Zbigniew Hołdys o polowaniu tabloidów na Stuhra: "To jest ubeckie, najpodlejsze, co można człowiekowi zrobić"
Zbigniew Hołdys
11 sierpnia 2013, 20:11·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 11 sierpnia 2013, 20:11
Słowo o skowycie Maćka Stuhra. Do tych, co pytają, nie rozumieją, albo
rozumieją bardzo dobrze.
Reklama.
Wiesz, my uprawiamy zawody. Nasza praca jest jak praca kierowcy
autobusu, sprzątaczki, malarza pokojowego, lekarza. Pracujemy… i po
pracy idziemy do domu, albo do restauracji, albo do ZOO, jak inni
ludzie. Nie jesteśmy osobami publicznymi, bo na to jest nawet definicja
prawna (osoba pełniąca stanowiska publiczne w administracji państwowej)
Jako zwykli ludzie miewamy złe dni, bywamy przygnębieni, zatrzymuje nas
policja, chodzimy do lekarza. To NASZE kłopoty. Czasem się rozwodzimy.
Czasem umierają nasi bliscy, giną nasze dzieci. Ktoś nas okrada. Czasem
rozwodzimy się. I próbujemy, musimy sobie z tym wszystkim radzić. Sami.
Bo to jest nasze życie.
Nie jest naszym zawodem dawać zarabiać mediom na skłamanych
informacjach, intrygach, szczuciu, podgryzaniu naszych najbliższych. Nie
musimy być zawsze zdrowi, piękni, wierni, uśmiechnięci - szczęśliwi.
Tylko wtedy, gdy wracamy do pracy, na scenę, nagrywamy płyty, gramy
role, w meczach strzelamy bramki, lub nam strzelają - to podlega ocenie.
Czy wtedy się dobrze spisaliśmy. Nie nasze prywatne życie, ale
działalność zawodowa na oczach odbiorców.
Ilu ludzi media zabiły, odbierając im chęć do wychodzenia z domu, na
scenę, tworzenia, do pracy - nie zliczymy. Nagle masz poczucie, że
żyjesz w świecie nienawiści i że tylko to otacza ciebie zewsząd. Wtedy
jak Boguś Linda przez dwa lata nie wychodzisz z domu i odmawiasz ról, bo
się boisz. Ja dostaję telefony, że mi ktoś zabije syna, spali mi klub
albo sklep, a syn dostaje wpier*** w internecie za to, że jest synem.
Daje sobie świetnie radę, ale zastanawiam się, czy może wolałby już nim
nie być. Bo pamiętam co czuł, gdy była sprawa ACTA, a media podkręcały
wir.
To o tym mówimy. Nie o ludziach, którzy z flirtu ze szmatławcami
uczynili profesję i rodzaj symbiozy. Nie o paparazzich zaproszonych na
pogrzeby i do porodówki. Stuhr nigdy nie flirtował z tabloidami,
paparazzich nie dopuszczał do domu. Robili mu zdjęcia na premierach, bo
to część jego fachu, i opisywali po swojemu. "Ale ta jego baba ma
cellulit" "O rozmawia z inną, pewnie tamtej ma dość, bo zbrzydła". Co to
k**** jest?!
Kiedy się rodzisz i chcesz być artystą, nie zawierasz paktu z Bogiem,
że ceną jest niszczenie twojego życia. Ty masz pięknie grać, a nie
sprawdzać, czy upadło ci ciastko w kawiarni i czy Janda ma plamę na
sukience. Nie jesteś kapusiem, nie jesteś od tego, żeby dzwonić do
szmatławca z tekstem "Przyjeżdżajcie szybko, X pije z Y, ona się już
chwieje". To jest ubeckie, to jest esbeckie, to jest najpodlejsze, co
może zrobić człowiek człowiekowi, nie zabijając go nożem.
Standardy upadły nisko. Lubimy niszczyć innych ludzi tak bardzo, jakby
od jednego zniszczonego była jakaś premia. I cieszy nas jego upadek, och
bardzo.