
Pierwszą odpowiedź dostałem po tygodniu. Brzmiała: Możemy się tym zająć. Czy ma Pan w bagażniku wzmacniacz. Nie mam pojęcia, czy mam wzmacniacz, niby dlaczego miałbym mieć? Po dwóch tygodniach dostałem odpowiedź od drugiej firmy. Mimo że w swoim mailu pytałem o jakiś tani, podstawowy zestaw, dostałem propozycję wypasionego car audio za duże pieniądze. Uprzejmie napisałem, że szukam czegoś prostszego. Łaskawie przedstawiono mi propozycję trzy razy tańszą.
Sprzedawcy proponują swoją pomoc, ale nie wtedy, kiedy trzeba i nie taką, jakiej oczekujemy. Z analizy firmy Daymaker wynika, że zaledwie co drugi sprzedawca proponuje wypróbowanie lub przetestowanie produktu, a zaledwie co trzeci pomaga przy podjęciu decyzji o zakupie. Trudno aby pomagał, skoro wielu z nich (tak jak ja przed laty), nie tylko nie posiada kompetencji zawodowych, ale nawet nie przeszło żadnego przeszkolenia do wykonywania swojej pracy.
W sklepie z wyższej półki liczy się przede wszystkim doradztwo i kultura. Sprzedawca musi umieć wyważyć swoje podejście, aby klient miał pewną swobodę. Nie można go zagłaskać na śmierć, a jednocześnie trzeba z nim umiejętnie porozmawiać. W kraju jednak obsługa w drogich sklepach często zachowuje się jak ta z tanich sieci. I to jest irytujące. CZYTAJ WIĘCEJ
Obsługa w polskich butikach i restauracjach sprawia wrażenie, jakby przysłała ją konkurencja. Po co? Aby zniechęcić klienta do firmy. Ile razy można powtarzać, że nie mamy ochoty na "odrobinę świeżo zmielonego pieprzu". A gdy będąc w butiku czy nawet w sieciówce poprosisz o inny rozmiar, bardzo często możesz spodziewać się tekstu: "Mamy tylko to, co widać na sklepie". I choć na zapleczu są małe magazyny, to nie wystarcza dobrych chęci, aby pracownik sklepu sprawdził to, o co klient prosi.