Właścicielka firmy uczącej przedszkolaki języka angielskiego na naszych łamach oskarża rząd o to, że przekreśla dorobek jej życia. Inni przedsiębiorcy przyznają jednak, że "ustawę przedszkolną" można bez trudu obejść. Eksperci zwracają zaś uwagę, że pomimo nowelizacji dostęp biedniejszych dzieci do zajęć dodatkowych wciąż będzie utrudniony. Po co więc wprowadzać "zmiany", które nic nie zmieniają?
– Moja firma uczy dzieci angielskiego w kilkunastu przedszkolach, na licencji mojego programu nauczania 22 firmy uczą w 250 przedszkolach. Rząd wszystko to niszczy jedną ustawą – mówiła w emocjonalnej rozmowie z Michałem Wąsowskim Agnieszka Horyza, która od 10 lat prowadzi dodatkowe zajęcia dla przedszkolaków. Na czym polega jej dramat?
Od 1 września wchodzi w życie ustawa, która drastycznie zmienia zasady prowadzenia w przedszkolach dodatkowych, płatnych zajęć: z rytmiki, muzyki, tańca, judo, itd. Rodzice mają za nie płacić najwyżej złotówkę za godzinę – resztę kosztów pokryją samorządy z rządowych dotacji. Co więcej, zajęcia prowadzić będą nie zewnętrzne firmy, lecz wykwalifikowani nauczyciele.
Tyle teorii. Bo w praktyce jest mnóstwo wątpliwości, niedomówień i odmiennych interpretacji. Czy zewnętrzne firmy zostaną całkowicie odcięte od zajęć? Część przedsiębiorców, z którymi rozmawialiśmy, jest wyraźnie zagubiona. Tymczasem MEN jak dotąd nie odpowiedziało tak na zapytania samych zainteresowanych, jak i mediów.
Łatwo ominąć nowe prawo
– Sposób wprowadzenia nowego prawa jest skandaliczny: głosowanie odbyło się w czerwcu, gdy zaczynały się wakacje. Decyzje zapadały w pośpiechu, panuje bałagan – mówi Aleksandra Sołtysiak, prezeska Stowarzyszenia Kobiet Konsola i aktywistka zajmująca się m.in. żłobkami i przedszkolami.
Sołtysiak podkreśla, że przecież trwają wakacje, urlopy, rodzice się denerwują, dyrekcje przedszkoli muszą zaś gorączkowo zastanawiać się, co czeka placówki we wrześniu. Niektórzy już szukają rozwiązań.
– Mam informacje z kuratorium, że umowa o wynajem lokalu w przedszkolu oraz umowa z Radą Rodziców wystarczy, aby zajęcia kontynuować bez szwanku dla osób, które chcą, aby dzieci uczestniczyły w zajęciach dodatkowych – pisała pod wywiadem z Horyzą Karolina Suryjak-Adamaszek z firmy Radosny Świat.
Również Magdalena Jasińska z firmy Edu Family twierdzi, że w branży wiele osób wpadło już na pomysł, by to bezpośrednio rodzice podpisywali umowy z firmami z pominięciem przedszkoli. – Placówki będą jedynie udostępniać sale na zasadzie wynajmu, darowizny czy użyczenia – zauważa.
Paweł Nowaczyk z firmy językowej Dzieciolandia mówi naTemat, że już dziś wiele szkół funkcjonuje dokładnie w ten sposób. Nowe prawo mija się więc zupełnie z celem, bo prawdopodobnie nic nie zmieni, przysparzając tylko problemów.
Efekty? Bałagan i dyskusja
Czy warto było wprowadzać takie zmiany? Ministerstwo twierdzi, że chodziło przede wszystkim o umożliwienie uczestnictwa w dodatkowych zajęciach wszystkim dzieciom, a nie tylko tym, których rodziców na to stać.
Wszystko wskazuje jednak na to, że i tak będzie po staremu. Zresztą przedsiębiorcy twierdzą, że w dotychczasowym modelu stawki były na tyle niskie, że niemal każdy rodzic, jeśli tylko chciał, mógł opłacać zajęcia. – Co więcej, instruktorzy nieraz brali na zajęcia także biedniejsze dzieci, nie oczekując za to zapłaty – twierdzi Magdalena Jasińska.
Na diametralnie innym stanowisku stoi Aleksandra Sołtysiak: – Nie jestem przeciwniczką zajęć dodatkowych, ale nie toleruję wykluczenia i dyskryminacji, do których one prowadzą. Uważam, że powinny być dostępne dla wszystkich przedszkolaków. Wszyscy rodzice mogliby składać się na opłacenie kursów biedniejszych dzieci – twierdzi.
