcze okaże. Kiedy Adam Małysz wygrywał kryształowe kule, miliony oglądały jego skoki w telewizorach. Zaś szkółki narciarskie przeżywały oblężenie. Jednak to może być coś większego niż Małyszomania. - To dlatego, że każdy może jeździć na rowerze – mówi Lang. Każdy będzie chciał być Kwiatkiem. Ten sport nie wymaga stadionów, basenów, torów, czy wysokich nakładów. Każdy może jeździć na rowerze, dlatego jego sukces nakręci wielki boom.
Jeśli wierzyć prognozom, to urzędnicy już teraz powinni brać się za rozwój ścieżek rowerowych. Wystarczy sięgnąć po przykłady z zagranicy, że sukcesy kolarzy potrafią wzbudzić olbrzymie zainteresowanie ludzi. Kiedy w Niemczech największe sukcesy świętował Jan Ullrich, to Tour de France miało wyższą oglądalność od Formuły 1. Natomiast w Wielkiej Brytanii po sukcesach Wigginsa wzrosła liczba kolarzy amatorów... i zawałów tych, którzy nagle chcieli mu dorównać. Tak więc przygotujmy się na rewolucję Kwiatową.