Na polskiej wsi wciąż trwa przekonanie o zgubnym losie młodego pokolenia po przeczytaniu "Harrego Pottera". Księża przekonują, że lektura jest "znakiem szatana". Warto do tego wrócić przy kolejnej dyskusji na temat obowiązkowej religii w szkołach.
Czy przygody małego czarodzieja są znakiem szatana? Okazuje się, że tak! W pewnej wsi na wschodzie Polski takie przekonanie wciąż jest aktualne. Wojciech Maziarski opisuje w "Gazecie Wyborczaj" historie 6–latki, której szkolna katechetka – siostra zakonna – powiedziała, że "Harry Potter to znak szatana".
Dziennikarz zastanawia się skąd takie przekonanie w słowach siostry zakonnej. Może to dlatego, że cała historia dzieje się na wsi? – "Gdyby rzecz działa się w dużym mieście, niewątpliwie, rodzice zaprotestowaliby przeciwko ogłupianiu dzieci oraz zniechęcaniu ich do lektur i kontaktu ze współczesną kulturą" – pisze dziennikarz.
W miastach całymi klasami chodzono do kin na "Harrego Pottera", jednak na wsiach wciąż nie ma obyczaju otwartego kwestionowania tego co mówią przedstawiciele Kościoła. – "Dzieci żyją w przekonaniu, że to czym zachwycają się miliony ich rówieśników jest "znakiem szatana" – pisze Maziarski.
Publicysta zwraca uwagę by wrócić do tej historii w momencie toczenia kolejnej dyskusji dotyczącej wyrównywaniu szans dzieci ze wsi lub w przypadku następnych rozmów o obowiązkowej religii w szkołach.