Atak jajkiem na prezydenta Bronisława Komorowskiego stał się w niedzielę jednym z głównych tematów na Twitterze. Niektórzy śmieją się z "jajecznej afery", inni zaś oczekują dymisji BOR-owców. – Proponuję zatrudnić ochronę z Biedronki, poradziłaby sobie znacznie lepiej – stwierdził jeden z komentatorów. Czy naprawdę jest się z czego śmiać?
Prezydent Bronisław Komorowski został zaatakowany jajkiem podczas 70. rocznicy zbrodni wołyńskiej w Łucku. Ukraińskie środowiska nacjonalistyczne od kilku tygodni zapowiadały, że przyjazd Komorowskiego na ich ziemię jest "niepożądany".
Bloger Grzegorz Wszołek zastanawia się, co by było, gdyby w polskiego prezydenta rzucono petardą, a nie jajkiem – Kiepskich doradców ma Prezydent – czytamy. – Słabe to zachowanie ochrony – dodaje z kolei dziennikarz Michał Majewski. – Równie dobrze mógł ten chłopak Komorowskiemu wbić nóż w szyję – zauważa dziennikarz.
Są jednak i tacy, którzy mniej poważnie widzą całą aferę z jajkiem na prezydenckiej marynarce.
Dziennikarka Agnieszka Rucińska z Polskiego Radia proponuje, aby zdymisjonować nie tylko BOR-owców, ale także wydawców. Żaden przedstawiciel polskich mediów nie zarejestrował chwili ataku na Bronisława Komorowskiego, w związku z czym, muszą one korzystać z uprzejmości zagranicznych kolegów.
Dziennikarz "Gazety Polskiej Codziennie" Samuel Pereira twierdzi, że dzisiejszy incydent to wynik polityki prowadzonej przez Polskę. – Usunęliście "ludobójstwo" a i tak dostaliście jajkiem i to reprezentując Polaków. Tak niestety się kończy polityka strachu – napisał na Twitterze.