– Minister sportu boi się, że na jaw wyjdzie jej gigantyczna niegospodarność – mówi nam wprost europoseł Marek Siwiec. To tylko jeden z krytycznych komentarzy po tym, jak Ministerstwo Sportu uniemożliwiło dziennikarzom wgląd w biznesplan oraz szczegóły rozliczenia zakupu i dystrybucji biletów na zeszłoroczny koncert Madonny, do którego podatnicy dopłacili prawie 5 milionów złotych. Resort chroni się klauzulą poufności, choć nasi rozmówcy przekonują, że nie ma do tego prawa.
Kiedy państwo kontroluje społeczeństwo, wszystko jest w porządku. Gdy jednak to społeczeństwo próbuje skontrolować państwo, zaczynają się problemy. Problemy, których w nowoczesnym, demokratycznym kraju nie powinno być. Ministerstwo Sportu odmawiając dziennikarzom "Polityki" dostępu do informacji publicznej w sprawie osławionego już koncertu Madonny z ubiegłego roku udowodniło, że ma problemy z rozumieniem demokracji. Tygodnik chciał sprawdzić, jak skonstruowany był biznesplan koncertu, do którego podatnicy dopłacili prawie 5 mln zł i dlaczego bilety sprzedawały dwie konkurencyjne wobec siebie, ale związane z resortem sportu, spółki.
Poufna sprzedaż biletów
Biznesplan koncertu Madonny interesuje dziennikarzy szczególnie mocno. Nie tylko dlatego, że dopłaciliśmy do niego z własnej kieszeni. Sama minister Joanna Mucha lubi podkreślać, że jako wykładowca akademicki była specjalistką od nauczania zasad i sposobach prowadzenia biznesplanu. Według Ministerstwa Sportu i Narodowego Centrum Sportu te dokumenty są obłożone klauzulami poufności, więc nie mogą być przedmiotem publicznej debaty. Niestety, to właśnie one są ważne dla wyjaśnienia wielomilionowych strat przy organizacji koncertu popularnej artystki
Cały problem w tym, że na temat klauzul poufności w przypadku dokumentów stanowiących informację publiczną zupełnie inną opinię mają prawnicy. W tym ci z Sądu Najwyższego, o czym w rozmowie z naTemat przypomina poseł Patryk Jaki. – Jeżeli naprawdę klauzule poufności się w tych umowach i dokumentach znalazły to mamy do czynienia z kolejnym dowodem na niekompetencję Ministerstwa Sportu. Wykładnia prawa w tej kwestii jest jasna i mówi, że za każdym razem, gdy jest mowa o finansach publicznych, tego typu klauzule nie mogą być stosowane – tłumaczy.
Kolejny skandal ministry?
W ocenie posła, minister sportu odmawiając dziennikarzom dostępu do biznesplanu i innych interesujących ich dokumentów łamie ustawę o dostępie do informacji publicznej. Jej treść jasno mówi bowiem, że dostęp do informacji publicznej może zostać ograniczony tylko ze względu na ochronę praw i wolności oraz porządku publicznego, bezpieczeństwa lub ważnego interesu gospodarczego państwa. Trudno przypuszczać, by koncert królowej popu spełniał to ostatnie kryterium. Interesu niegospodarnych urzędników, ani ich prywatnych kontrahentów ustawa tymczasem nigdy nie chroni.
– To skandal. Jeśli "Polityka" wystąpi na drogę sądową, jestem pewien, że sąd administracyjny szybko przyzna dziennikarzom rację. I ostatecznie Ministerstwo Sportu będzie musiało ujawnić wszystkie informacje. Bo przecież wydawało na Madonnę pieniądze publiczne, a nie prywatne – mówi Patryk Jaki. I dodaje, że nie widzi nawet politycznego sensu tego typu działań, ponieważ w ten sposób minister sportu tylko zwiększa nasze wątpliwości.
Czego boi się resort sportu?
Oburzenia działaniem Ministerstwa Sportu nie kryje także europoseł Marek Siwiec. Polityk nie ma wątpliwości, że Joanna Mucha i jej urzędnicy po prostu próbują ukryć swoje błędy. – To zachowanie bez wątpienia kwalifikuje się do sądu. Nie mam w tej kwestii najmniejszych wątpliwości. Minister Mucha tymczasem kolejny raz naraża się na ośmieszenie. Jej zachowanie w tej sprawie jest żenujące – ocenia.
Nasz rozmówca zauważa, że podejmując taką decyzję Ministerstwo Sportu daje do zrozumienia, że czegoś naprawdę bardzo się boi. – Resort zasłaniając się klauzulami poufności próbuje po prostu ukryć gigantyczną niegospodarność, której popisem była organizacja koncertu Madonny na Stadionie Narodowym – mówi.
Marek Siwiec podkreśla też, że w tej chwili opinia publiczna nie może odpuścić i o dostęp do skrywanych dokumentów trzeba upomnieć się przed sądem. – Ministerstwo nie może podejmować arbitralnych decyzji o odmowie dostępu do informacji publicznej. W tej kwestii obowiązuje prawo, nakazujące ujawniać wszystkie dokumenty nie objęte klauzulą poufności. A naprawdę nie wyobrażam sobie, że umowy dotyczące dystrybucji biletów na koncert i jego biznesplan mogły mieć poufny charakter. Jeszcze raz podkreślam więc, że to się kwalifikuje do zbadania przez sąd – mówi oburzony polityk.
Odpowiedzi na pytanie, dlaczego dziennikarze nie mogą przyjrzeć się planom biznesowym koncertu gwiazdy pop szukaliśmy także w Ministerstwie Sportu. Resort nie potrafił jednak w tej sprawie pomóc, prosząc o więcej czasu na zapoznanie się z pytaniami. Na odpowiedź urzędników minister Joanny Muchy wciąż czekamy.
1. Obywatel ma prawo do uzyskiwania informacji o działalności organów władzy publicznej oraz osób pełniących funkcje publiczne. Prawo to obejmuje również uzyskiwanie informacji o działalności organów samorządu gospodarczego i zawodowego a także innych osób oraz jednostek organizacyjnych w zakresie, w jakim wykonują one zadania władzy publicznej i gospodarują mieniem komunalnym lub majątkiem Skarbu Państwa.
2. Prawo do uzyskiwania informacji obejmuje dostęp do dokumentów oraz wstęp na posiedzenia kolegialnych organów władzy publicznej pochodzących z powszechnych wyborów, z możliwością rejestracji dźwięku lub obrazu.
3. Ograniczenie prawa, o którym mowa w ust. 1 i 2, może nastąpić wyłącznie ze względu na określone w ustawach ochronę wolności i praw innych osób i podmiotów gospodarczych oraz ochronę porządku publicznego, bezpieczeństwa lub ważnego interesu gospodarczego państwa.
Nie wiem po co Joanna Mucha dała się przez Donalda Tuska namówić i poszła się sprawdzić – jak to kiedyś mówiono – „na odcinku sportu”. Afera z Madonną w tle wymusi teraz jej odejście, a nie jest wykluczone, że zapłaci ona cenę wyższą niż inni dymisjonowani przez premiera ministrowie. CZYTAJ WIĘCEJ