Jesteśmy zblazowani, otępiali, zidiociali? Nic z nas nie będzie, bo życie w realu zmieniliśmy na Facebooka i Instagram? Nie potrafimy się zorganizować i widzimy wyłącznie czubek własnego nosa? Jeśli tak myślisz, proponuję: wyłącz kompa.
Kiedy w naTemat Weronika Lewandowska napisała tekst "Jak udawać, że Twoje życie jest fajne?", śmiałam się z niego wyjątkowo mocno. Bo co to za pomysł, żeby robić sobie zdjęcie przed wyjściem na imprezę, a potem wstawiać zamiast głowy koci pysk? Albo jako jedzone właśnie śniadanie wstawiać na Instagram ciastko złapane w biegu dwa dni temu? Myślałam, że to była czysta publicystyka. Wyolbrzymienie. Lekki żart z mojego pokolenia.
Przyszłościowi
Bo przedstawiciele pokolenia millenialsów, których ja znam z podobnym stylem życia nie mają wiele wspólnego. To ludzie, którzy którzy komputera używają do pracy, traktują go jak narzędzie. Choć spędzają dużo czasu na Facebooku, jego używanie traktują jak przerwę, plotki na korytarzu w korpo. Ci, których znam wstawiają na Facebooka zdjęcia z wyjazdów dopiero, kiedy z nich wrócą. Wyłączają internet w komórce i idą w góry, płyną pod żaglami, jadą na rowerze, siedzą w jaskiniach w Meksyku, przemierzają Islandię autostopem. Czasem prowadzą blogi, żeby było wiadomo, że wszystko jest w porządku. Często na koniec urządzają pokazy slajdów (nie na Fejsie, a w knajpie).
Millenialsi, których znam żyją chwilą, ale wyznaczają sobie jasne cele na przyszłość, dla wielu z nich studia to tylko przystanek na drodze do celu, który położony jest zdecydowanie dalej. Dlatego zamiast zdobywać wtedy pogłębioną wiedzę, zdobywają doświadczenie. Najczęstszym zdaniem, które wypowiadają, jest: "wszystkiego, co umiem nauczyłem się w pracy". Są podobni do Kamila Cybulskiego, którego uważa się za najmłodszego polskiego milionera. Cybulski w wieku 16 lat założył firmę komputerową, a dziś między innymi buduje szkoły w Afryce.
Millenialsi, których znam, mieszczą się zresztą, podobnie jak Cybulski, w grupie osób działających społecznie. Są którymś z 29 proc. osób do 25. roku życia, które angażują się w wolontariat. Poświęcają swój czas na rzecz czegoś, w co uwierzyli. Za darmo. Bez tłumu dookoła. Anka robi z nastolatkami z trudnych środowisk projekty filmowe. Krzysiek był wychowawcą na wakacjach dla dzieci polonijnych. Kaśka sprzątała brzegi Wisły przed Euro 2012.
Beznadziejni
Dlaczego właściwie piszę o swoich znajomych? Właśnie przeczytałam felieton Jakuba Żulczyka w Onecie. Według jego obserwacji, przedstawiciele pokolenia 20-30-latków, czyli my wszyscy, jesteśmy zblazowani, otępiali, zidiociali. Nic z nas nie będzie, bo życie w realu zmieniliśmy na Facebooka i Instagram. Nie czytamy i nie myślimy. Nie wiemy, bo nauczyliśmy się przyjmować wyłącznie informacje - śmieci. Nie możemy przejąć sterów, bo nigdy sobie z tym nie poradzimy. Potrafiliśmy się zorganizować tylko, kiedy Donald Tusk chciał nam zabrać darmowe mp3 z netu. I tak dalej. Jednym słowem: jesteśmy najgorsi.
W dodatku, według Żulczyka, żyjemy tak, jak zażartowała sobie Weronika Lewandowska w felietonie, który wspomniałam na początku tekstu. W świecie pozorów. Bez dystansu. Z głową kota, zamiast nieudanego zdjęcia.
W tym, co napisał Żulczyk jakoś jednak nie widzę ani siebie, ani mojego kręgu znajomych. Nawet tych dalszych. Może więc wcale nie jest to problem wszystkich millenialsów? Może więc trafnie podsumowała to jedna z blogerek:
A Ty, odnajdujesz się w tekście Jakuba Żulczyka? Nie mogłeś doczekać się hashtagów na Facebooku? Czujesz, że myślisz statusami? Kiedy widzisz piękny zachód słońca robisz zdjęcie, zamiast go sobie obejrzeć? Nie chodzisz do teatru, za to ściągasz sobie kolejne sezony "Newsroomu"? Wyłącz kompa. Wyjedź za miasto. Przeczytaj książkę. Zmień znajomych.
Panie Żulczyk, czy myślał Pan kiedyś, że to nie internet, ale Warszawa, stolica, że to duże miasto i jego pęd sprawiło, że stał się Pan zblazowany, że żyje Pan w iluzji tego, że już nic Pana nie zaskoczy? Że to może ten Plac Zbawiciela i hipsterskie spędy w Śródmieściu, że pogoń za trendami, że praca w mediach, że oglądanie się na to, co robią inni i bezwiedne naśladowanie tych zachowań, które są po prostu bez sensu? Że ani nie potrzebuje Pan Instagrama ani nikt nie zmusza Pana do pisania komunikatów zbudowanych ze zdań pojedynczych na Facebooku? CZYTAJ WIĘCEJ