Moja "rozmowa" z Zegarynką
Moja "rozmowa" z Zegarynką naTemat.pl

„Jest godzina czternasta siedem, jest godzina czternasta siedem, jest godzina czternasta osiem...” później dziewięć, i tak dalej. To można było usłyszeć dzwoniąc na numer Zegarynki, czyli telefonicznego automatu, który podawał aktualną godzinę osobie po drugiej stronie słuchawki. Ale tak naprawdę numer 926 wykręcało się głównie po to, aby porozmawiać z nieznajomymi. Niepozorna Zegarynka w latach osiemdziesiątych była biurem matrymonialnym kojarzącym pary, dość specyficznym sposobem na zawieranie nowych przyjaźni i... pochłaniaczem czasu dla znudzonych dzieciaków.

REKLAMA
Jak to możliwe? Osoby „spotykające” się na linii Zegarynki w tym samym czasie, słyszały siebie wzajemnie i kiedy tylko pojawiały się jakiekolwiek pomruki i trzaski, krzyczano „halo, halo, nie rozłączaj się! Ile masz lat? Kim jesteś?”, później padały pytania o imię, wiek, zainteresowania i ulubiony kolor. Na sam koniec, jeżeli przypadkowy rozmówca się nam "spodobał", zostawiało się swój numer telefonu, aby mógł oddzwonić i normalnie pogadać.
Pora na żarty
- Zdarzali się także zboczeńcy, którzy zaczynali od pytania „co masz na sobie?” i brnęli coraz dalej. Wtedy trzeba było się szybko rozłączyć – mówi moja mama, której historię o całych wakacjach spędzonych z kuzynami na dzwonieniu do Zegarynki znałam już w podstawówce. Uwielbiałam śmiać się z tych niewinnych żartów, które serwowali przypadkowym ludziom na linii, naiwnie udając, że mają już po 30 lat. Przypomniałam sobie je wszystkie, kiedy czytałam tekst Anny Wittenberg o śmierci sekstelefonów, które jak wiele innych telefonicznych biznesów przestały być potrzebne i odeszły w zapomnienie.
Dobranocka z telefonu
Zegarynka nadal istnieje, acz nie można nikogo „złapać” na linii. Jej obecny numer to 19226. Po informacji o tym, że koszt połączenia wynosi 77 groszy za minutę, odzywa się syntetyzator, który urywanym, kobiecym głosem oznajmia: „Dzisiaj jest poniedziałek 26 sierpnia, roku 2013, będzie godzina 11, 10 minut, 40 sekund”. Szczególnie to, że godzina „będzie” jakoś mnie rozbawiło. I oczywiście sam fakt, że Zegarynka jeszcze istnieje, w momencie kiedy już właściwie każdy telefon, z którego można na nią zadzwonić ma wbudowany zegar, a gdyby i on miał jakiś problem, to sądzę że ludzie zrobiliby setkę różnych rzeczy, ale na pewno nie zadzwoniliby do Zegarynki. Szczególnie, że jej najbardziej fascynująca funkcja, czyli poznawanie przypadkowych ludzi, jest już nieaktualna.
Telefony, telefony
Jestem za młoda aby pamiętać złote czasy Zegarynki i wielu innych telefonicznych usług, dzięki którym można było posłuchać zapętlonego horoskopu na dziś, dla wszystkich znaków zodiaku (w momencie, kiedy akurat trafiało się na znak po naszym własnym, trzeba było cierpliwie wysłuchać 11 innych horoskopów), dowiedzieć się jaka jest pogoda (numer 921), co grają w kinie, a także wysłuchać nadawanej przez cały czas bajki (numer 928). Jednak mimo tego, że nie mogłam jej słuchać jako dziecko i podobnie było z horoskopem, pogodą i kinem, to sama doskonale pamiętam jedną usługę, z której obecnie nikt nie korzysta - telefoniczną informację biblioteczną.
"Niech mi pani poszuka w książce..."
Jestem jeszcze z tego pokolenia, które w podstawówce nie korzystało przy odrabianiu zadań z Wikipedii. Domowa biblioteka była spora, ale nie zawsze wystarczająca, za to pójście do biblioteki publicznej nie zawsze było możliwe. Jak wtedy znaleźć odpowiedź na nurtujące pytanie, nie posiadając wszystkowiedzącego internetu? Otóż wystarczył telefon do biblioteki. Zadawało się bibliotekarce konkretne pytanie, np. „w którym roku Wyspiański stworzył witraż 'Bóg Ojciec'?” i po pół godziny oddzwaniało się, by usłyszeć odpowiedź, którą bibliotekarka odszukała dla nas w odpowiedniej książce. Niezbyt szybki, w porównaniu z wklepaniem hasła do wyszukiwarki sposób, ale za to jaki cudowny! Na wiedzę trzeba było cierpliwie poczekać, pochodziła z pewnego źródła, i pewnie dawała także trochę rozrywki pracownikom biblioteki, którzy zachodzili w głowę po co ktoś może potrzebować informacji o tym, jak długo ludzkie ciało rozkłada się w wodzie.

Telefonicznej informacji bibliotecznej już nie ma, ale wciąż można kierować do bibliotek maile z podobnymi pytaniami. Lecz to nie to samo. Wykwity złotej ery telefonów stacjonarnych już nikomu nie są potrzebne, jednak chociażby o takiej Zegarynce, która pod płaszczykiem informowania o godzinie kojarzyła pary i pozwalała się trochę „wyżyć” znudzonym dzieciakom, zdecydowanie należy pamiętać!
CZYTAJ TAKŻE: