Są pierwsze wyniki Narodowego Spisu Powszechnego. Na II Kongresie Demograficznym prezes Głównego Urzędu Statystycznego Janusz Witkowski przekazał wstępne szacunki. Wynika z nich, że aż 809 tys. badanych uważa się za Ślązaków a 228 tys. zadeklarowało tożsamość Kaszubską. Co ważne przytłaczające część z nich wskazała, że w pierwszej kolejności czuje się Polakami.
Zeszłoroczny spis po raz pierwszy w historii dawał możliwość wskazania podwójnej tożsamości. W poprzednich latach można było jedynie szacować liczbę osób narodowości Śląskiej czy Kaszubskiej, co zgodnie oprotestowały organizacje regionalne. Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie nazwało badanie z 2002 roku manipulacją ponieważ podana przez GUS liczba 5 tys. Kaszubów została zaniżona co najmniej kilkakrotnie. Najnowszy spis jest dla nich rekordowy a liczyć ludzi zaczął na tym terenie już pruski zaborca, więc materiał porównawczy jest spory. Liczbę Ślązaków oceniano na około 500 tys.
To skomplikowane
Aby podczas kolejnych spisów dobrze ocenić te liczby rozpoczęto akcję społeczną, w której wyniku władze wprowadziły możliwość zadeklarowania podwójnej tożsamości. W tej organizowanej przez Zrzeszenie wzięli udział między innymi Danuta Stenka czy Maciej Miecznikowski. Swoje Kaszubskie pochodzenie akcentują, poza premierem Donaldem Tuskiem, himalaistka Kinga Baranowska, kolarz Czesław Lang aktorka Marta Żmuda-Trzebiatowska. - Zabiegaliśmy o dwa pytania o tożsamość, bo chcieliśmy pokazać, że Kaszuby są skomplikowane i wielu ludzi ma dwa płuca - polskie i kaszubskie. Zorganizowaliśmy akcję "JO/TAK Jem Kaszëbą!", bo taka deklaracja wymagała pewnej refleksji i wysiłku. Taki wynik to kolejny dowód tego, że kaszubskość przeżywa renesans - mówi naTemat Łukasz Grzędzicki, prezes Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego.
- Regularnie czytam "Pomeranię" [kaszubskie pismo regionalne - red.], oglądam "Tedë jo" w telewizji i słucham Radia Kaszëbë. Kiedy mam czas i okazję jeżdżę na zjazdy Kaszubów i na spotkania z udziałem regionalistów, interesuję się historią moich stron i zwyczajami ludowymi - mówi nam Wiesław Osowski, który pochodzi z Czerska na południu Kaszub a od prawie 30 lat mieszka w Gdyni. - Zamiłowanie do regionu przekazuję też dzieciom - moja córka Natalia zna kilkanaście Kaszubskich piosenek - dodaje z dumą. Zarówno on jak i prezes ZK-P szczególnie akcentują złożoność sprawy. - Nie jest tak, że czując się Kaszubą nie czuję się Polakiem - to nieprawda. Jestem Polakiem, ale jestem też Kaszubą - mówi nam pan Wiesław.
Wyniki Ślązaków to nie wynik słów Kaczyńskiego
Szef Ruchu Autonomii Śląska Jerzy Gorzelik w rozmowie z Dziennikiem Zachodnim wyraża zadowolenie z wyników spisu, chociaż kwestionuje prawidłowość metodologii i domaga się wyjaśnień od prezesa GUS. Według niego tylko niewielka część badanych zadeklarowała tożsamość Śląską na przekór Jarosławowi Kaczyńskiemu, który rozpętał burzę nazywając mieszkańców tego regionu "ukrytą opcją niemiecką".
Tą interpretację podziela też prof. Henryk Domański, szef Instytutu Socjologii PAN i przewodniczący Rady Statystyki. - Nie sądzę by to był bodziec. Jeśli przedstawia się takie pytanie [o tożsamość - red.], ludzie zastanawiają się i myślą "wychowałem się tutaj, mówię trochę inaczej niż reszta Polaków". Są też pod wpływem organizacji śląskich, które krzewią tożsamość regionalną. Takich rzeczy nie deklaruje się przeciw jakiemuś politykowi, ale po głębokim przemyśleniu, na podstawie własnego przekoniania - ocenia naukowiec. - Myślę, że taka deklaracja to raczej przywiązane do miejsca zamieszkania, obszaru gdzie się żyje a nie kwestia "czego będę bronił w razie wojny".