
Przypadek wrocławskiego żłobka, w którym opiekunki znęcały się nad dziećmi, może nie być odosobniony. Tego typu niezarejestrowane placówki mogą obecnie funkcjonować zgodnie z prawem i nie podlegać żadnej kontroli. Nikt nie jest w stanie ocenić, ile ich jest.
Janina Jakubowska z wrocławskiego Kuratorium Oświaty tłumaczy, że “przedszkole” i “żłobek” z ulicy Lipowej, w których wykryto nadużycia, nie były zgłoszone do ewidencji i prowadzono je w formie zwykłej działalności gospodarczej. – Dlatego też nie powinny w ogóle być nazywane przedszkolem, ani żłobkiem – tłumaczy rzeczniczka kuratorium. Dodaje też, że kuratorium nie ma podstaw do kontroli tego typu placówek, ponieważ nie są one ujęte w ewidencji. O jaką ewidencję chodzi?
Czytaj: MEN zadba o przedszkola: łatwiejszy dostęp, więcej pieniędzy, przyjmowanie dwulatków
Ważna jest świadomość rodziców. W Warszawie mogą oni wejść na stronę miasta lub zadzwonić do nas i ustalić, czy konkretny żłobek znajduje się w naszej ewidencji.
Warto jednak dodać, że sprawdzane są tylko placówki powstałe po wejściu w życie tzw. ustawy żłobkowej. Pozostałe żłobki mają czas na dostosowanie się do jej wymogów do 2014 roku. – Niestety, do tego czasu takie placówki, jak “żłobek” z Wrocławia, jeśli zostały zarejestrowane przed majem 2011 roku, będą funkcjonować w zgodzie z prawem – tłumaczy Joanna Dolińska-Dobek. Robi się o nich głośno dopiero, kiedy ktoś dowie się o jakichś nieprawidłowościach.
Zobacz: Bezdzietny: zapatrzony w siebie hedonista czy ofiara systemu? "Na dziecko dziś stać niewielu"
Wrocławskie kuratorium nie jest w stanie podać jakichkolwiek szacunków na temat skali zjawiska niezarejestrowanych żłobków i przedszkoli. – Są to zwykłe formy działalności gospodarczej, które może założyć prawie każdy. Kuratorium nie ma żadnego wglądu w ten proceder – mówi Janina Jakubowska. – Co jakiś czas docierają do nas sygnały o takich “nieformalnych” przedszkolach i żłobkach – mówi z kolei przedstawiciel Rzecznika Praw Dziecka. Twierdzi, że dokonuje się wtedy kontroli i często wychodzi na jaw, że dana firma była zarejestrowana np. jako przedsiębiorstwo handlujące warzywami.
Są to zwykłe formy działalności gospodarczej, które może założyć prawie każdy. Kuratorium nie ma żadnego wglądu w ten proceder.
– Jedynym skutecznym rozwiązaniem jest zdrowy rozsądek rodziców – mówi natomiast Dominik Kmita z Fundacji Rozwoju Dzieci im. Jana Amosa Komeńskiego. – Żadna ustawa nie jest w stanie go zastąpić. Nie można oddawać dziecka w ręce osób, o których nic nie wiemy, dlatego trzeba koniecznie pytać znajomych i kierować się ich opinią o danej placówce – dodaje. Sugeruje też, że przyczyną popularności pseudo-żłobków i przedszkoli jest m.in. wciąż niewielka ilość placówek publicznych i niepublicznych, funkcjonujących w zgodzie z prawem.
W dzisiejszych czasach oferta opieki nad dziećmi stale się poszerza, więc wybór przedszkola staje się trudniejszy. Aby się nie pomylić, najlepiej odwiedzić placówkę, zapytać znajomych rodziców i zwrócić uwagę na kwalifikacje opiekunów. Warto także ustalić, czy w danym przedszkolu naprawdę jest realizowany program edukacyjny.
– Ustawa żłobkowa to krok w dobrą stronę, ponieważ znacznie ułatwiono zakładanie tego typu instytucji, ale wciąż jest wiele do zrobienia. Jako fundacja często spotykamy się z osobami, które pytają o poradę prawną, ponieważ czują się zagubione w gąszczu przepisów. Znają się na opiece nad dziećmi, ale nie na księgowości, Sanepidzie i przepisach przeciwpożarowych – tłumaczy Kmita. Sugeruje, że przydałby się ktoś, kto pomagałby takim osobom w procesie rejestracji żłobków. – Inaczej szara strefa w opiece nad dziećmi będzie się powiększać – podsumowuje.

