To dzięki swojemu zadziornemu charakterowi Jerzy Janowicz zaszedł tak daleko. Tymczasem za sukcesami jego rywala stoi olbrzymi zespół ekspertów. Jednak nie tylko oni – za Murrayem są całe Wyspy Brytyjskie (prócz polskich enklaw), a także szefowie największych stacji telewizyjnych świata. Janowicz jest dla nich po prostu nieatrakcyjny marketingowo.
Wygrana Brytyjczyka na Wimbledonie to sprawa wagi państwowej. Nie mieli swojego mistrza od 1936 roku. Ostatnim brytyjskim zwycięzcą na trawiastych kortach był Fred Perry. Teraz Andy Murray ma szansę powtórzyć jego wyczyn. Jednak na drodze stoi Polski gigant. Ponad dwumetrowy Jerzy Janowicz walczy na korcie nie tylko ze Szkotem, ale i z całym Imperium Brytyjskim.
– To olbrzymie wydarzenie – mówi nam Neil McLeman z Daily Mirror. – Pokładamy olbrzymie nadzieje w Murrayu. Każdy się tym meczem ekscytuje. Szkot wygrał US Open, Igrzyska Olimpijskie. Brakuje nam wygranej na Wimbledonie. Teraz przeszkadza nam Janowicz. Jednak jest wiara, że Szkot pokona polskiego giganta – opowiada brytyjski dziennikarz.
Mistrzowski zespół Murraya
Team Murray liczy około dziesięć osób. W jego skład wchodzi trener, sparing partner, masażyści, psycholog czy dietetycy. Piszę "około", bo ciężko dokładnie zliczyć. Ich skład zależnie od rangi turniej się zwiększa lub zmniejsza. To właśnie ten wręcz objazdowy cyrk stoi za sukcesami Szkota. Ustalają mu grafik i pilnują, by przestrzegał go, co do minuty. Pilnują wszystkiego, by Murray mógł zarabiać miliony na korcie. Warto wspomnieć, że Szkot opłaca każdego z nich z własnej kieszeni.
Co ciekawe, Murray ma aż dwóch trenerów od przygotowania fizycznego i dwóch fizjoterapeutów. Jeden z trenerów nadzoruje jego ćwiczenia na siłowni, zaś drugi pracuje nad jego gibkością podczas sesji jogi. Natomiast dwaj fizjoterapeuci od razu po meczu zajmują się odnową jego organizmu. Po zejściu z kortu kierują go do wanny z lodem, a dopiero potem rozmasowują jego mięśnie. Ten zabieg nie jest przyjemny, ale ma na celu wyeliminowanie zakwasów.
Poza treningami, pod Murraya przygotowano specjalną dietę. Szkot musi coś jeść niemal przez cały czas. Na przykład: dzień zacznie śniadaniem o 7:30 zjadając porcję owoców, popitych jogurtem oraz zagryzionym bajglem z masłem orzechowym. Przed meczem zje porcję kurczaka z ryżem. W ciągu całego dnia pochłonie 50 porcji sushi oraz dorzuci do tego mnóstwo bananów. Co ciekawe, nigdy ich nie lubił, a w swojej autobiografii nazwał je nawet „żałosnymi owocami”. Jednak pomagają mu w jego sukcesach, wiec je zjada.
Równie ścisły plan dotyczy przyjmowania płynów. Żadnych energetyków i napoi izotonicznych. Członek jego sztabu specjalnie miesza różne składniki złożone z sody, potasu, glukozy i różnych minerałów. Zero bąbelków. Te podobno źle wpływają na trawienie.
Kto kibicuje Szkotowi
Jednak i poza sztabem Murray może liczyć na olbrzymie wsparcie. Jego fanem numer jeden jest Sir Alex Ferguson. Jeden z największych trenerów piłkarskich wszech czasów spotkał się ze swoim rodakiem przed meczem z Janowiczem. Ze względu na ścisły plan treningowy mogli rozmawiać zaledwie przez 20 minut. Jednak to wystarczyło, by Ferguson, który zasiądzie nawet w loży Szkota dodał mu otuchy.
– Gadaliśmy o wielu sprawach – opowiadał dziennikarzom Murray. – O piłce nożnej, jego emeryturze. Staraliśmy się nie rozmawiać o meczu z Janowiczem, czy w ogóle o tenisie. Pod koniec jednak poradził mi, jak powinienem poradzić sobie z presją. On sam wiele razy musiał się z nią zmierzyć, więc cenię jego wskazówki – mówi Szkot o rozmowie z jednym ze swoich wielkich fanów.
Jednak przy korcie centralnym kibicować Murrayowi będzie nie tylko sir Alex. Pojawią się tam także Sean Connery czy Kevin Spacey. Choć ten ostatni nawet nie pochodzi z Wielkiej Brytanii, to całym sercem kibicuje Szkotowi. To dlatego, że to niezwykle sympatyczna osoba, z którą ludzie lubią się utożsamiać.
Dla Brytyjczyków Murray może być świetnym wzorem do naśladowania. Regularnie wspiera różne projekty charytatywne. Choć niektórzy uważają go za nudziarza, to jednak potrafi się sam z siebie zaśmiać. Wystarczy obejrzeć nagranie z „Comic Relief”, akcji w której ludzie ze świata komedii za pomocą dobrego humoru zbierają pieniądze na cele charytatywne.
Janowicz pokazuje butę
Dziennikarze na Wimbledonie nie spodziewaliby się takiego zachowania u Janowicza. W porównaniu z Murrayem wydaje się być niesamowicie arogancki. Nie przepadają za nim. – Wszyscy czekali na niego po wczorajszym treningu – opowiada nam McLeman. – Jednak ten nas zupełnie olał. Nawet się nie przywitał, czy nie przeprosił, że nie ma dla nas czasu. Pozostawił po sobie naprawdę złe wrażenie, i to nie tylko na brytyjskich dziennikarzach – opowiada nam żurnalista Daily Mirror.
Co do Murraya i jego popularności, wystarczy wejść na Twittera. Nawet przed meczem z Janowiczem ma czas pożartować z innymi sportowcami. Obejrzenie występu Murraya na żywo nie będzie tanie – bilety kosztują nawet 12 tysięcy funtów. Za mniejsze pieniądze można obejrzeć mecz pod kortem centralnym na „Wzgórzu Murraya”. To nasyp, pod którym ustawiono telebim. Dziś w nocy odbyła się wielka bitwa, by zająć najlepsze miejsca. Każdy chce pokazać Murrayowi swoje wsparcie.
Jednak nie tylko Brytyjczycy i zagraniczni dziennikarze, których murem stoją za Murrayem. Szefowie transmitującego spotkanie ESPN wręcz modlą się o porażkę Polaka. Przegrana Szkota może mieć fatalne skutki, jeśli chodzi o sprzedaż reklam w finale. We wcześniejszych fazach turnieju odpadli Roger Federer, czy Rafael Nadal, więc turniej stracił na atrakcyjności. Polak nie był wcześniej znany, więc nie jest atrakcyjny marketingowo.
To pojedynek Janowicz vs Reszta Świata. Za Murrayem wszyscy stoją murem. Szkot ma wszystkie predyspozycje, by z naszym tenisistą wygrać – trenerów, kibiców, a także dziennikarzy. Dlatego zwycięstwo Jerzyka należałoby uznać za sensację, a porażki nie uważać za koniec świata. Niemniej, Jerzyk już nie raz pokazał, że potrafi zaskakiwać. No i nie zapominajmy, że z bezpośredniego starcia pomiędzy zawodnikami, to Polak wyszedł zwycięsko. Zatem, do boju!