Wokół Strefy 51 w USA krąży mnóstwo legend. Jest to istny raj dla fanatyków teorii spiskowych dotyczących istot pozaziemskich. To właśnie tutaj w 1958 pewien mieszkaniec Las Vegas miał odnaleźć fragmenty statku kosmicznego. Dziś już wiemy – UFO nigdy tu nie było. A to wszystko za sprawą samolotu szpiegowskiego U-2
Strefa 51 to amerykańska baza wojskowa, wybudowana w 1951 roku, jako ośrodek szkoleniowy dla agentów CIA. Władze zarówno CIA jak i rządu USA nigdy nie zabierały głosu w sprawie jakiegokolwiek istnienia ośrodka szkoleniowego na wyschniętym jeziorze Nevada – baza była najpilniej strzeżonym miejscem na pewno w USA. Kto wie, może i na świecie.
Tajemnica została rozwiązana dopiero w 2001 roku. Wtedy to ówczesny prezydent George W. Bush na jednym ze swych przemówień wspomniał o "Terenach operacyjnych położonych przy jeziorze Groom". To wtedy pierwszy raz powiedziano publicznie o możliwości istnienia bazy.
Przez wiele lat wielbiciele teorii spiskowych mówili, że w okolicach bazy widują obiekty, które nie przypominają ziemskich. Jeden z mieszkańców Las Vegas miał mieć nawet kontakt pierwszego stopnia z rozbitym statkiem kosmicznym. Okazuje się, że wszystkie te teorie mogą być nieprawdziwe, bowiem w czwartek przedstawiciele władz USA po raz pierwszy od czasu istnienia bazy tak otwarcie zabrali głos w tej sprawie.
To właśnie w czwartek Narodowe Archiwum Bezpieczeństwa USA ogłosiło, że weszło w posiadanie tajnych materiałów dotyczących produkcji szpiegowskiego samolotu U-2, a w raportach znalazły się również dane dotyczące Strefy 51. Ma z nich wynikać, że w osławionej Strefie 51 miały być przeprowadzane testy superszybkiego, nowoczesnego samolotu szpiegowskiego U-2. Wszystkie działania z tym związane zostały utajnione. Rzekome UFO, które miało być widziane w tych rejonach to z pewnością lecący na wysokości 18 tys. metrów szpiegowski samolot U-2.
CIA również, zabrało głos w tej sprawie. Przyznało, że wszystkie odnotowane przypadki, w których ktoś widział UFO, dotyczyła właśnie lotów samolotu U-2