"Najmłodszy polski milioner" Kamil Cebulski w wywiadzie dla naTemat mówi między innymi, że 97 proc. kierowców ferrari, lamborghini i bentleyów to bankruci, a milionów można się dorobić w mało atrakcyjnych branżach. Twierdzi też, że amerykańska Polonia to jedna z najbogatszych nacji w USA. My sprawdzamy te tezy.
Tezy, stawiane przez Kamila Cebulskiego w wywiadzie, spotkały się z niedowierzaniem wielu czytelników. Przedsiębiorca powoływał się na badania naukowego duetu Thomasa Stanleya i Williama Danko. Chodzi o ich książkę "The Millionaire Next Door", w której zaprezentowali wyniki badań dotyczące milionerów w USA.
Czy teorie prezentowane przez Cebulskiego są prawdziwe? Niestety, tylko częściowo. Trzeba przede wszystkim pamiętać, że książka wyszła w 1996 roku i prezentuje wyniki badań prowadzonych jeszcze wcześniej. Trudno więc oczekiwać, że tezy prawdziwe w USA sprawdzą się w Polsce oraz że od 1996 roku nic się nie zmieniło. Sprawdzamy więc co z tego, o czym wspominał Kamil Cebulski, jest dzisiaj prawdą.
1. Kiedy widzisz na ulicy samochód marki Ferrari, Bentley lub Lamborghini to stań i pomódl się za człowieka, który nim kieruje. Z badań wynika, że 97,6 albo 96,7 procent (nie pamiętam dokładnie) z nich to bankruci.
Choć przeczesałem internet w każdy sposób, nie znalazłem badań ani statystyk, które wskazują na korelację między posiadanym samochodem a bankructwem.
Być może Kamilowi Cebulskiemu chodziło o to, że według Stanleya i Danko wielu amerykańskich milionerów wiedzie skromne życie, nie kupują wypasionych domów i samochodów. Z badań tych wynikało również, że amerykańscy milionerzy nie przepadają za zagranicznymi autami. Zamiast opływać w luksusy, wolą inwestować.
Z drugiej strony mamy wiele osób, które na samochody i domy biorą wielkie kredyty, choć w teorii nie stać ich na ferrari czy lamborghini. W Polsce też całkiem popularne jest wypożyczanie luksusowych aut na dłuższe okresy. Trudno jednak powiedzieć z pełnym przekonaniem, że luksusowy samochód oznacza bankruta.
Powstaje też pytanie: czy osoba, która jest bardzo bogata i zarabia miliony, ale ma ogromne zobowiązania kredytowe, to bankrut? Bo trudno uznać, że osoby, które już zbankrutowały, stać na ferrari. Jeśli więc przyjąć za bankruta kogoś, kto ma ogromny dług pomimo bogactwa, to musielibyśmy tak mówić m.in. o Zygmuncie Solorz-Żaku, który - by kupić Polkomtel - zaciągnął kredyt na 14 miliardów złotych.
2. Droga do zostania milionerem jest długa, ciężka i wymaga sporo pracy, a większość milionerów zostaje nimi w wieku 47 lat.
Pomijając szczęśliwców, którzy wygrali na loterii i tych, którzy dostali pieniądze od rodziców (choć to nie gwarantuje zostania milionerem), trudno się z tą tezą nie zgodzić. Historie zarówno najbogatszych na świecie, jak i w Polsce, jasno pokazują: jak się chce mieć miliony, trzeba naprawdę ciężko i dużo harować. Bill Gates, Steve Jobs, Mark Zuckerberg – zaczynali jako biedni studenci, nierzadko z początku pracowali po 12-14h na dobę, w garażu. Według badań Stanleya i Danko jedynie 20 proc. milionerów odziedziczyło majątki, reszta je sobie wypracowała.
