Pod gruzami Rana Plaza zginęło w kwietniu ponad tysiąc pracowników.
Pod gruzami Rana Plaza zginęło w kwietniu ponad tysiąc pracowników. Fot. YouTube.com/Md Ahmed
Reklama.
Tragedia, do której doszło w fabryce odzieżowej w Bangladeszu, gdzie w kwietniu pod murami zawalonego budynku zginęło aż 1129 osób sporo kosztowała największe marki, które właśnie tam produkowały swoje ubrania. Wielkie koncerny straciły nie tylko wizerunek, ale także realne pieniądze, które legły w gruzach zawalonego budynku Rana Plaza. Niestety dopiero to zmusiło je do tego, by wreszcie przyjrzały się warunkom w jakich pracują ludzie tworzący ich produkty.
Tylko Europa się przejęła...
Dzięki inicjatywie szwajcarskich organizacji IndustriALL i UNI Global już wkrótce do Bangladeszu wyleci grupa międzynarodowych ekspertów, którzy reprezentując podpisane właśnie porozumienie głównie europejskich sieci handlowych sprawdzą, czy w bangladeskich fabrykach zachowane są odpowiedni zasady bezpieczeństwa przeciwpożarowego czy też BHP. Wspomniane porozumienie w Genewie podpisała większość marek ze Starego Kontynentu, które dotąd zamawiały produkcję w Bangladeszu. W tym największe na świecie sieci, czyli Inditex, oraz H&M, a także siedemdziesięciu innych.

Tyle naprawdę kosztuje Twoja koszula. Tragedia w Bangladeszu wywołuje dyskusje o współczesnym niewolnictwie

Ile kosztuje produkcja koszuli? – pyta serwis internetowy CNN. I odpowiada prostą grafiką. Okazuje się, że wyprodukowanie koszuli w USA kosztuje 13,22 dol. Większość z tego, 7,47 dol., stanowią koszty pracy. Ta sama koszula wykonana w Bangladeszu będzie kosztować już tylko 3,72 dol. Koszty pracy to zaledwie 22 centy. CZYTAJ WIĘCEJ


Decyzja o konieczności przeprowadzenia w Bangladeszu niezbędnych kontroli dotyczących bezpieczeństwa pracowników zatrudnionych przy produkcji najmodniejszych ubrań nie jest jednak jednogłośna. Wśród sygnatariuszy porozumienia z Genewy nie ma ani jednej znaczącej sieci handlowej ze Stanów Zjednoczonych. Giganci tacy, jak Wal-Mart, Gap, Macy's, czy Sears nawet nie zainteresowali się udziałem w europejskiej inicjatywie. Ich zdaniem, zbytnia ingerencja w kontrolę warunków pracy w Bangladeszu tylko umocniłaby pozycję tamtejszych związków zawodowych.
Bezpieczniej, ale nadal za grosze?
Bo wówczas związkowcy z Bangladeszu mogliby zacząć nie tylko upominać się o to, by warunki pracy w tamtejszych halach produkcyjnych nie urągały wszelkim zasadom bezpieczeństwa. Zapewne zechcieliby żądać od swoich zagranicznych pracodawców także większych stawek. Bangladesz jest dziś bowiem drugim co do wielkości eksporterem odzieży tylko dlatego, że zachodnie koncerny żerują na biedzie obywateli tego kraju. A właściwie obywatelek. Bo osoba, która uszyła większość ubrań z naszych szaf to prawdopodobnie uboga, słabo wykształcona kobieta, której kontrahenci europejskich marek płacą około 150 zł za miesiąc. Gdyby musieli zapłacić więcej, szybko wielki biznes wyniósłby się z tego zakątka Azji.
Ze względu na obawy o bezpieczeństwo pracowników fabryk w Bangladeszu na wycofanie się z kontraktów z tym krajem zdecydowało się jednak brytyjskie Tesco, które jest trzecim co do wielkości sprzedawcą odzieży na świecie. W Genewie Brytyjczycy dołączyli jednak do uczestników porozumienia, którego ideą jest powołanie grupy, która skontroluje warunki pracy w Bangladeszu.
Kontrole prowadzone na zlecenie europejskich zleceniodawców bangladeskiego przemysłu mają zostać przeprowadzone w każdej z fabryk współpracujących z członkami porozumienia. Twórcy tej idei planują, że wszystkie te miejsca uda się sukcesywnie skontrolować już w ciągu najbliższych dziewięciu miesięcy.

źródło: HuffingtonPost.com