Co więcej, Sołtysiak sugeruje też, że zewnętrzni trenerzy nie zawsze są równie dobrze przygotowani do pracy z dziećmi, co przedszkolanki. Potwierdza to opinia jednego z naszych czytelników, który tak pisał w przesłanym do nas emailu:
Niezależnie jednak od tego, co sądzimy o płatnych zajęciach, jak na razie widać dość wyraźnie, że nowa ustawa nie zmieni obecnego stanu rzeczy. Wprowadzona w pośpiechu, w okresie wakacyjnym, wywołuje sporo emocji i zamieszania, ale najprawdopodobniej nie zrewolucjonizuje sposobu, w jaki uczą i bawią się przedszkolaki. Czy z nowego pomysłu MEN są więc jakiekolwiek pożytki?
– Dobrą stroną ustawy jest to, że zwraca uwagę na problem edukacji przedszkolnej, skłaniając nas do zastanowienia się nad sposobem jej funkcjonowania – mówi Aleksandra Sołtysiak. I trudno się z nią nie zgodzić widząc, jak gorącą dyskusję wywołał opublikowany przez nas wywiad i jak wiele cennych opinii sprowokował. Szkoda jednak, że jak na razie to jedyny pozytywny efekt wprowadzonych zmian prawnych.
Ministerstwo, mimo to, zapewnia, że ustawa jest dobra. Oto odpowiedź MEN-u na nasze pytanie o niezbyt przemyślane przepisy:
MEN o nowej ustawie przedszkolnej
Przedszkole powinno być powszechnie dostępne. Głównym celem ustawy tzw. przedszkolnej jest zniesienie barier w upowszechnieniu wychowania przedszkolnego. Jedną z nich jest bariera ekonomiczna. Dlatego ustawa „przedszkolna" wprowadzi od 1 września 2013 r. ograniczenie opłat pobieranych przez gminę od rodziców do maksymalnie 1 zł za każdą dodatkową godzinę ponad minimalne 5 bezpłatnych godzin. Równocześnie, aby m.in. zrekompensować mniejsze wpływy z opłat wnoszonych przez rodziców gminy będą otrzymywały (także od 1 września 2013 r.) środki finansowe z budżetu państwa w formie dotacji.
Wbrew pojawiającym się informacjom, przedszkole nadal może rozszerzać swoją ofertę zajęć o tzw. zajęcia dodatkowe (czyli np. nauka języka obcego, szachy, garncarstwo czy taniec towarzyski). Opłaty dla rodziców za przedszkole nie mogą być jednak z tego tytułu wyższe.
Dyrektor przedszkola, aby zorganizować prowadzenie zajęć tzw. dodatkowych może:
powierzyć prowadzenie takich zajęć nauczycielom zatrudnionym w przedszkolu zgodnie z ich kompetencjami,
zatrudnić nowych nauczycieli, posiadających odpowiednie kompetencje do prowadzenia konkretnego typu zajęć,
podpisać umowę z firmą zewnętrzną na prowadzenie takich zajęć (nie zwalnia to dyrektora przedszkola z obowiązku zapewnienia bezpieczeństwa dzieci i opieki nad nimi).
Wszystkie powyższe formy organizacji zajęć tzw. dodatkowych muszą być finansowane z budżetu przedszkola i nie mogą wiązać się z ponoszeniem dodatkowych opłat przez rodziców.
Jednocześnie informujemy, że ustawa „przedszkolna" (ustawa o systemie oświaty z 13 czerwca 2013 r.) nie dokonała zmian w zakresie zasad działania rad rodziców i ich kompetencji. W tym zakresie stan prawny nie uległ zmianie.
Ponadto - nawiązując do nieprawdziwych treści w Państwa artykule - podkreślamy, że ustawa „przedszkolna” została poddana dwukrotnie konsultacjom społecznym. Założenia do ustawy były wysłane do konsultacji społecznych w październiku 2012 r., zaś tekst ustawy w grudniu 2012 r.
Już teraz funkcjonuje wiele interpretacji nowego przepisu, nikt nic nie wie, na pewno będzie ogromny bałagan. Rząd zagrał pod publiczkę, mówiąc rodzicom, że zapłacą tylko złotówkę, ale jak będzie naprawdę, okaże się dopiero we wrześniu.
Aleksandra Sołtysiak
Stowarzyszenia Kobiet Konsola
Proszę zauważyć, że w obecnym systemie jako obywatele płacimy podwójnie: nie tylko za edukację przedszkolnego personelu i funkcjonowanie samych placówek, ale i zasilając konta wyspecjalizowanych firm. Nie powinno tak być.
Rafał Moszczyński
Happyland.pl
Od 12 lat prowadzę szkołę językową dla dzieci(...). Wielokrotnie miałem propozycje organizowania kursów w przedszkolach. Zawsze odmawiałem, gdyż wiem jak to się odbywa: nie ma praktycznie możliwości, aby dziecko nauczyło się języka. Ta forma nauki według mnie jest zwykłym wyciąganiem pieniędzy od ludzi. Wielokrotnie przychodzili do mojej szkoły rodzice z dziećmi po takich kursach i zawsze uczniowie byli kwalifikowani do grup początkowych.