Najlepiej pokazuje to przypadek Rafała Brzoski – ten 36-latek zaczynał od składania komputerów i roznoszenia ulotek. Zainwestował, wraz z dziewczyną, całe swoje oszczędności w biznes ulotkowy. Zawojował Polskę, dzisiaj jest jednym z najbogatszyh Polaków, a według "Wprost" jego majątek to 345 milionów złotych. Jego inPost konkuruje z Pocztą Polską.
Również Rafał Agnieszczak, założyciel fotka.pl, wielokrotnie w swoich wypowiedziach przekonywał, że do milionów prowadzi ciężka praca. Przy czym często eksperci i biznesmeni podkreślają, że "szybciej" niż normalnie można dorobić się fortuny, tworząc innowacyjny produkt bądź usługę, znajdując niszę. Nasza-klasa, Facebook czy właśnie fotka.pl to potwierdzają – choć chyba nikt nie powie, że ich twórcy nie pracowali ciężko. To, że sukces wypracowali szybciej, niż na przykład w branży spożywczej, nie oznacza, że było to szybko i łatwo.
A jeśli ktoś wciąż nie wierzy, że milionerem zostaje się dzięki ciężkiej pracy – niech dowie się, że nawet Jan Kulczyk, który pierwszy milion dostał od rodziców, przekonuje: żeby być bogatym trzeba więcej się uczyć, pracować i wcześniej wstawać.
3. 83 procent milionerów prowadzi własny biznes.
Tak faktycznie było w badaniach Stanleya i Danko, ale trzeba pamiętać, że wydali swoją książkę w latach '90. Od tamtej pory znacznie rozrosły się globalne korporacje, których szefowie też zarabiają grube pieniądze.
Jak wynika z badań z 2006 roku opisanych w książce "Million Dolar Habits" Briana Tracy, milionerzy w USA składają się z: managerów (17 proc.), edukatorów/coachów (12 proc.), szefów korporacji (7 proc.), przedsiębiorców (6 proc.), a w kilku procentach z prawników i księgowych. W grupie posiadającej majątki ponad 5 mln dolarów szefowie korpo to 17 proc., zaś przedsiębiorcy i osoby z własnym biznesem – jedynie 12 proc.
W 2011 roku Polaków, którzy zarobili co najmniej milion złotych, było ponad 13 tysięcy, z czego większość to prywatni przedsiębiorcy. Ale jak pisała "Rzeczpospolita" w marcu 2013: "Polscy przedsiębiorcy-milionerzy nie dość, że są nieliczni i na tle Europy Zachodniej niezbyt zamożni, to zwykle działają w tradycyjnych branżach – najczęściej dorabiali się w handlu i w przemyśle spożywczym".
Część bogaczy to osoby zasiadające na najwyższych stanowiskach w korporacjach (szczególnie bankowych), ale tutaj wszystko zależy od konkretnej firmy. Milionerami nie raz i nie dwa bywają też biznesmeni zasiadający w zarządach i radach nadzorczych czy inwestorzy giełdowi, ale to raczej wąska grupa osób.
4. Większość milionerów ma biznesy w nieatrakcyjnej branży. Próżno szukać milionerów w IT, prędzej to są zakłady pogrzebowe, hydraulicy.
Jeśli chodzi o branże, z książki Stanleya i Danko faktycznie wynika, że wielu milionerów w USA działało w branżach takich jak budowlanka, znaczki pocztowe czy produkcja środków owadobójczych. Przy czym trzeba zaznaczyć, że książka Stanleya i Danko, do której odnosi się Kamil Cebulski, pochodzi z lat '90 i niewątpliwie coś w USA od tamtej pory się zmieniło.
W branży IT, która znacznie rozrosła się od tamtej pory, na pewno pojawiło się wielu milionerów, w Stanach przez kilka lat trwał boom na dotcomy, czyli wszelkie internetowe biznesy. Rozwój internetu wszystko zmienił, a symbolem wzrostu znaczenia IT jest Mark Zuckerberg.
