Reklama.
Profesor Zbigniew Lew-Starowicz przyznał, że niegdyś leczył z homoseksualizmu osoby, które prosiły go o pomoc w tej sprawie. – Leczenie wyglądało tak, że jeśli homoseksualista oglądał męską pornografię, widać było, że na nią reaguje, dostawał uderzenie prądem. Nie chodziło o to, by ci ludzie tracili przytomność, ale by odbierali ten bodziec jako przykry. Działałem w dobrej wierze, w dodatku ci pacjenci uważali siebie za chorych – zdradził seksuolog.
Wiem, że środowiska gejowskie mogą się skarżyć na dyskryminację, ale gdyby porównali to, co się działo, kiedy ja zaczynałem pracę zawodową z tym, co jest teraz – to oni żyją w raju.
Kiedy stuprocentowemu homoseksualiście w jakimś ośrodku obiecują leczenie z homoseksualizmu, to jest po prostu nieuczciwa obietnica. I nie mówię o pseudohomo, których teraz jest bardzo dużo. Tylko o stuprocentowym homoseksualiście. Bo w nauce jest coś takiego jak metaanalizy. Wynika z nich, że nie można zmienić orientacji. I nawet jeden z czołowych terapeutów, który przez lata zajmował się reorientacją, tzw. terapią preparatywną, wycofał się z tego i przeprosił swoją grupę zawodową mówiąc, że to był błąd.