Order Orła Białego, Order Uśmiechu i Nagroda Lecha Wałęsy – takie polskie odznaczenia ma na koncie król Arabii Saudyjskiej Abdullah. Czy naprawdę przywódca kraju, w którym właśnie skazano liberalnego blogera na 600 batów i siedem lat więzienia za wpisy na Faceboku, zasługuje, by stawiać go w jednym rzędzie z Janem Pawłem II i Matką Teresą z Kalkuty oraz nagradzać za "promocję dialogu międzyreligijnego"?
O Arabii Saudyjskiej można powiedzieć wszystko, tylko nie to, że przestrzega podstawowych praw człowieka. Ostatni z wielu ewidentnych na to dowodów dotyczy blogera Raifa Badawi'ego, który na początku sierpnia został skazany na 600 batów (z czterema przerwami na pobyt szpitalu - co za humanitaryzm!) i siedem lat za kratkami. Powód? Internetowe posty krytykujące działającą w Arabii policję religijną i rzekomo obraźliwe dla islamu.
Jak czytam na stronie polskiego oddziału Amnesty International, tylko w czerwcu tego roku z podobnych powodów skazano 11 osób. Na przykład 24 czerwca Specjalny Sąd Karny w Dammam zasądził kary od 5 do 10 lat więzienia dla siedmiu mężczyzn, którzy w facebookowych postach wspierali więzionego szyickiego duchownego.
Czytając historie ofiar saudyjskiego wymiaru sprawiedliwości można dojść do prostego wniosku, że król Arabii Abdullah Ibn Abdul Aziz al Saud jest ostatnią osobą, która zasługuje na jakiekolwiek laury, a już szczególnie za poszanowanie praw człowieka.
Król jak papież
Nic bardziej mylnego – Abdullah został nagrodzony niejednokrotnie, i to właśnie w Polsce, kraju z chlubną tradycją walki o demokrację. W 2007 roku z rąk prezydenta Lecha Kaczyńskiego odebrał Order Orła Białego, najstarsze i najwyższe odznaczenie państwowe, "nadawane najwybitniejszym Polakom oraz najwyższym rangą przedstawicielom państw obcych".
W tym samym roku został też Kawalerem Orderu Uśmiechu ("zostaje nim dorosły, którego działalność jest wyjątkowa i przynosi dzieciom najwięcej radości lub przynosi im życie"). To odznaczenie otrzymali także m.in. Jan Paweł II, Anna Dymna, Matka Teresa z Kalkuty oraz Zbigniew Religa.
W tych dwóch przypadkach motywacja kapituł, które stoją na straży Orderów, była ta sama: król Abdullah w 2005 roku sfinansował operację rozdzielenia syjamskich bliźniaczek z Janikowa. Swoją drogą, "Newsweek" napisał kilka miesięcy temu, że teraz nie ma pieniędzy na rehabilitację sióstr, a w szpitalach ich matka często słyszy: "może pani poprosić Arabię Saudyjską".
Jest jeszcze jedno wyróżnienie dla króla: Nagroda Lecha Wałęsy, na którą zasługują osoby "działające na rzecz porozumienia i solidarnej współpracy narodów, wolności i poszanowania praw człowieka". Abdullah dostał ją jednak za "promocję dialogu międzyreligijnego i wysiłki na rzecz pokoju na Bliskim Wschodzie".
"Przyznaliśmy order i nasza rola się kończy"
– Przecież posiadanie tych odznaczeń przez króla Arabii Saudyjskiej obraża wszystkich innych zasłużonych laureatów. Jak kapituła Orderu Uśmiechu może posiadać w gronie laureatów władcę kraju, gdzie dzieci karane są śmiercią? – oburza się w rozmowie z naTemat Jan Wójcik, prezes zarządu Stowarzyszenia Europa Przyszłości, które od kilku lat śle do prezydentów Komorowskiego i Wałęsy oraz kapituł Orderów petycje protestacyjne w tej sprawie.
– Szczycimy się długą tradycją wolnomyślicieli, ludzi przeciwstawiających się niesprawiedliwym systemom, a najwyższe krajowe odznaczenie przyznajemy krajowi, który właśnie takich ludzi prześladuje? – pyta.
Nie tylko Stowarzyszenie Europa Przyszłości domaga się, by zweryfikowano decyzje o wyróżnieniu saudyjskiego króla. Pod wspomnianymi petycjami podpisali się m.in.: etyk prof. Jacek Hołówka, b. prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich Stefan Bratkowski, działacze opozycji komunistycznej Bogdan Lis i prof. Karol Modzelewski oraz aktorka Ewa Błaszczyk.
– Reakcji nie było, jedynie Kapituła Orderu Uśmiechu odpisała: "niestety nasza rola kończy się w momencie wręczenia Orderu. Nie posiadamy żadnych innych możliwości, stąd nie jesteśmy właściwym adresatem jakichkolwiek apeli w tej i podobnych sprawach. I pozbawieniu odznaczeń może zadecydować tylko sąd w swoim wyroku, kiedy pozbawia daną osobę wszystkich tytułów i odznaczeń" – cytuje Wójcik.
Odebrać order? "W ogóle nie rozważam takiego wariantu"
W przypadku Orderu Orła Białego, to prezydent, jako ten, który za radą Kapituły nadaje odznaczenie, mógłby zabrać głos. Biuro prasowe jego kancelarii do momentu publikacji tekstu nie odpowiedziało jednak na pytanie w tej sprawie.
Z kolei Aleksander Hall, sekretarz Kapituły, mówi naTemat, że nic nie wiedział o jakimkolwiek proteście: – Do mnie nic takiego nie dotarło. Być może na najbliższym posiedzeniu, które odbędzie się pewnie w październiku, taka petycja zostanie nam przedstawiona, wtedy się do niej odniesiemy i przekażemy naszą opinię prezydentowi.
Hall nie chce jednak powiedzieć, czy decyzja o przyznaniu królowi Arabii orderu była uzasadniona. – Zostaliśmy powołani przez pana prezydenta, by jemu przedstawiać nasze opinie, a nie opinii publicznej. Proszę sobie wyobrazić, jaki mechanizm mógłby powstać, gdyby każda nasza propozycja była dyskutowana publiczne, to byłby rodzaj giełdy – podkreśla.
Na pytanie, czy możliwe jest odebranie monarsze odznaczenia, odpowiada zaś: – W ogóle nie rozważam takiego wariantu.
Według Henryka Wujca, doradcy prezydenta Komorowskiego, "w skrajnych przypadkach" odebranie orderu powinno wchodzić w grę. Wujec nie chce jednak powiedzieć, czy przypadek króla Abdullaha jest skrajny. – On rzeczywiście pomógł tym dzieciom, a za dobro trzeba wynagradzać. Na Order Uśmiechu raczej zasłużył. Mam duże wątpliwości co do Orderu Orła Białego, bo tutaj jest ryzyko inflacji odznaczenia i powinny być nim nagradzane tylko niekwestionowane osoby, w grę wchodzi przecież honor Rzeczpospolitej – mówi naTemat.
– W tym konkretnym przypadku niestety było chyba tak, że order został nadany politycznie, dla uzyskania dobrych relacji – kwituje.