- Gdyby ta awantura z odwołaniem Hanny Gronkiewicz-Waltz się powiodła, to może spychać Warszawę nie tam, gdzie jest miejsce dla gminnego samorządu, tylko w stronę wielkiej polityki. Zamiast szukania porozumienia we wspólnocie, będzie szukanie podziałów, które już na stałe wpisane jest w politykę przez duże "P" - mówi w rozmowie w serii "Bez autoryzacji" Ireneusz Raś, poseł Platformy Obywatelskiej. Raś rywalizuje w wyborach na szefa małopolskiej PO z Grzegorzem Lipcem, sekretarzem partii w regionie.
Politycy sporo mówią o wyborach na szefa małopolskiej PO, tak samo media… To temat w ogóle ważny dla obywateli?
Ireneusz Raś: Myślę, że dla obywateli to nie jest istotne.
A jakie ma znaczenie dla partii?
Jeśli chodzi o partię, to w regionach ważne są skuteczne porozumienia. Tylko wtedy można dobrze rządzić, nie stosując nieprawidłowych metod, jak na przykład "wycinania" kogokolwiek. Platforma posiada wielki potencjał w postaci rzesz sympatyków, członków, trzeba z tego korzystać. Jeśli ktoś nie umie tego zrobić, nie powinien być liderem.
Poza tym, w przypadku demokracji, nawet tak małej, jak partyjna, zawsze występują emocje. Widać to było przy wyborach na przewodniczącego partii i pojawiają się one też w wyborach regionalnych. W PO nie jest tak, że przy wyborach regionalnych przychodzi z Warszawy koperta z nazwiskiem i można ją odrzucić bądź przyjąć.
Czy w takim razie Donald Tusk potrafi, jako lider, wykorzystać potencjał sympatyków?
Bo coraz częściej mówi się, że to on jest osobą, która od Platformy odrzuca wyborców.
Cieszę się z mandatu Donalda Tuska i mam nadzieję, że wybór na szef PO doda mu sił i pewności. A w najbliższych tygodniach, miesiącach, premier podejmie takie decyzje, które najpierw stworzą mocny zespół w partii, a potem przełożą się na dobre decyzje w Polsce. Teraz Donald Tusk musi rozdzielić odpowiedzialność i ukierunkować partię na działania wspólne, a nie na spory wewnętrzne. Takie dywagacje, wraz z wyborami na przewodniczącego się skończyły i mam nadzieję, że tak samo będzie w przypadku Małopolski.
Póki co jednak, jeśli chodzi o wybory regionalne, mamy tylko "pompowanie kół"…
Jeśli chodzi o komunikaty medialne w tej sprawie, to nie trafiają one w punkt. Te osoby, które zostały nagle dodane do partii, były tylko potwierdzane, administracyjnie wpisywane. Ale przez wiele tygodni koła regionalne podejmowały decyzje o przyjmowaniu osób. Wpisywanie ich większej liczby w ostatnich dniach było efektem deadline'u nałożonego przez zarząd krajowy.
Platforma boryka się z jeszcze jednym problemem regionalnym - Warszawą. Hanna Gronkiewicz-Waltz nie potrafiła, jak pan to opisał, wykorzystać potencjału sympatyków PO?
Niewątpliwie Hania przez wiele lat zrobiła dużo dobrego dla Warszawy. Realizuje wiele inwestycji, ale nie wszystkie idealnie. Ten brak ideału został wykorzystany przez opozycję, by wzniecić w samorządzie warszawskim wojenkę, która nie przynosi komfortu pani prezydent, ale stygmatyzuje miasto.
Stygmatyzuje? W jaki sposób?
Samorząd powinien być zawsze pisany przez małe, a nie duże "p", jeśli chodzi o politykę. A tymczasem robi się tu wielką politykę, wielkie cele polityczne. Gdyby ta awantura z odwołaniem Hanny Gronkiewicz-Waltz się powiodła, to może spychać Warszawę nie tam, gdzie jest miejsce dla gminnego samorządu, tylko w stronę wielkiej polityki. Zamiast szukania porozumienia we wspólnocie, będzie szukanie podziałów, które już na stałe wpisane jest w politykę przez duże "P".
A nie jest tak, że warszawska polityka już jest tą "wielką"?
Lokalne władze PO zawsze było blisko spraw obywatelskich i dlatego też będziemy bronić obywatelskości warszawskiego samorządu, żeby nie był spychany w wielką politykę. Jeśli nie uda się odwołać Hanny Gronkiewicz-Waltz w referendum, będzie to wielki sukces w tej walce.