
Reklama.
Nie mają łatwo pasażerowie, którzy natrafią na overbooking. Podobna, do opisanej przez Krystynę Jandę, historia przydarzyła panu Michałowi. Nasz czytelnik leciał z Warszawy do Nowego Jorku przez Pragę. W Warszawie tuż przed odlotem do grupy oczekujących pasażerów podeszły dwie panie, które poinformowały, że linie lotnicze sprzedały więcej biletów, niż miejsc i nie wszyscy polecą tym samolotem. - Wszyscy byliśmy tym zaskoczeni, a niektórzy zdrowo wystraszeni. Zwłaszcza, że w Pradze czekała nas dość krótka przesiadka – opowiada pan Michał. Panie z linii lotniczych powiedziały pasażerom, że nie ma szans, by wszyscy weszli na pokład samolotu i kazały między sobą wybrać, kto poleci późniejszym rejsem. - Nie pamiętam, kto ostatecznie się zgłosił, ja na szczęście poleciałem – wspomina pan Michał.
Logika i czysty zysk
Podobnych historii jest oczywiście znacznie więcej. Tych, którzy regularnie podróżują na popularnych liniach lotniczych overbooking nie powinien dziwić. Jego mechanizm jest prosty. - Overbooking to praktyka powszechnie stosowana przez linie lotnicze. Ma ona swoje racjonalne uzasadnienie. Pewien procent pasażerów, mimo zakupionych biletów nie zgłasza się na rejs. Z kolei inni pasażerowie zyskują szansę dostania się na loty, na które inaczej nie mieliby szansy się dostać – opowiada Barbara Pijanowska-Kuras, rzecznik prasowy linii lotniczych LOT.
Jak zapewnia rzecznik prasowa LOT, przewoźnik skrupulatnie monitoruje obłożenie miejsc i kalkuluje ilu pasażerów może się spodziewać. Linie lotnicze analizują trendy i dane z poprzednich rejsów. Podczas gdy na konkretnym rejsie zawsze ktoś rezygnował, przewoźnik postanawia sprzedać więcej biletów niż ma miejsc w samolocie. - Zdarza się też, że w miarę potrzeb i zwiększającej się liczby pasażerów zamieniamy np. samoloty na większe, dzięki czemu większa liczba pasażerów może lecieć – opowiada Pijanowska-Kuras.
Statystyki, statystykami, ale co się stanie gdy na na lotnisku pojawi się komplet pasażerów? - Osobie takiej gwarantujemy inne połączenie do punktu docelowego lub zwrot poniesionych kosztów zakupu biletu. Oprócz tego pasażer dostaje rekompensatę finansową za wycofanie z rejsu zgodnie z przepisami unijnymi – dodaje rzeczniczka.
Podobnych historii jest oczywiście znacznie więcej. Tych, którzy regularnie podróżują na popularnych liniach lotniczych overbooking nie powinien dziwić. Jego mechanizm jest prosty. - Overbooking to praktyka powszechnie stosowana przez linie lotnicze. Ma ona swoje racjonalne uzasadnienie. Pewien procent pasażerów, mimo zakupionych biletów nie zgłasza się na rejs. Z kolei inni pasażerowie zyskują szansę dostania się na loty, na które inaczej nie mieliby szansy się dostać – opowiada Barbara Pijanowska-Kuras, rzecznik prasowy linii lotniczych LOT.
Jak zapewnia rzecznik prasowa LOT, przewoźnik skrupulatnie monitoruje obłożenie miejsc i kalkuluje ilu pasażerów może się spodziewać. Linie lotnicze analizują trendy i dane z poprzednich rejsów. Podczas gdy na konkretnym rejsie zawsze ktoś rezygnował, przewoźnik postanawia sprzedać więcej biletów niż ma miejsc w samolocie. - Zdarza się też, że w miarę potrzeb i zwiększającej się liczby pasażerów zamieniamy np. samoloty na większe, dzięki czemu większa liczba pasażerów może lecieć – opowiada Pijanowska-Kuras.
Statystyki, statystykami, ale co się stanie gdy na na lotnisku pojawi się komplet pasażerów? - Osobie takiej gwarantujemy inne połączenie do punktu docelowego lub zwrot poniesionych kosztów zakupu biletu. Oprócz tego pasażer dostaje rekompensatę finansową za wycofanie z rejsu zgodnie z przepisami unijnymi – dodaje rzeczniczka.
Da się zarobić
Są jednak tacy, którzy z overbookingu są zadowoleni. Iwona historię podobną do opisanej przez pana Michała wspomina pozytywnie. - Też wpadłam na overbooking i zgłosiłam się na ochotnika, który nie poleci wykupionym wcześniej samolotem. Dostałam hotel, wyżywienie i około 1000 złotych rekompensaty, a na wakacje i tak poleciałam, tylko dzień później – wspomina pani Iwona.
Paweł Cybulak z portalu pasazer.com zwraca uwagę, że powstają nawet fora internetowe, na których pasażerowie polują na overbooking. - To dla wielu może być niezły zarobek. Wszystko odbywa się zgodnie z prawem. Przewoźnikom nie opłaca się wozić pustych foteli więc wolą zaryzykować. A pasażerowi któremu się nie spieszy i może polecieć kolejnym rejsem też jest na rękę, bo dostaje odszkodowanie – opowiada.
Są jednak tacy, którzy z overbookingu są zadowoleni. Iwona historię podobną do opisanej przez pana Michała wspomina pozytywnie. - Też wpadłam na overbooking i zgłosiłam się na ochotnika, który nie poleci wykupionym wcześniej samolotem. Dostałam hotel, wyżywienie i około 1000 złotych rekompensaty, a na wakacje i tak poleciałam, tylko dzień później – wspomina pani Iwona.
Paweł Cybulak z portalu pasazer.com zwraca uwagę, że powstają nawet fora internetowe, na których pasażerowie polują na overbooking. - To dla wielu może być niezły zarobek. Wszystko odbywa się zgodnie z prawem. Przewoźnikom nie opłaca się wozić pustych foteli więc wolą zaryzykować. A pasażerowi któremu się nie spieszy i może polecieć kolejnym rejsem też jest na rękę, bo dostaje odszkodowanie – opowiada.