![Czy oszczędzanie [url=http://shutr.bz/17Riaqc]czasu[/url] i ciągła "optymalizacja" naszej codzienności dają szczęście?](https://m.natemat.pl/89f032f01c0e97dd7b7fa62aaf205c67,1500,0,0,0.jpg)
"Życie jest za krótkie, by go nie shakować" – twierdzą skupieni pod sztandarem mody na "lifehacking" entuzjaści licznych trików i patentów, które na co dzień oszczędzają nasz czas. To ludzie, którzy chcą pracować wydajniej, upraszczać to, co trudne i po prostu – więcej czerpać z życia. Paradoksalnie jednak, ich dążenie do perfekcji i szczęścia może dawać odwrotne efekty.
Termin “lifehacking” ukuł prawie 10 lat temy brytyjski dziennikarz technologiczny Danny O'Brien. Prezentował on na pewnej konferencji wyniki analiz nad sposobami, w jakie komputerowi zapaleńcy zwani geekami dbają o zachowanie maksymalnej efektywności w wykonywanych przez siebie zawodowych zadaniach. Chodziło o różnego rodzaju uproszczenia, sztuczki i “patenty”, które pozwalając automatyzować pewne czynności, oszczędzają czas.
Czy to działa?I to jak! To zaledwie kilka sztuczek z ponad 50ciu opisanych w książce. Mimo to już teraz świetnie przyspieszają mi bardzo banalne, podstawowe czynności związane z telefonem i komputerem. Zaczynam testować też następne, wiedząc że w tej małej ilości czasu, którą mam dla siebie każdego dnia, wszystko co pozwala na zoptymalizowanie tych kilku godzin, jest na wagę złota. Wczytuję się już też w następne sztuczki, znalezione “u źródła”, czyli na serwisach o lifehackingu. CZYTAJ WIĘCEJ
Brzmi fajnie? Tak, nawet bardzo. Bo czemu nie mielibyśmy lepiej organizować swojego czasu, czerpać więcej z życia i wykorzystywać niekonwencjonalnych pomysły prowadzących nas do szczęścia? Ale, jak pisze na łamach Slate.com Evgeny Morozov sprawa nie jest taka prosta.
W miarę jak lifehacking ze swoimi blogami i książkowymi poradnikami staje się przemysłem, duża część czasu, którą dzięki niemu zyskujemy, przeznaczana jest na poprawianie i doskonalenie jego narzędzi i technik. Czy jest coś bardziej wewnętrznie sprzecznego, niż używanie technologii do zyskiwania wolnego czasu tylko po to, byśmy dzięki niemu mogli uczyć się jak jeszcze lepiej zyskiwać czas? CZYTAJ WIĘCEJ
– Chcąc żyć coraz intensywniej, szybciej i pełniej przyspieszamy nieraz tak bardzo, że zupełnie nie potrafimy się zatrzymać – mówi Julia Wahl, psychoterapeuta i psycholog, a także blogerka naTemat. Opowiada o pacjentach, którzy z powodu intensywności życia mają nie tylko złe samopoczucie, ale i objawy somatyczne.
– Nasze ciało nie “nadąża” za tempem, w jakim dziś żyjemy – mówi wprost o ludziach, którzy “efektywność” i zabarwioną korporacyjnym żargonem “optymalizację” wzięli na swoje sztandary. W tym samym duchu pisze cytowany przez Morozova Jonathan Crar, autor książki “24/7”, zauważając, że lifehacking wkraczając ze swoją optymalizacyjną obsesją w takie obszary, jak sen (a są tacy, którzy chcieliby spać 4 godziny na dobę), zaczyna być dla nas naprawdę szkodliwy.

