Zamykam mieszkanie, zbiegam szybko po schodach, przechodzę przez ulicę. Moim oczom ukazuje się już po chwili nowy, piękny neon baru mlecznego Prasowy, który po wielkich bojach został odzyskany dzięki wsparciu aktywistów i od paru dni cieszy mieszkańców Marszałkowskiej. Jestem strasznie głodna, więc nie rozglądając się nawet zamawiam szybko makaron, oddaję paragon sympatycznej pani w okienku i siadam wygodnie. Teraz mogę spokojnie popatrzeć na to, co dzieje się wokół mnie. I im dłużej na to patrzę, tym bardziej tego nie rozumiem.
Dlaczego? Bo przecież nie jestem chociażby w pobliskiej Charlotte, czy w modnym ostatnio Momu, ani w mojej ukochanej Warszawie Wschodniej. Siedzę w barze mlecznym, a niektórzy ludzie wyglądają wystarczająco „drogo” na restaurację Concept13 na ostatnim piętrze ekskluzywnego domu handlowego Vitkac. Mogliby również spokojnie zjeść kilka „momentów” w Atelier Modesta Amaro.
No dobrze, sama na ubraniach też raczej nie oszczędzam, lecz akurat oni mieli na sobie tego dnia po kilkadziesiąt tysięcy złotych. Takiego stylu trudno uświadczyć nawet przechadzając się po wspomnianym już wcześniej Vitkacu. Jako że nie miałam zamiaru się stroić na wyjście do miejscówki po drugiej stronie ulicy, a szczególnie do baru mlecznego, jedząc mój makaron czułam się przy nich jak ubogi krewny.
Po kilka tysięcy na jednej ręce
Okulary Toma Forda, kombinezon Valentino, wysypujące się z każdego kąta torebki od Louis Vuitton. Złoto pobrzękiwało na dłoniach dwudziestopięciolatków, a dłonie te wbijały widelce w porcje pierogów za sześć złotych. Patrzyłam na to wszystko ze zdziwieniem, jednak nie z zawiścią, bo zazdroszczenie komuś drogiej torebki jest niezwykle płytkie. Ale niewątpliwie, zastanawiałam się o co chodzi.
Interesowało mnie dlaczego ci ludzie tam przyszli? Dla dobrego jedzenia? Raczej nie. Powspominać czar barów mlecznych? Nie sądzę, są zbyt młodzi, żeby to pamiętać i jednocześnie wyglądają na takich, którym w dzieciństwie niczego nie brakowało, więc raczej się tam nie stołowali. Może lubią „proste przyjemności”? Istnieją ludzie, którzy mają bardzo dużo pieniędzy, ale cenią sobie takie rzeczy jak bułka z kiełbasą – tak robi na przykład Zygmunt Solorz-Żak. Bądź tanie wakacje w Bułgarii, których fanką jest podobno Marta Grycan. A może to miejsce jest po prostu totalnie trendy i cool, i każdy powinien tam być? Albo przyszli „ironicznie”?
Napad hipsterów
Następnego dnia jestem tu znowu, żeby sprawdzić kogo spotkam (na wszelki wypadek ubrana lepiej). To śmieszne, że aby nie odstawać w barze mlecznym (!) musiałam troszkę się wystroić. Kupuję pierogi, które zamówili dzień wcześniej moi bogacze z sąsiedniego stolika. Nie smakują mi. Panorama wokół to może już nie najdroższa paryska restauracja jak wczoraj, ale dość niezła warszawska już tak. Są Ray-Bany, Ania Kuczyńska, Conversy, spodnie z Zary – wyglądamy wszyscy dość podobnie, a wokół nas siedzi kilku starszych ludzi, którzy pewnie pamiętają ten bar z czasów tuż po otwarciu.
Czuję się jak debil siedząc tak obok emerytów jedzących trzęsącymi się dłońmi zupę pomidorową za 1,5, ale słusznie „zaryzykowałam” ten ubiór, bo sprowokowałam reakcję. Starszy pan siedzący tuż obok zapytał mnie, czemu przyszłam tutaj, skoro mogę jeść w lepszych restauracjach. Na początku byłam zaskoczona, bo to przecież ja miałam zapytać o to jedną z tych osób, a zostało ono zadane mnie. Powiedziałam, że po prostu mieszkam obok. Zostaliśmy później przez niego (pewnie słusznie) wszyscy nazwani bananową młodzieżą i dowiedzieliśmy się, że trzeba bogatym zakazać wstępu do barów mlecznych.
Oczywiście ja sama nie jestem za tym, żeby komukolwiek czegoś zabraniać. Jednak nie ukrywam, że samo zjawisko mnie zaskoczyło. Jeżeli nie jest to tylko kaprys, a chęć poznania, bądź przypomnienia sobie domowej kuchni, albo i nawet fakt, że miejsce jest modne, to stanowiłoby to niesamowitą siłę Prasowego. Okazałoby się, że bary mleczne to miejsca, które naprawdę łączą i trzeba o nie walczyć.
Selekcja?
Siedzący obok mnie kolega zażartował, że wbrew pozorom ten pan może mieć rację. Bo skoro istnieje w klubach selekcja, która nie pozwala wejść osobom za słabo ubranym, to czemu w barach mlecznych ma nie być selekcji nie wpuszczającej zbyt bogatych, skoro kogoś tutaj to razi? A emeryt zdecydowanie bardziej pasował do grupy docelowej tego miejsca niż państwo od Toma Forda i Valentino.