Polscy internauci zgodnym chórem wyśmiali młodą kandydatkę Ruchu Palikota do wyborów w Elblągu. Porównywano ją do Krzysztofa Kononowicza i dziwiono się, że ktoś taki chce zajmować się polityką. Doświadczenie pokazuje jednak, że drogi do politycznej kariery bywają kręte, a w Sejmie i samorządach nie brakuje osób o nietypowych, zupełnie "niepolitycznych" biografiach.
"Mamy maliny, róbmy dżem" – brzmiało hasło wyborcze Natalii Rodziewicz, kandydatki Ruchu Palikota do Rady Miasta w Elblągu. Rodziewicz stała się na kilka dni pośmiewiskiem sieci po tym, gdy internauci zobaczyli, jak kandydatka w wywiadzie opowiada o "dietetyce, metafizyce i medycynie holistycznej" i przekonuje, że człowiek sam może się uzdrowić.
Rodziewicz, z zawodu fotografik, w rozmowie z naTemat przyznaje otwarcie, że kandydowała do Rady Miasta tylko i wyłącznie po to, by zdobyć nowe doświadczenie i “czegoś się nauczyć”. Zniechęcona reakcjami internautów nie zamierza powtarzać tego epizodu w przyszłych wyborach.
– Moim celem nie było dostanie się do Rady Miasta, choć każdy tak sądził, bo każdy mierzy własną miarą. Moim celem jest poszerzanie horyzontów, otwieranie ludziom oczu i serc – przekonuje.
Reakcje internautów na wywiad, jakiego udzieliła Rodziewicz, świadczą jednak o tym, że nie do końca udało się “otworzyć ludziom serca”. – Brak empatii i wyrozumiałości, a w zamian za to dużo jadu, zawiści i podłości. Ludzie zamiast skupić się na własnym życiu, własnych marzeniach, wolą wytknąć czyjeś wady – tak kandydatka RP ocenia reakcje sieci na jej wywiad.
Wiele osób porównywało ekscentryczną kandydatkę RP do Krzysztofa Kononowicza, który kilka lat temu podbił internet swoim “niekonwencjonalnym” (“plany budowy dróg!”) programem wyborczym, stając się jedną z największych gwiazd, jakie wydał w swojej historii polski internet.
Co ciekawe, podobne w tonie, prześmiewcze reakcje towarzyszą także wielu innym kandydaturom osób, które nie wpisują się w typowy schemat myślenia o politykach. Na szyderstwa narażają się politycy-piosenkarze, celebryci, sportowcy. Czy zawsze słusznie? Czy działacz partyjny-lokalny polityk-poseł, to jedyna ścieżka politycznej kariery, którą akceptujemy?
Celebryci w polityce
– Potrzeba czasu, pracy i porozumienia z innymi osobami. Najważniejsze, by traktować działalność w samorządzie, jako coś wyjątkowego, ale nie politycznego. Nie jestem politykiem. Jestem nowym samorządowcem, który chce tchnąć część siebie w działalność samorządu – mówił w wywiadzie dla “Dziennika Zachodniego” Jacek Łaszczok, czyli Stachursky, który niedawno został radnym w swoim rodzinnym mieście Czechowicach-Dziedzicach.
Jak Stachursky wywiąże się ze swoich obowiązków? Czas pokaże. Niektórzy celebryci, którzy zdecydowali się pójść do polityki szybko się poddawali. Sebastian Florek, uczestnik reality show “Big Brother”, porzucił karierę polityczną i osiadł w mazurskiej wsi Dorotowo-Stawiguda, gdzie hoduje krowy. Inni zadomowili się na politycznych salonach na dobre – zwycięzca tej samej edycji show, w której brał udział Florek – Janusz Dzięcioł, już po raz drugi zasiada w Sejmie z ramienia PO. “Etatowym” politykiem stał się również reżyser Kazimierz Kutz, czy kick-bokserka Iwona Guzowska.
– Początkowo miałam ogromne wątpliwości, czy przyjąć propozycję kandydowania do Sejmu, jaką mi złożono. Namówili mnie przyjaciele, tłumacząc, że w ten sposób będę mogła coś naprawdę zmienić – mówi Guzowska. Przyznaje, że nie spodziewała się sukcesu. Rzeczywistość parlamentarna nieco ją zaskoczyła, jednak z czasem dobrze się w niej odnalazła.
Także inny poseł PO, Cezary Kucharski, ma nietypową jak na polityka biografię. W rozmowie z naTemat przyznaje, że jako były piłkarz musiał sprostać ogromnym oczekiwaniom mediów. Jednak największym problemem było dla niego coś innego: – W życiu nie miałem wielu problemów, a teraz ludzie zaczęli przychodzić do mnie i obarczać mnie swoimi troskami, prosząc o wsparcie, pracę, pieniądze – mówi Kucharski.
Nie zamierza się jednak poddawać: – Jeśli podejmuję zobowiązanie, staram się je wypełnić do końca. Czuję się odpowiedzialny za wyborców, którzy mi zaufali, oddając na mnie swój głos – mówi. Nie wie jednak, czy będzie startował w przyszłych wyborach.
Kandydaci, którzy nie mają za sobą partyjnych struktur, politycznego i społecznego doświadczenia, speców od wizerunku i wszystkich innych atutów związanych z typową, polityczną biografią, zawsze wzbudzają pewną nieufność. “Ludzie znikąd”, jak Kononowicz czy Rodziewicz, czy też osoby związane ze sportem, filmem, muzyką, wydają się z definicji mniej wiarygodne.
Odrzucając jednak najbardziej ekscentryczne pomysły (jak “plany budowy dróg!” i “róbmy dżem”), nie skreślajmy z automatu wszystkich. W końcu nawet Ronald Reagan, zanim został prezydentem, był telewizyjnym aktorem.
Polacy najlepsi są w narzekaniu i krytykowaniu. Większość rodaków to marionetki, które zrzucają odpowiedzialność na innych, by tylko samemu nic nie robić, być pasywnym i biernym. Dlatego kocham ludzi, którzy sami odważnie torują własne ścieżki, nie patrzą na opinię reszty, a jedynie podążają za głosem serca.
Iwona Guzowska
posłanka PO, sportsmenka
W kolejnych wyborach otrzymałam więcej głosów, niż za pierwszym razem. Mam więc wrażenie, że moja działalność sama się obroniła. Wyborcy mnie docenili.