
„Ludobójstwo w Rwandzie było przede wszystkim wynikiem trwającej przez 4 lata wojny domowej, która rozpoczęła się 1 października 1990 r. Wojna ta – w dużej mierze o charakterze etnicznym – trwała od czterech lat i następowała stopniowa jej eskalacja. Nikt nie wie, że w 1993 r. milion Rwandyjczyków żyło w obozach we własnym kraju, gdyż zostali zepchnięci z północy przez nacierające oddziały Rwandyjskiego Frontu Patriotycznego, zdominowanego przez ludność z plemienia Tutsi. Drugim czynnikiem wspierającym ludobójstwo była decyzja wycofania 3 tys. żołnierzy z Rwandy z misji ONZ – MINUAR. Motywem była prawdopodobnie porażka Amerykanów w Somali, gdzie misja ONZ skończyła się klęską." CZYTAJ WIĘCEJ
Linda Melvern:
Jestem zaszokowana. Można to coś określić jako rewizjonizm historyczny. Ludobójstwo wcale nie była wynikiem trwającej 4 lat wojny domowej, ale trwającej od 1973 roku dyskryminacji ludu Tutsi przez Hutu. Milion Rwandyjczyków owszem zostało zepchniętych, ale trzeba pamiętać, że wcześniej milion Tutsi zostało zmuszonych do życia na emigracji, w Ugandzie. Wojna wybuchła, bo chcieli oni powrócić na swoje ziemie. Co do wycofania wojsk ONZ to zrobili to dopiero w wyniku zachowania Kościoła Katolickiego. Ówczesny nuncjusz apostolski Giussepe Bertello jako pierwszy wycofał się z Rwandy i dał innym sygnał do ewakuacji. Kościół miał dobry kontakt z reżimem, więc nagły wyjazd Bertello spowodował, że inni podjęli decyzję. Wiele dokumentów wskazuje na to, że gdyby władze kościelne pozostały na miejscu to, by nie doszło do ludobójstwa. Tak naprawdę jest wiele czynników, które wpłynęły na to ludobójstwo, ale na pewno jednym z nich jest decyzja Bertello.
„Kościół w Rwandzie był wielkim poszkodowanym. Stracił nie tylko czterech biskupów ale i 150 księży, czyli około jedną czwartą duchowieństwa. Poniosło śmierć także ok. 140 sióstr zakonnych, nie mówiąc już o kilkuset tysiącach wiernych świeckich. Byli to zarówno Hutu jak i Tutsi. Należy przypomnieć, że Kościół w Rwandzie - podczas wcześniejszej, czteroletniej wojny domowej - podejmował heroiczne wysiłki celem zatrzymania dalszej eskalacji konfliktu.” CZYTAJ WIĘCEJ
Linda Melvern:
Kościół Katolicki wspierał reżim, który naprawdę nie dbał o prawa człowieka. Sposób w jaki od 1973 roku traktowano Tutsi można porównać do apartheidu w Republice Południowej Afryki. Arcybiskup Hoser był w Rwandzie od 1975 roku, więc on by się do tego grona zaliczał. Proszę pamiętać, że on nie był żadnym wiejskim lekarzem. Nie siedział w małej przychodni i leczył miejscowych. On zasiadał w różnych komisjach Był sekretarzem Komisji Episkopatu Rwandy ds. Zdrowia, a także Komisji ds. Rodziny. Stał na czele Stowarzyszenia Ośrodków Lekarskich w Kigali, kierował ośrodkiem monitoringu epidemiologicznego AIDS. Był mocno zaangażowany. Był częścią establishmentu. Znał się z tymi, którzy dokonali tego mordu. Natomiast mówienie, że ludobójstwo był wynikiem czteroletniej wojny domowej to marginalizacji całej tej sprawy.
Oskarżanie duchownych o udział w dokonywanych zbrodniach jest mijaniem się z prawdą. Nie znam żadnego księdza, któremu by udowodniono zabicie kogokolwiek. Owszem byli księża, którzy sympatyzowali z tą czy z tamtą stroną, to naturalne. Znajdowali się w bardzo trudnych sytuacjach. Są dowody, że niektórzy z nich rozpowszechniali nawet jakieś pisma czy gazetki, prezentujące stanowisko jednej ze stron. Takie sytuacje trudne są do uniknięcia. CZYTAJ WIĘCEJ
Linda Melvern:
Zapomina tylko o tych, którzy zostali skazani przy Międzynarodowy Trybunał Karny dla Rwandy. Kościół legitymizował rasistowską politykę establishmentu. W latach poprzedzających ludobójstwo Tutsi żaden z hierarchów nie wystąpił przeciwko reżimowi. Kościół popierał rząd. Księża często popierali tych, którzy domagali się wymordowania Tutsi. Nie wiem, gdzie był Hoser w tamtym czasie, więc nie mogę się co do jego reakcji odnieść. Jednak wiem że większość Hierarchów miała bardzo dobre relacje z ówczesnymi władzami. Często stali za indoktrynacją morderców.
„Kościół w Rwandzie nigdy nie namawiał, ani nie brał udziału w ludobójstwie. Dowody pokazują co innego. To nie księża zabijali ludzi w kościołach, ale hordy często pijanych i znarkotyzowanych morderców.” CZYTAJ WIĘCEJ
Linda Melvern:
To nie było tak. To nie były hordy pijanych i znarkotyzowanych morderców. Ta akcja był dokładnie zaplanowana. Przed ludobójstwem krążyły uzbrojone bandy, które krzyczały, że wymordują Tutsi. Ofiary wiedziały, że są namierzane. Każdy zdawał sobie sprawę z tego, że Hutu planuje ich zabić. Księża nigdy nie próbowali z nimi rozmawiać. Nigdy nie starali się ich powstrzymać.
„Kościół nie ma żadnego wpływu na ewentualną ekstradycję. Zależy ona od decyzji władz świeckich każdego z krajów, ich systemu sądowniczego, umów międzynarodowych, itd.” CZYTAJ WIĘCEJ
Linda Melvern:
Tu się zgodzę z Arcybiskupem. Rzeczywiście Kościół nie ma na to żadnego wpływu. Też nie stara się blokować żadnych ekstradycji.
„Wszystkie te insynuacje są hańbiące i bezzasadne: Jan Paweł II był pierwszym, który podczas modlitwy "Anioł Pański" 15 maja 1994 r. publicznie nazwał te zbrodnie ludobójstwem, wskazując światu, że odpowiedzialność za te czyny nigdy nie może ulec przedawnieniu.” CZYTAJ WIĘCEJ
Linda Melvern:
To absolutne brednie. 29 kwietnia Oxfam (brytyjska organizacja charytatywna) po raz pierwszy poinformowała o tym ludobójstwie. Wydali oświadczenie prasowe w tej sprawie. Już przed modlitwą Jana Pawła II świat wiedział o tym, co się dzieje w Rwandzie. Tak więc Papież nie był pierwszym. Patrząc na datę wypuszczenia informacji przez Oxfam i porównując to z wypowiedzią Arcybiskupa można samemu wydedukować, że sporo czasu minęło.