
Sopot jaki jest każdy widzi? Popularny dziennikarz Jarosław Kuźniar kilka dni temu na Twitterze oznajmił, że ucieka stamtąd przed wszechobecnym letnim lansem. Dzień na sopockiej plaży to bowiem rzeczywiście dzień stracony pomiędzy tandetą i najgorszymi przykładami Polaków na wczasach. Jedyny nadmorski kurort naszego kraju wciąż jednak potrafi być miejscem wyjątkowym. Wystarczy tylko iść nieco pod prąd tłumu "spływającego" Monciakiem.
Na Bohaterów Monte Cassino nadal widać dwie pozostałe grupy, które napędzają rytm tego miejsca przez całe lato. Pierwsi to ci, o których tubylcy mawiają "turyści z Radomia". Ich łatwo poznać po skarpetach, sandałach i całym dmuchanym zoo, które ciągną za sobą. To właśnie dla nich okolica zabytkowego molo zamienia się w wielkie targowisko, gdzie królują muszelki z plastiku i bursztyn, na którym nie wiedzieć czemu widnieje napis "made in China". Dziś hitem była jednak promocja nowego napoju jednego z wielkich koncernów, który rozdawano na Monciaku. - Dawajcie! To półlitrowe - krzyczy trzydziestoparolatek tuż obok mojego ucha. Na ten okrzyk zbiega się pół Monciaka. Starzy i młodzi. Tutejszy "etatowy" żebrak i mężczyźni w markowych garniturach. Wszyscy spragnieni darmowej nowości.
To dzięki nim kręci się też interes grupki rumuńskich Romów, którzy do Sopotu przyjechali kilka dni temu z wyjątkowo tanimi zestawami noży ceramicznych. Kto kupuje sprzęty kuchenne na głównej arterii wielkiego kurortu? - Ludzie w klapkach - odpowiada łamaną polszczyzną sprzedawca. Więcej o jego klienteli się nie dowiem, bo właśnie zbiegają się pozostali romscy handlowcy, którzy ostrzegają mojego rozmówcę, że zbliżają się funkcjonariusze.
Wakacyjny Sopot to jednak nie tylko takie obrazki. Wyrywając się na chwilę z tłumu "spływającego" Monciakiem na molo i plażę, łatwo dostrzec znane twarze popijające kawę czy wino w licznych kafejkach. Ich wciąż przyciąga artystyczny klimat kurortu, który tak uwielbiała Agnieszka Osiecka.
Sopot od kuchni, czyli podróże kulinarne
Kilka dni temu robiłam tematyczną kolację dla kilkunastu osób. Bohaterem była zapomniana kuchnia Prus Wschodnich. Przez dwa tygodnie szperałam w internecie w poszukiwaniu starych przepisów, bo to co znalazłam w polskich publikacjach było jakieś miałkie.... Odświeżyłam swój niemiecki i nagle odkrył się przede mną niesamowity świat. Kraj wielu kultur, mieszanina obyczajów i smaków. CZYTAJ WIĘCEJ
Ten inny, pozbawiony męczącego wakacyjnego lansu Sopot to także mieszkańcy tego miasta. Ktorych latem spotkać tu dosć trudno. To jednak od nich można nauczyć się, jak sprawić, by to miejsce nabrało zupełnie innego klimatu. - Nic tak nie męczy, jak wszechobecni turyści, którzy chodzą po mieście tylko tymi utartymi ścieżkami - mówi mieszkająca w kurorcie Angelika. Młoda kobieta tłumaczy, że Sopot potrafi być miejscem wyjatkowym i dla mieszkańców wciąż taki jest.
- Tylko sopocianie nie chodzą ani na plażę, ani do klubów i kawiarni w te same miejsca, gdzie turyści z Warszawy - stwierdza. Na typowym szlaku są bowiem oblegane co noc Dream Club w Krzywym Domku, czy Congo Bar. Przyjezdni, ktorzy chcą czuć się alternatywnie idą do legendarnego SPATiF-u, który dawno jednak rozmienił na drobne swą legendę. - Ludzie z Sopotu nie idą na Monciak, a na przykład do Mewy Towarzyskiej - podpowiada Angelika. To jedno z tych miejsc, w którym podchmielonych wczasowiczów spotkać trudno. Często wpadają tam tymczasem znane twarze trójmiejskiej kultury, jak Tymon Tymański, a nie brakuje także ich barwnych przyjaciół z całego świata.

