Bezpieczniej, ale nadal za grosze?
Bo wówczas związkowcy z Bangladeszu mogliby zacząć nie tylko upominać się o to, by warunki pracy w tamtejszych halach produkcyjnych nie urągały wszelkim zasadom bezpieczeństwa. Zapewne zechcieliby żądać od swoich zagranicznych pracodawców także większych stawek. Bangladesz jest dziś bowiem drugim co do wielkości eksporterem odzieży tylko dlatego, że zachodnie koncerny żerują na biedzie obywateli tego kraju. A właściwie obywatelek. Bo osoba, która uszyła większość ubrań z naszych szaf to prawdopodobnie uboga, słabo wykształcona kobieta, której kontrahenci europejskich marek płacą około 150 zł za miesiąc. Gdyby musieli zapłacić więcej, szybko wielki
biznes wyniósłby się z tego zakątka Azji.