W Polsce z kolei milionerami w IT są Adam Góral z Asseco czy Janusz Filipiak, założyciel Comarchu. Tomasz Starzyk, analityk Dun & Bradstreet Poland, w jednej ze swoich wypowiedzi podkreślał: - W Polsce milionerami są głównie przemysłowcy, producenci mebli, urządzeń sanitarnych, ale także bankowcy, właściciele i współwłaściciele stacji telewizyjnych czy największych telekomów. Nie dominuje jedna konkretna branża czy sektor.
Na liście najbogatszych 100 najbogatszych Polaków zapewne można by wskazać branżę dominującą, ale trzeba pamiętać, że milionerów w Polsce jest co najmniej kilka razy więcej. Warto przy tym zaznaczyć, że jeśli działają oni w mało atrakcyjnych branżach, typu budowlanka, kable, czy trumny, to zazwyczaj są to producenci tych rzeczy.
Jeśli zaś chodzi o milionerów-hydraulików, niestety, świat mówi głównie o jednym: Charlie Mullinsie, który w Wielkiej Brytanii założyć firmę Pimlico Plumbing.
5. Branżą, gdzie jest najmniej milionerów jest gastronomia.
Tutaj bardzo trudno stwierdzić, czy to prawda. Głównie dlatego, że trzeba by zdefiniować gastronomię – czy mówimy tylko o restauratorach, czy o właścicielach wielkich sieci gastronomicznych, czy o producentach żywności.
Jeśli chodzi o branżę spożywczą, to na liście najbogatszych Polaków znajduje się aż kilkunastu, którzy w ten sposób dorobili się fortun. Przy czym "Forbes" w 2012 roku podkreślał, że to trudna branża i niewiele osób może już pozwolić sobie na taki model biznesowy. Często też, nawet po stworzeniu bardzo dochodowej firmy spożywczej, właściciele sprzedają je dalej – globalnym koncernom, którym zależy na lokalnej marce.
Jeśli chodzi o restauratorów, to faktycznie trudno znaleźć tu bogaczy. Niegdyś flagowym przykładem takiej kariery był Jan Kościuszko, nasz bloger, właściciel sieci Polskie Jadło, która niestety zbankrutowała. Często też wspomina się Sylwestra Cacka, prezesa zarządu Sphinx'a, który jednak zanim wszedł w gastronomię, zajmował się w latach '90 bankowością.
Państwo Kręgliccy, choć są bardzo znanymi restauratorami, nie opływają w miliony. A najpopularniejsza bodaj w Polsce restauratorka, Magda Gessler, stwierdziła w jednym z wywiadów: - Biznes otwiera się, żeby zarabiać, restaurację niekoniecznie. Oczywiście można zarabiać, ale nie zostanie się milionerem. A jeśli już ktoś faktycznie liczy na duży zysk, to powinien mieć świetną lokalizację oraz bardzo dobrego i drogiego kucharza.
6. Polacy to jeden z najbogatszych narodów w USA.
To prawda. Razem z Chińczykami, Rosjanami i Żydami stanowimy jedną z najbogatszych mniejszości w Stanach Zjednoczonych. Tak było już na początku lat '70, co opisał w swojej książce "Ethnic America" ekonomista i socjolog Thomas Sowell. Z kolei w sierpniu 2012 roku wiele mediów podawało informację o tym, że 10-milionowa Polonia jest jedną z najbogatszych grup etnicznych w USA.
Jak więc widać, tezy stawiane przez Kamila Cebulskiego były po części prawdziwe, ale głównie w odniesieniu do USA i okresu sprzed co najmniej 10 lat. Niestety, w badaniach o milionerach problematyczne też jest określenie, kto takowym jest: różni naukowcy w różny sposób liczą majątki, czasem odnoszą się tylko do zarobków. No i przede wszystkim trzeba brać pod uwagę, że jednak rynek USA jest zupełnie inny od polskiego – i to, co tam jest pewne, u nas może nie znaleźć żadnego potwierdzenia.