Mamy powód do dumy. Polska wyrasta na potęgę. Już za 3 i pół roku będziemy prawdziwym gigantem – w każdym sklepie akceptującym karty, będziemy mogli zapłacić zbliżeniowo. Polacy pokochali tę formę płatności.
Przed nami będą tylko zamożni Australijczycy. Nie będziemy mieć sobie równych w Europie, do tego w płatnościach zbliżeniowych na głowę będziemy bić Amerykanów, Kanadyjczyków, czy Japończyków.
Chodzi o instrukcje organizacji MasterCard, które wchodzą w życie od 1 stycznia 2014 roku. Zgodnie z jej treścią wszyscy agenci rozliczeniowi, czyli operatorzy terminali do przyjmowania płatności kartami w sklepach, będą instalować tylko najnowocześniejsze urządzenia umożliwiające przyjmowanie płatności zbliżeniowych.
To nie wszystko. Agenci do 31 grudnia 2016 roku mają obowiązek wymienić wszystkie starsze maszyny na terminale bezstykowe. W rezultacie od 1 stycznia 2017 roku w każdym sklepie akceptującym karty bankowe w Polsce będzie można zapłacić zbliżeniowo, a nasz kraj stanie się drugim rynkiem na świecie (po Australii) mogącym się tym poszczycić.
Według szacunków agentów rozliczeniowych obecnie w Polsce jest ponad 320 tys. terminali płatniczych, w tym zbliżeniowych – prawie 150 tys.
Z zaistniałej sytuacji najbardziej cieszą się przedstawiciele firm VeriFone oraz Ingenico. Obie firmy mają łącznie niemal 100 proc. rynku tych urządzeń. Co roku dostarczają kilkadziesiąt tysięcy maszyn. Średnia wartość każdej z nich wynosi ok. 1,2 tys. zł.
Dynamiczny wzrost liczby terminali zbliżeniowych (na koniec 2011 r. było ich niecałe 50 tys.) przekłada się na wzrost transakcji przeprowadzanych z wykorzystaniem tej technologii. W pierwszej połowie ub.r. było ich ok. 30 mln. Z miesiąca na miesiąc ich liczba zwiększa się o kilkanaście procent. Eksperci podkreślają, że to też zasługa nasycenia rynku kartami zbliżeniowymi.