Brytyjscy funkcjonariusze mogą sprawdzić telefon na lotnisku, ale też statku czy w pociągu.
Brytyjscy funkcjonariusze mogą sprawdzić telefon na lotnisku, ale też statku czy w pociągu. Fot. Arkadiusz Wojtasiewicz / Agencja gazeta

Policjanci oraz strażnicy graniczni mają prawo do wglądu w prywatne zdjęcia, SMSy, listę kontaktów. Brytyjczycy korzystają jednak z nowego przywileju tylko w uzasadnionych przypadkach. Czy inne kraje również sięgną po tę nietypową praktykę?

REKLAMA
Podróżujący do Wielkiej Brytanii muszą mieć się na baczności. Odwiedzający to państwo dowolnym środkiem transportu turyści są zobligowani do pokazania telefonu komórkowego służbom odpowiedzialnym za bezpieczeństwo w kraju. I choć funkcjonariusze mogą pobrać dane z komórki przyjezdnego, to nie mogą... poznać ich treści. Dane, które zostają skopiowane, mogą być przechowywane w nieskończoność.
Dr Gus Hosein z Privacy International, organizacji, która zajmuje się ochroną danych obywateli, którego cytuje "Telegraph", ma obawy związane z kontrowersyjnym przepisem. Jego zdaniem, sprzyja ona zwiększaniu informacji dotyczących obywateli, którzy nie mają złych zamiarów wobec Wielkiej Brytanii. Pobieranie zawartości telefonu porównuje do grzebania w czyimś domu: dokumentach, rodzinnym albumie ze zdjęciami.
W artykule przytaczana jest też opinia Davida Andersona, eksperta od prawa antyterrorystycznego. – Informacje ściągane z komórki po przyjeździe do kraju mogą być bardzo użyteczne w przeszkadzaniu terrorystom czy w postawieniu ich przed sądem – mówił.
Dziennik "Telegraph" podaje, że rocznie brytyjscy urzędnicy w ramach popularnej akcji Terrorism Act zatrzymują ok. 60 tysięcy osób. Nie znana jest jednak liczba pobranych plików z telefonów przyjezdnych.
źródło: telegraph.co.uk